Marek Michalak komentuje sprawę Dawida Ż. "Dorosły nie jest władcą"
Ojciec Dawida Ż. potraktował go jak własność. Zabrał, wywiózł i nie poinformował matki. Zdaniem Marka Michalaka, byłego Rzecznika Praw Dziecka, porwania rodzicielskie to często zjawisko, z którym trzeba w końcu zrobić porządek.
Klaudia Stabach, Wirtualna Polska: To kto ponosi odpowiedzialność za śmierć Dawida?
Marek Michalak, Instytut Praw Dziecka im. Janusza Korczaka, Rzecznik Praw Dziecka w latach 2008-2018: Jest zdecydowanie za wcześnie, by powiedzieć, kto wyłącznie ponosi winę. Niewątpliwie winnym jest sprawca śmierci dziecka. To nietypowy przypadek, bo nie wiemy i pewnie nie dowiemy się, co siedziało w głowie ojca Dawida. Obawiam się, że nawet na koniec postępowania będzie trudno wskazać jednoznacznie winnego.
Jak pan uważa, dlaczego doszło do tej tragedii? Czy w tym przypadku zawinił system?
Nie jesteśmy w stanie systemowo zapobiec wszystkim tragediom, ale z pewnością możemy minimalizować ich liczbę i zakres. Nie mam wglądu w dokumenty dotyczące sprawy Dawida, dlatego nie mogę tak zaocznie wyciągać wniosków. Jednak jedno jest pewne. Państwo powinno lepiej monitorować losy każdego dziecka oraz udzielać wsparcia psychologicznego zarówno skonfliktowanym rodzicom, jak i ich dzieciom.
Na trzy tygodnie przed zaginięciem Dawida matka wyprowadziła się od męża i zawiadomiła prokuraturę o znęcaniu psychicznym nad nią. Czy to nie jest wystarczający dowód pokazujący skalę problemów w tej rodzinie?
Jakakolwiek przemoc jest zła, ponieważ zawsze jest destrukcyjna. Przeprowadzono wiele badań pokazujących, jak bardzo jest szkodliwa. Od znęcania psychicznego do maltretowania. Tymczasem wiele wpływowych osób, piastujących wysokie stanowiska, próbuje minimalizować problem.
Z przerażeniem obserwuję, jak wmawia się, że jedna osoba musi znieść presję drugiej, skoro zdecydowały się być razem. To niedopuszczalne. Relacje międzyludzkie nie powinny polegać na przemocy. To, że tak było przez dziesięciolecia, nie znaczy, że tak musi być i dzisiaj.
W debacie publicznej pojawiają się głosy doszukujące się winy po stronie matki. Jaka była jej rola w tej sytuacji?
Przysłowiowe rzucanie kamieniem w tę kobietę jest bardzo nie na miejscu. Gdyby wiedziała, co się wydarzy, to może postąpiłaby inaczej. Ciężko jest mieć ciągle w głowie myśl, że drugi rodzic może skrzywdzić dziecko, jeśli nie ma się ku temu konkretnych powodów. Po fakcie wszyscy są mądrzejsi.
Czy jako Rzecznik Praw Dziecka dostawał pan wiadomości od kobiet, których mężowie w akcie zemsty wyrządzali krzywdę dzieciom?
Tak, ale także od mężczyzn, których byłe żony postępowały podobnie. Właściwym przykładem są np. porwania rodzicielskie. Skala tego zjawiska jest o wiele większa niż nam się wydaje, ponieważ nie każdy przypadek trafia do opinii publicznej. Przez wiele lat wnioskowałem o uregulowanie prawne porwań rodzicielskich. Złożyłem stosowne projekty u Ministra Sprawiedliwości i Prezydenta. Niestety wciąż są w zawieszeniu, nabierają mocy urzędowej.
Ojciec Dawida zabrał go bez wiedzy matki i nie poinformował, gdzie jedzie. Tak jakby syn był jego własnością. To popularne zachowanie?
Niestety rodzice w konflikcie rozwodowym często tak robią. Mówią: to jest moje dziecko, moja sprawa, ja będę decydować. Tymczasem jest zupełnie na odwrót. Rodzice muszą zrozumieć, że dziecko nie jest własnością żadnej ze stron.
Czy Rzecznk Praw Dziecka może w tym pomóc?
Kończąc kadencję, zostawiłem projekt nowego Kodeksu Rodzinnego, gdzie zasugerowałem odejście od pojęcia władzy rodzicielskiej na rzecz odpowiedzialności rodzicielskiej. Proszę zauważyć, jak to już całkiem inaczej brzmi. Dorosły nie jest władcą, tylko spoczywa na nim odpowiedzialność za dziecko. Często za słowami idą myślenie i czyny, a my musimy nauczyć się, że dziecko nie jest przedmiotem.
Zobacz także: Marek Michalak sprzeciwił się skandalicznej ustawie. Nie tylko "jedno uderzenie" go boli
Jakie wnioski powinniśmy wyciągnąć po tragedii z Grodziska Mazowieckiego?
Że dzieci są podmiotami i krzywdzić ich nie wolno – nigdy. Rządzący powinni pochylić się nad stworzeniem i wdrożeniem narodowej strategii walki z przemocą wobec dzieci, o co kilkakrotnie apelowałem. Tak naprawdę, to każdy powinien czuć się odpowiedzialny za losy dziecka.
Ma pan na myśli najbliższe otoczenie rodziny?
Zarówno bliscy, jak i nauczyciele, służba zdrowia czy sądy. Do przemocy trzeba podchodzić profilaktycznie, a nie tylko działać, gdy doszło do tragedii. Leczenie to lizanie ran, ale najpierw państwo powinno rozłożyć szeroki wachlarz zapobiegania.
Jak miałaby wyglądać ta profilaktyka?
Chciałbym, aby każda wpływowa osoba ugryzła się w język, zanim stwierdzi, że była wychowywana twardą ręką i dlatego wyrosła na porządnego człowieka. Żeby politycy nie mówili, że rodzina jest święta, nawet gdy bije się w niej dzieci. Przemoc zawsze trzeba zwalczać. Ona jest jak chory konar, którego nie da się wyleczyć, tylko należy go odciąć.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl