83-letnia Freda Pickering z Wielkiej Brytanii uważała, że nie ma już nikogo bliskiego na świecie. Do czasu, kiedy pewnego dnia przyszedł do niej list. Zaczynał się słowami: "Zanim dokończysz czytanie, sugeruję, żebyś zrobiła sobie filiżankę herbaty i usiadła w ulubionym fotelu. Nie, to nie są złe wieści, jednak te informacje mogą cię zszokować i zaskoczyć. Otóż, prawdopodobnie jesteś moją matką".
83-letnia Freda Pickering z Wielkiej Brytanii uważała, że nie ma już nikogo bliskiego na świecie. Do czasu, kiedy pewnego dnia przyszedł do niej list. Zaczynał się słowami: „Zanim dokończysz czytanie, sugeruję, żebyś zrobiła sobie filiżankę herbaty i usiadła w ulubionym fotelu. Nie, to nie są złe wieści, jednak te informacje mogą cię zszokować i zaskoczyć. Otóż, prawdopodobnie jesteś moją matką”.
Odkąd w grudniu 1948 roku Freda oddała swoją córeczkę do adopcji, nie miała o niej żadnych informacji. Zastanawiała się często, co u niej, ale nie wiedziała nawet, co się z nią dzieje. Co ciekawe, z listu wynikało, że widywała swoją córkę regularnie, dwa razy dziennie, przez siedem lat!
Tekst: na podst. Dailymail.co.uk/(sr/mtr), kobieta.wp.pl
Zbieg okoliczności
Freda Pickering przez wiele lat pracowała jako kierowca szkolnego autobusu. Patrząc na wesołych uczniów, często zastanawiała się, co dzieje się z jej własną córką. Okazało się, że odpowiedź była na wyciągnięcie ręki. Carole Davies przez 7 lat, dzień w dzień, podróżowała autobusem prowadzonym przez jej biologiczną matkę.
Prawda wyszła na jaw dopiero po 57 latach, kiedy Carole postanowiła ją odnaleźć.
Poród z zaskoczenia
Wszystko zaczęło się, kiedy Freda w wieku 19 lat zakochała się w dużo starszym chorwackim uchodźcy. Liczyła na to, że wspólnie ułożą sobie życie, ten jednak wkrótce odszedł od niej i ożenił się z inną kobietą.
Naiwna 19-latka nie zorientowała się nawet, że jest w ciąży. Urodziła dziecko w swoim domu, w brytyjskim Collingham. Wspomina, jak weszła do pokoju swojej matki, niosąc noworodka. „Mamo, chyba mam dziecko”, powiedziała nieśmiało.
Adopcja
-Pewnej nocy poczułam silny ból brzucha – wspomina teraz już 83-letnia Freda. – Myślałam, że dzieci są wycinane z wnętrza matki. Jednak nagle ta mała istota upadła na ziemię.
Niezamężna 19-latka nie miała szans na to, żeby zachować dziecko przy sobie. Zrobiła to, czego od niej oczekiwano: oddała małą Carole do adopcji. – Chociaż marzyłam, żeby ją zostawić, wiedziałam, że nic nie mogę zrobić w tej kwestii – wspomina.
Część życia
Carole została adoptowana przez parę, która mieszkała zaledwie kilkanaście kilometrów od domu Fredy. Kiedy zaczęła uczęszczać do szkoły, codziennie jechała autobusem prowadzonym przez jej biologiczną matkę. Żadna z kobiet nie może przypomnieć sobie choćby jednej wymiany zdań. Freda cieszy się jednak, że były tak blisko. – Miło jest myśleć, że stanowiłam część jej życia, kiedy była mała – uważa.
Freda w międzyczasie ułożyła sobie życie. Wyszła za kierowcę autobusu Rona Pickeringa. – Niestety, nie mogliśmy mieć dzieci. Przez wiele lat cierpiałam z tego powodu, że nie mamy pełnej rodziny – wspomina.
Odnalezione
Kiedy po 49 latach małżeństwa Ron umarł, Freda myślała, że została zupełnie sama na świecie. Jednak rok później dostała słynny list od swojej córki. Carole, teraz 64-letnia, opisywała w nim, że była dwukrotnie zamężna, ma dwoje dzieci i troje wnucząt.
Na końcu listu poprosiła swoją matkę o kontakt. Zaznaczyła jednak, że zrozumie, jeżeli nie będzie chciała się spotkać. Jednak Freda potrzebowała tylko kilku sekund, żeby podjąć decyzję. – Właściwie jak tylko przeczytałam list, od razu podniosłam słuchawkę – wspomina. – Dziwne było słyszeć jej głos. Właściwie nigdy przedtem go nie słyszałam.
Jak matka z córką
Carole, która pracuje jako nauczycielka, twierdzi, że nigdy nie miała pretensji o to, iż matka oddała ją do adopcji. – Zawsze rozumiałam, że to musiała być trudna decyzja – mówi.
Kobieta od zawsze widziała, że jest adoptowana. Okazało się, że odnalazła swoją matkę dzięki genealogowi-amatorowi. – Nie miałam pojęcia, że kobieta, która podwoziła mnie do szkoły, to moja mama. Byłyśmy w szoku, kiedy o tym rozmawiałyśmy – wspomina.
Teraz kobiety utrzymują stały kontakt. Regularnie do siebie dzwonią i odwiedzają się. Carole uważa, że ich relacje wyglądają jak u każdej matki i córki.
Tekst: na podst. Dailymail.co.uk/(sr/mtr), kobieta.wp.pl