Matki Polki na Wyrębie lecą do papieża. Chcą, żeby upomniał się o polską przyrodę
Za górami, za wyciętymi lasami działają Matki Polki na Wyrębie. Jakiś czas temu kilka mam skrzyknęło się, by zaprotestować przeciwko "lex Szyszko". Karmiły swoje dzieci w miejscach, gdzie jeszcze do niedawna rosły drzewa. Wiele osób myślało, że to tylko taka jednorazowa akcja. Dziś Matki Polki szykują się na audiencję u papieża.
O ich pierwszej akcji pisałyśmy w marcu tego roku. Wtedy zdjęcia karmiących na wyrębie mam obiegły cały kraj. - Poczułam bezsilność, niemoc. Mam pięciomiesięcznego synka Ignasia i chciałabym, żeby wychował się wśród zieleni, a nie tylko betonu – mówiła wtedy w rozmowie z WP Kobieta Cecylia Malik.
Co ją tak zdenerwowało? Przypomnijmy, że 1 stycznia br. złagodzono przepisy dotyczące wycinki drzew na prywatnych posesjach. Właściciel nieruchomości nie musi mieć zezwolenia, żeby wyciąć drzewo na swojej działce. To wprowadziło w ruch piły w całej Polsce.
- Codziennie z 5-miesięcznym Ignasiem i naszą suką husky jedziemy z mężem do lasu i robimy zdjęcie na ściętym drzewie, gdy karmię synka. Planuję prowadzić tę akcję jeszcze przez miesiąc. To mój wyraz protestu. Chcemy wysłać zdjęcie matek karmiących na wyrębie parze prezydenckiej z apelem o to, by włączyli się do walki ze smogiem, z wycinką drzew. Planujemy też pojechać do papieża Franciszka i prosić go o to, żeby ekskomunikował ministra Szyszkę i żeby nakazał księżom, by podczas kazań mówili, że wycinanie drzew jest grzechem - tłumaczyła Cecylia Malik.
Do karmiącej Cecylii dołączyły niedawno inne kobiety i na znak protestu przyszły nakarmić swoje dzieci wśród ściętych drzew krakowskiego Parku Lotników. Podobne akcje zorganizowano później w Warszawie i w Białymstoku.
Franciszek – pierwszy ekolog
- Jedziemy! Wyruszamy w poniedziałek. Jedzie pięć mam, wszystkie z dziećmi. Będzie z nami też dwóch tatusiów. Nie jest łatwo to ogarnąć. Wyjeżdżamy o 6 rano z Krakowa, potem przesiadka w Warszawie i lecimy prosto do Rzymu. We Włoszech zostajemy do czwartku. We wtorek chcemy przejść się do wszystkich biur papieskich i zostawić naszą książkę, a w środę mamy wejściówki na grupową audiencję - opowiada nam dziś Cecylia Malik, nieformalnie założycielka Matek Polek na Wyrębie.
Matki Polki po sukcesie kilku wydarzeń w kraju postanowiły ruszyć w świat. Padło na Watykan. Na wyjazd zbierały na portalu crowdfundingowym polakpotrafi.pl.
O swojej zbiórce pisały tak:
"Lecimy do Papieża Franciszka, ponieważ uważamy, że ochrona przyrody to sprawa moralności. Traktowanie jej wyłącznie przedmiotowo uważamy za nieetyczne. Papież jest autorem encykliki pt. "Laudato si". W trosce o wspólny dom, w której nawołuje do podmiotowego traktowania przyrody i zaprzestania jej niszczenia. W encyklice Papież zadaje podstawowe pytanie: Jaki rodzaj świata chcemy przekazać tym, którzy będą po nas, dorastającym dzieciom?. Minister Szyszko powołuje się na słowa papieża, jednocześnie działa wbrew wykładni jego encykliki".
- Chcemy zrobić cokolwiek, żeby Polska nie była niszczona - mówi Malik. - Poznałam wielu ekologów. Ja sama protestuję od sześciu lat. Wielu działaczy to ateiści, niektórzy to buddyści. Każdy ma inny światopogląd. Ale wszyscy niesamowicie ciepło przyjęli tę encyklikę papieża. Byli poruszeni, że oficjalne stanowisko głowy Kościoła katolickiego jest takie, że musimy skupić się na obronie planety, naszego wspólnego domu. W Polsce katolickie media opowiadają się za "lex Szyszko". To, co mówi głowa Kościoła, jest sprzeczne z tym, co promuje część katolików w naszym kraju.
Mamy zawiozą więc do Rzymu książkę z apelem polskich matek, nie organizacji ekologicznych, by papież włączył się w ochronę przyrody w kraju nad Wisłą. - Mamy też aktualny raport Greenpeace o tym, co teraz dzieje się w Puszczy Białowieskiej. Krakowski Alarm Smogowy napisał raport o stanie powietrza. Towarzystwo na rzecz Ziemi z Oświęcimia przygotowało dla nas raport o tym, jak rząd planuje zdewastować naturalne rzeki w Europie, co będzie gorsze niż "lex Szyszko" - dodaje Cecylia.
Z cycem na wiórach
Jak podkreślają członkinie Matek Polek na Wyrębie, nie są organizacją polityczną, czy nawet ekologiczną. To oddolna inicjatywa obywatelska działająca na rzecz polskiej przyrody. - Uważamy, że przyroda jest naszym wspólnym dobrem, dziedzictwem, które należy chronić i przekazywać w jak najlepszym stanie następnym pokoleniom - piszą o sobie.
Były już częścią protestu przeciwko wycince drzew na początku tego roku. Wtedy, dzięki nagłośnieniu sprawy, posłowie przegłosowali poprawki do sławnego już "lex Szyszko". Zdjęcia Polek pokazywano w brytyjskim "Guardianie" i kilku włoskich gazetach.
Cecylia przyznaje, że znikające drzewa poruszyły kobiety, które wcześniej nigdy nie chodziły na protesty. Kiedy ekolodzy przykuwają się do drzew albo kładą się pod koparkami, one karmią swoje dzieci piersią wśród wyciętych drzew.
- Nasze działania pobudziły kreatywność, mamy same angażowały się w kolejne akcje. Myśmy wykreowały symbol. Walczymy symbolem Matki Polki, czymś, co każdy rozumie i zna, czymś, co jest związane z Matką Ziemią i całą resztą archetypów - opowiada.
Matki Polki na Wyrębie nie jest pierwszą akcją artystyczno-ekologiczną, którą zainicjowała Cecylia Malik. W 2009 i 2010 roku prowadziła projekt artystyczny "365 drzew". - Każdego dnia przez rok wspinałam się na jedno drzewo. Była to moja prywatna rebelia, mały bunt. W tym czasie dołączyłam do Facebooka. Uznałam, że to medium jest idealne, by codziennie wrzucać fotkę i opis - gdzie znajduje się dane drzewo, jaki to gatunek. Długo wyszukiwałam odpowiednie miejsca. Z wykształcenia jestem malarką i ważne były dla mnie również aspekty wizualne. Specjalnie dobierałam ubrania, które stały się akcentem barwnym. Dokumentowałam też zmiany pór roku. Traktowałam to jako swoisty pamiętnik - opowiada artystka.