Mama i kolarka – duet nierozerwalny
Jedni mówią, że wychowanie dziecka to praca na pełny etat. Inni, że wszystko da się pogodzić. Prawda jest, jak zwykle, po środku. Kasia Solus-Miśkowicz i Ania Urban są kolarkami górskimi, które po urodzeniu dzieci wróciły do zawodu i jednocześnie do swojej pasji. - To, że mnie “przygarnięto” i zapewniono mi wszystko, co potrzebuje sportowiec sprawiło, że wróciłam do profesjonalnego sportu. – stwierdza Kasia.
Kasia ściga się w krótkich i bardzo intensywnych zawodach - cross country. Ania bierze udział w długich dystansach (maratonach) - trwających nawet po 6 godzin. Kasia do sportowej formy wracała z trudem, ale ze wsparciem zespołu i zapałem. Natomiast Ania do ostatnich dni ciąży jeździła na nartach i z rowerem praktycznie się nie rozstawała. Porozmawiałyśmy o ich życiu na co dzień i czy faktycznie udaje im się godzić rolę matki i kolarki.
Julia Wiśniewska, Wirtualna Polska: Po urodzeniu dziecka powrót do formy nie jest łatwą sprawą, a jeśli jest się sportsmenką, w tak wymagającym kolarstwie MTB, to na pewno wyzwanie. Jak wam się to udało?
Katarzyna Solus-Miśkowicz: Po ciąży i urodzeniu dziecka organizm jest w strasznym stanie, dlatego jako sportowiec chciałam to zmienić. Tak naprawdę nie planowałam powrotu do sportu, tylko do akceptowalnej dla siebie formy. Rower był pierwszym pomysłem. Jest on dla mnie najbardziej znaną i lubianą formą aktywności. Chociaż było “arcytrudno”, bo każdy trening pokazywał jak bardzo jest źle. Niesamowicie bolało zmuszenie organizmu do systematycznego wysiłku, ale nie zrezygnowałam, nie rzuciłam roweru w kąt. Wiedziałam, że tylko systematyczny trening sprawi, że wrócę do formy i będę się lepiej czuć. Od nowa pokochałam ten sport. Doświadczenie i spokojne podejście do tematu mojego trenera pomogły mi szybciej wrócić do formy. Nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie perspektywy i Zespół Volkswagen Samochody Użytkowe MTB Team. Gdy ma się już rodzinę, to ona jest najważniejsza. Dbanie o nią i zapewnienie jej bytu staje się najważniejsze. To, że mnie “przygarnięto” i zapewniono mi wszystko, co potrzebuje sportowiec sprawiło, że wróciłam do profesjonalnego sportu.
Anna Urban: Sport w moim życiu był od zawsze. Jestem absolwentką sportowej uczelni i mam uprawnienia trenerskie w kilku dziedzinach. Faktycznie tych dyscyplin było kilka. Najpierw fascynacja lekkoatletyką, przez kilka lat uprawiałam trójskok. Potem, już na studiach, tenis ziemny - pracowałam z dziećmi w szkółce tenisowej. Zimą zaś narty. Rower towarzyszył mi odkąd pamiętam. Kiedy byłam w ciąży również, więc nie było szansy żeby z tego rezygnować. Pierwszą córkę urodziłam w styczniu i jeszcze tydzień przed porodem śmigałam na nartach. Jedynym problemem wtedy był dobór garderoby. Druga ciąża też była aktywna… rower, bieganie, oczywiście dopóki to było możliwe. Pewnie dlatego powrót do pełnej sprawności nie trwał długo, bo nie było aż takiej przerwy.
W jakim wieku są wasze dzieci?
Kasia: Mój syn Ksawery, skończył trzy lata w maju.
Ania: Mam dwie super córy - 12 i 6 lat.
To jak wam się udaje godzić życie zawodowe i życie rodzinne? W waszym przypadku to jest trochę jak praca superbohaterki.
Kasia: Niezastąpiona w tym jest rodzina i jej pomoc. Gdy wiem, że zostawiam dziecko pod dobrą opieką, mogę skupić się na swojej pracy. Do tego mój mąż również pracuje w tym samym zespole co ja, więc dzięki temu na dłuższe wyjazdy, takie jak zgrupowania, mamy możliwość zabierać naszego syna.
Ania: Kolarstwo jest bardzo ciężkim sportem, chyba najbardziej wymagającym z tych, z którymi miałam styczność do tej pory. Treningi zajmują dużo czasu, w okresie przygotowawczym jest to nawet 4-5 godzin dziennie. Do tego dochodzi regeneracja i przygotowanie zbilansowanych posiłków. Momentami naprawdę ciężko to pogodzić z życiem rodzinnym i zawodowym. Gdyby nie rodzina, to śmiało mogę stwierdzić, że byłoby to nierealne. Mam ogromne wsparcie od mojego męża, rodziców i siostry. To oni na czas moich wyjazdów zajmują się dziewczynkami.
Ile lat uprawiacie kolarstwo górskie?
Kasia: W zawodach zaczęłam startować już w wieku 12 lat. Profesjonalnie do tego podchodzę i ścigam się od ponad 12 lat. Od 17 roku życia praktycznie jestem w kadrze Polski, a co roku trzeba się starać o kwalifikację.
Ania: Kolarstwo górskie od zawsze mnie pasjonowało. Można powiedzieć, że na rowerze jeżdżę od dziecka. Zawodowo ścigam się jednak od kilku lat. Jak już wspominałam, uprawiałam inne dyscypliny i trochę czasu mi zajęło, zanim znalazłam to, w czym się naprawdę spełniam. Lubię ciężko trenować, uwielbiam tę adrenalinę i cały świat kolarski. Poznałam dzięki temu mnóstwo wspaniałych ludzi i miejsc w całej Europie.
Gdybyście miały opisać wasz dzień podczas sezonu, to jak on wygląda?
Kasia: To zależy czy jesteśmy w domu, czy na wyjeździe. Gdy jestem w domu, czy to jest pomiędzy wyścigami, czy w okresie przygotowawczym lub roztrenowania, to zajmuję się nie tylko treningami, ale obowiązkami domowymi, rodziną oraz dodatkowymi zadaniami. Ostatnio organizowałam akcję społeczną, prowadziłam ćwiczenia dla grupy kobiet, ale najczęściej zajmuję się dziećmi. Gdy jestem poza domem, moja rodzina zajmuje się moim synem, gdy wracam to ja ganiam za bandą łobuzów. Na zawodach wszystko obraca się wokół roweru, jedzenia i wyścigu. Staramy się wtedy już nie rozpraszać innymi rzeczami.
Czyli pełne skupienie… Aniu, a jak jest u Ciebie?
Ania: Mój dzień w trakcie sezonu zazwyczaj jest podporządkowany pod zadany trening. Kiedy jest ciężki i długi, to raczej staram się robić go rano, kiedy dziewczynki są w szkole. Potem mam czas na pozostałe sprawy i dla rodziny. Koniec tygodnia oznacza zazwyczaj pakowanie się na zawody i planowanie podróży.
Jak trafiłyście do drużyny, w której obecnie jesteście?
Kasia: Mój trener, Bogdan Czarnota, tak naprawdę delikatnie namawiał mnie do powrotu do sportu. Jako jedyny z nielicznych utrzymywał ze mną kontakt w czasie, gdy już nie należałam do środowiska kolarskiego. Nie chciałam się po znajomością dostać do klubu, więc szukałam na własną rękę grupy na rok 2016, aby mieć jakieś wsparcie. Gdy się o tym dowiedział, prawie się obraził i od razu dostałam angaż.
Ania: W zasadzie jedyną drużyną w kraju, która ściga się na poziomie międzynarodowym jest nasza drużyna. Stawiają na jakość, nie na ilość. Moim celem na ten sezon były starty w maratonach UCI (taki Puchar Świata w Maratonie), więc wybór był oczywisty. Z tego miejsca bardzo dziękuje managerowi oraz trenerowi, że przygarnęli mnie do ekipy. To zaszczyt, że mogę jeździć w jednej drużynie z najlepszymi zawodnikami w kraju.
Co już za wami w tym roku?
Kasia: Za mną już wiele punktowanych wyścigów w Europie, a są one ważne, ponieważ 3 najlepsze Polki z rankingu światowego zbierają od maja 2018 r. do maja 2020 r. punkty do Igrzysk Olimpijskich, po to abyśmy mogły tam wystąpić, jako reprezentantki naszego kraju. Teraz rozpoczyna się druga część sezonu, która jest najważniejsza. Czekają nas najpierw Mistrzostwa Polski, następnie Europejskie Igrzyska, puchary Świata oraz Mistrzostwa Świata we wrześniu. W tej chwili łapiemy oddech razem z kolegami, a za chwilę zabieramy się do jeszcze cięższej pracy.
Ania: Za nami już pierwsza część sezonu. Wiele wspaniałych wyjazdów. Zgrupowanie, Mistrzostwa Europy w Maratonie, starty w całej Europie, gdzie mam nadzieję godnie reprezentujemy nasz team.