Matki skrytykowały Agnieszkę Hyży. W Polsce nie można przyznać się do problemów macierzyńskich
Dziennikarka zdradziła, że nie potrafiła od razu pokochać córki. Internautki nie zostawiły na niej suchej nitki: "Okropny babsztyl, jak jej nie wstyd tak mówić". W Polsce każde odstępstwo od wizerunku Matki Polki traktowane jest jako wynaturzenie.
Agnieszka Hyży opowiedziała o ciężkich chwilach, które przeżyła tuż po urodzeniu córki. Dziennikarka przyznała się, że miłość do dziecka nie pojawiła się od razu. "Patrzyłam na Martę i nic nie czułam. Z płaczem zadzwoniłam do mojej jednej i drugiej przyjaciółki i mówię, że coś jest ze mną nie tak, ja nic nie czuję. (…). To była miłość, która zadziałała jak bomba z opóźnionym zapłonem: wybuch nastąpił dużo, dużo później. I nie tydzień później, czy dwa, tylko kilka miesięcy, wtedy zorientowałam się, że ja już nie funkcjonuję bez dziecka” – powiedziała w wywiadzie dla serwisu Babybyann Agnieszka Hyży.
Wyznanie dziennikarki wywołało lawinę krytyki. "Zachowaj ten wywiad i pokaż go swojej córce damulo, na pewno będzie szczęśliwa. Okropny babsztyl , jak jej nie wstyd tak mówić" – napisała jedna z internautek. "Dzieciątko kocha się jeszcze nienarodzone, a jak się go zobaczy to miłość bezgraniczna jest, do maleństwa. Nie rozumiem takiej dziuni co mówi, że dopiero z czasem pojawiła się u niej do córki, widocznie nie chciała jej” – czytamy w kolejnym komentarzu.
Historia Agnieszki Hyży pokazała, że w Polsce tego typu publiczne wyznanie to wciąż jak wystawianie się na lincz. Matki znad Wisły samozwańczo odbierały "wyrodnej" kobiecie prawo do nazywania się dobrą opiekunką. Tutaj nie może być odstępstw od reguły - dziecko kocha się od pierwszej sekundy po urodzeniu, a nawet po poczęciu. A jeśli się nie kocha, to się o tym nie mówi. I nieważne, że Baby Blues, czyli smutek poporodowy dotyka prawie 80 proc. świeżo upieczonych matek.
Krytyka i terapia
Nie tylko Agnieszka Hyży została skrytykowana za przyznanie się do odstępstwa od "macierzyńskiej reguły”. Podobnie było w przypadku mojej znajomej Eli, która przez kilka lat twierdziła, że nie czuje nic do swojego syna. Kobieta w chwili zajścia w ciążę miała 32 lata, bezmiar obowiązków zawodowych związanych z zajmowaniem wysokiego stanowiska i przekonanie, że jeszcze nie jest gotowa na dziecko. Jednak z każdym miesiącem ciąży zmieniało się jej podejście i tuż przed porodem uważała, że syn to dar od losu.
Po urodzeniu sytuacja wróciła do punktu wyjścia. Pojawiły się lęki i niechęć do Jasia. Im bardziej uświadamiała sobie, że nic nie czuje do swojego syna, tym gorszy był jej stan psychiczny. Ela wyżaliła się mężowi, mamie i koleżankom. Wszyscy weszli w komitywę i wspólną decyzją wysłali Elę na terapię, jednocześnie odsuwając ją od syna. Mówili, że boją się o jego bezpieczeństwo. Kobieta spędziła na kozetce prawie 3 lata.
Pomoc fachowca pomogła jej rozumieć, że może być dobrą matką i ma pełne prawo do wychowania swojego dziecka, pomimo tego, że nie potrafiła jednoznacznie stwierdzić, że je kocha. Dzisiaj Ela docenia terapię, ale z drugiej strony zauważa, że odsunięcie jej od dziecka i krytykowanie przez bliskich jedynie spotęgowało w niej poczucie winy. – Wpadłam w błędne koło, im bardziej oni mnie odsuwali, tym bardziej czułam, że muszę się leczyć – przyznaje Ela.
Kobiety przelewają swoje lęki na inne
Zdaniem dr Hanny Hamer, psycholożki społecznej i psychoterapeutki, w Polsce panuje powszechnie silny stereotyp świętości macierzyństwa. Wiele kobiet czuje się zdominowanych przez wymagania otoczenia, by od razu po porodzie, a często nawet i przed, były znakomitymi, pełnymi poświęcenia matkami. - Ciąża, to dla wielu pań bardzo trudny okres. Baby Blues jest powszechny; kobiety miewają lęki różnego typu, niektóre same czują się dziećmi, boją się zmiany trybu życia i zamknięcia w jednej życiowej roli – mówi w rozmowie z WP Kobieta dr Hamer.
Psycholog jednoznacznie stwierdza, że w tej kwestii nagonka na matki jest ogromnym złem. - Krytyka to dowód, powiem brutalnie, ograniczenia umysłowego. Terapia bywa pomocna, ale nie trwająca latami, tylko poznawczo-behawioralna ze sprawdzonym psychoterapeutą. 7-8 spotkań całkowicie wystarcza – mówi dr Hamer.
Jednak krytykowanie kobiet, które przyznają się do problemów macierzyńskich ma swoje podłoże. - Polki, zarówno nie-matki, jak i matki przelewają swoje lęki na inne panie, wymagając od nich postawy niezłomnej, jakby chcąc przekonać siebie, że to możliwe i konieczne. Dla siebie jesteśmy wyrozumiałe, dla innych niestety nie zawsze – tłumaczy psycholożka.
Hanna Hamer, która jest wykładowczynią i autorką 23 książek, apeluje do wszystkich kobiet, które znalazły się w podobnej sytuacji jak Agnieszka Hyży czy Ela: - Drogie Matki! Nie dajcie sobie wmówić, że jesteście dziwaczne i złe, to nieprawda. Macie prawo mieć problemy związane z macierzyństwem. Większość z nas takie ma, naprawdę! Mówcie zaufanym osobom o swoich problemach, a na krytykę reagujcie asertywnie, np. "To najtrudniejsze dla mnie myśli oraz uczucia i kiedy mnie krytykujesz czuję lęk oraz bezsilność i chce mi się płakać. Mam do ciebie żal, a to niedobrze wróży naszej znajomości. Może więc zamiast tego polecisz mi dobrego terapeutę, który mnie zrozumie? Chcę pomóc sobie i dziecku".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl