„Mam udany seks, bo mówię wprost o moich potrzebach!”
- Kobiety nie za bardzo lubią mówić o swoich potrzebach seksualnych, fantazjach. Mężczyźni chętniej to robią – mówi seksuolog Arkadiusz Bilejczyk. To nie oznacza jednak, że panie takich potrzeb nie mają. Czy rzeczywiście mówimy o nich niechętnie? Na pewno wstydzimy się bardziej niż panowie. A szkoda, bo te kobiety, które wiedzą, czego chcą i nie boją się o tym mówić, mają bardzo udane życie seksualne…
12.09.2012 | aktual.: 05.06.2018 16:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Kobiety nie za bardzo lubią mówić o swoich potrzebach seksualnych, fantazjach. Mężczyźni chętniej to robią – mówi seksuolog Arkadiusz Bilejczyk. To nie oznacza jednak, że panie takich potrzeb nie mają. Czy rzeczywiście mówimy o nich niechętnie? Na pewno wstydzimy się bardziej niż panowie. A szkoda, bo te kobiety, które wiedzą, czego chcą i nie boją się o tym mówić, mają bardzo udane życie seksualne…
- Zauważyłam, że moja seksualność bardzo się zmienia z wiekiem. Kiedy czytam swój pamiętnik z okresu studiów, jestem zdziwiona, że coś takiego napisałam. To jest tak: z jednej strony byłam bardziej wulgarna niż dziś: nieustannie wymyślałam jakieś gry i zabawy, wprowadzałam elementy SM w sypialni, z drugiej jednak mniej mówiłam o własnych potrzebach – opowiada 30-letnia Agata. – Niby zawsze lubiłam seks i nie wstydziłam się o nim rozmawiać, ale mam wrażenie, że wcześniej bardzo się koncentrowałam na mężczyznach. Teraz wiem czego chcę, co mi sprawia przyjemność, a co nie i mówię o tym wprost. Nie wstydzę się, nie boję, ale przede wszystkim: myślę też o sobie – dodaje Agata. Twierdzi, że od momentu, kiedy otwarcie mówi o swoich potrzebach, ma dużo lepszy seks.
To lubię, a tego nie
Sylwia jest podobnego zdania. Zauważyła, że jej koleżanki myślą przede wszystkim o tym, by zadowolić mężczyznę. Dla niej też liczy się uśmiech na twarzy partnera, ale ma na to taką metodę, która sprawia przyjemność obydwojgu:
- Mówię wprost o tym co lubię, a czego nie. To dotyczy nie tylko spraw łóżkowych. Ostatnio dałam mojemu facetowi taki mały przewodnik, w którym wymieniłam ulubione książki, filmy, potrawy, wina, zespoły. Po co ma mnie zabierać na koncert, na którym będę się źle bawić albo przyjść z butelką białego wina deserowego, kiedy ja uwielbiam czerwone, ciężkie gatunki? – opowiada Sylwia. Pomysł przypadł partnerowi do gustu i nie czuł się urażony. – Ucieszył się, że ma wszystko podane na tacy i nie musi się zastanawiać, czy niespodzianka, którą planuje, spodoba mi się czy nie. Podobnie zrobiłam jeśli chodzi o sprawy łóżkowe. Założyłam osobny rozdział, gdzie wymieniłam ulubione pozycje oraz zabawy, za którymi nie przepadam. Dzięki temu podkręciłam jego wyobraźnię, pozwoliłam sobie na ostre wyznania, ale uniknęłam rozmowy. To mogłoby być krępujące na początku. Dziś mówimy sobie w łóżku o wszystkim, ale na początku warto zacząć delikatnie.
Egoizm? Sylwii nie chodziło wyłącznie o uśmiech na jej twarzy. Twierdzi, że to idealna metoda, by zadowolić mężczyznę. - Każdy facet jest ogromnie usatysfakcjonowany w momencie, kiedy widzi, że jego kobieta przeżywa kolejny orgazm. Czy można mu dać coś lepszego? – śmieje się Sylwia i pokazuje mi zeszyt, w którym udzieliła swojemu partnerowi szczegółowych wskazówek, jak to osiągnąć.
Jasne zasady gry
Julita ma do tego tematu jeszcze inne podejście. Po długotrwałym związku, nie chciała się z nikim wiązać. W grę wchodziły tylko przelotne romanse. - Czasem każdy ma ochotę na to, żeby wyjść z kimś do kina, potrzymać się za kolano, czy uprawiać seks. Poprzedni związek jednak dał mi ostro w kość i przez długi czas nie chciałam się angażować, ani nawet próbować. Uważam, że to jest nie fair, jeśli czujemy coś w dalszym ciągu do byłego partnera, a wchodzimy w nową relację tylko po to, by te emocje zagłuszyć. Dlatego wolałam szczerze mówić o co chodzi. W sytuacji, gdy raz na jakiś czas się z kimś spotkasz, raczej trudno o to, by dobrze poznał twoje ciało, wiedział, co lubisz, a czego nie. Żeby uniknąć rozczarowania, warto w takich relacjach mówić wprost o tym, co nam sprawia przyjemność. Niby jesteśmy do siebie podobne, ale prawda jest taka, że każdej kobiecie co innego sprawia przyjemność. Mężczyźni nie są jasnowidzami, więc warto im czasem podpowiedzieć – opowiada 29-letnia Julita.
W jej przypadku taki układ doskonale się sprawdzał. Kilka miesięcy temu trafiła jednak na mężczyznę, który wiele namieszał. Zapomniała o dawnych wydarzeniach i na nowo cieszy się stałą relacją, gdzie znalazło się miejsce na uczucia.
Nie warto się wstydzić
35-letnia Ania twierdzi, że dopiero od kilku lat bardzo świadomie podchodzi do spraw seksualnych, a wszystko dlatego, że jest szczera sama ze sobą i ze swoim partnerem.
- Wcześniej też było fajnie, ale to przypominało takie błądzenie po omacku: raz się udawało, a raz nie. Teraz wiem, czego potrzebuję w związku, by być szczęśliwą i spełnioną kobietą. W łóżku też są rzeczy, które uwielbiam i działają na mnie od razu i takie, które innym się podobają, a mnie nie specjalnie. Po co marnować czas na pieszczoty oralne, skoro moja łechtaczka dużo lepiej reaguje na dotyk? – zwierza się Ania. – Powiedziałam o tym mojemu partnerowi i dzięki temu często funduje mi serię wielokrotnych orgazmów, bo wie, co zrobić, żeby mnie zaspokoić. Często też pytamy się nawzajem: „Kochanie, na co masz dzisiaj ochotę? Zrobię wszystko, co zechcesz” i wtedy dodajemy sobie nawzajem odwagi do kolejnych zwierzeń – śmieje się Ania, a jej zadowolona twarz zdradza, że warto taką metodę wprowadzić w każdej sypialni…