Depresję da się przeżyć!
Trudno ją zaakceptować. Kiedy nas dopada, najczęściej długo nie zdajemy sobie sprawy, że brak energii, kiepska samoocena, spadek nastroju, gorszy apetyt to wynik choroby. A skoro tak, trzeba ją wyleczyć. Tylko jak?
Trudno ją zaakceptować. Kiedy nas dopada, najczęściej długo nie zdajemy sobie sprawy, że brak energii, kiepska samoocena, spadek nastroju, gorszy apetyt to wynik choroby. A skoro tak, trzeba ją wyleczyć. Tylko jak?
Radzimy sobie w życiu codziennym z coraz większym trudem, aż wreszcie sami lub z pomocą bliskich trafiamy do specjalisty – lekarza psychiatry. I jest to jedyne właściwe, racjonalne wyjście z sytuacji, ponieważ tylko lekarz może zdiagnozować depresję i zalecić odpowiednie leczenie. Zanim jednak podejmiemy ten najważniejszy krok, zadajemy sobie pytania: dlaczego właśnie mnie to spotkało? Czy jestem wariatem, że mam iść do psychiatry? Czy trafię do jakiejś bazy danych i dostanę „żółte papiery”? Może lepiej iść do psychologa albo neurologa? Co będzie, jeśli lekarz każe mi brać psychotropy, czy się od nich uzależnię? Czy będę musiał brać leki do końca życia? Może spróbuję sam się wyleczyć lekami bez recepty albo poczekać aż samo przejdzie? A w ogóle jak to jest na takiej wizycie psychiatrycznej – będą mi zadawać jakieś intymne pytania, czy inaczej grzebać w głowie? Warto odpowiedzieć na te najczęściej zadawane pytania i rozwiać wszelkie wątpliwości.
DLACZEGO JA?
Jeśli depresja dotyka nas nagle, bez widocznego powodu, w sytuacji, która obiektywnie nie jest adekwatna do naszego stanu, zastanawiamy się, dlaczego trafiło na mnie. Przecież inni są w trudniejszej sytuacji albo przeżywają prawdziwe tragedie i nie chorują.
Najlepiej odpowiedzieć, porównując się do żaglówek pływających po wzburzonym morzu. Jedne mają solidne, stabilizujące kile, inne krótkie i słabe. Kiedy wiatr jest mały lub średni, jedne i drugie przechylają się, ale wracają do pionu. Jeśli wiatr jest silniejszy, te z krótszymi kilami przewracają się i nie mogą podnieść bez pomocy.
Podobnie jest z ludźmi. Rodzimy się z pewną genetyczną odpornością na stres. Jedni są bardziej odporni i nie powali ich największa nawet zawierucha, a inni mniej, więc kumulujący się stres wyzwala w nich mechanizm obronny w postaci depresji.
Profesor Rosenberg wysnuł niedawno dosyć kontrowersyjną teorię, że depresja nie jest chorobą, a ewolucyjną odpowiedzią naszych organizmów na tempo życie, presję i skok rozwojowy. Aby się do niego ewolucyjnie przystosować, ludzki organizm potrzebowałby kilku pokoleń, a nie tylko jednego.
PSYCHIATRA, PSYCHOLOG CZY NEUROLOG?
Często boimy się stygmatyzacji, etykietki wariata, a przecież psychiatra to taki sam specjalista jak kardiolog lub ortopeda. Psychiatria zajmuje się tym, co jest związane z ludzką psychiką. Nie tylko poważnymi chorobami, ale też wszelkimi zaburzeniami psychosomatycznymi, głównie na podłożu biochemicznym, np. leczeniem bezsenności, uzależnieniami, dysfunkcjami seksualnymi itp.
Natomiast neurologia to dziedzina zajmująca się chorobami obwodowego i ośrodkowego układu nerwowego, ale przede wszystkim na podłożu fizycznym, czyli wszelkimi uszkodzeniami. Psychiatria i neurologia są oczywiście pokrewne, ale z zaburzeniami nastroju powinniśmy udać się do psychiatry.
Psychiatria i neurologia to dziedziny medycyny, a specjaliści w tych dziedzinach to lekarze. Psycholog natomiast nie jest lekarzem i nie przepisuje leków. Jest to zawód humanistyczny zajmujący się mechanizmami rządzącymi psychiką i ludzkim zachowaniem.
Kiedy depresja wymaga leczenia lekami, nie można go zastąpić wyłącznie psychoterapią. Najpierw pacjent musi odzyskać sprawność i chęć do pracy nad sobą. Zdarza się jednak, że przy lżejszych formach depresji zaleca się wyłącznie psychoterapię. Powinien o tym decydować lekarz.
JAK WYGLĄDA WIZYTA U PSYCHIATRY? Badanie psychiatryczne polega na spokojnej rozmowie o problemach pacjenta. Głównie mówi pacjent, a lekarz zadaje dodatkowe pytania, ale nie trzeba na nie odpowiadać, jeśli się nie ma ochoty. Rozmowa jest przeprowadzana bez obecności osób trzecich.
Zdarza się, że lekarz może zlecić dodatkowe badania, ale robi to w uzasadnionych przypadkach, aby wykluczyć podłoże somatyczne problemów psychicznych.
Dla pacjenta ważne jest, czy lekarz wzbudza w nim zaufanie. Jest to szczególnie istotne ze względu na przebieg terapii.
ŻÓŁTE PAPIERY
Nie istnieje żadna baza osób chorujących psychicznie. Nikt też nie wydaje takich zaświadczeń ani nie wpisuje niczego w inne dokumenty pacjenta niż historia choroby.
Historia choroby jest objęta tajemnicą lekarską i nikt niepowołany nie ma do niej dostępu, nawet policja (jedynie w uzasadnionych przypadkach sąd, prokurator lub ZUS). Przechowuje się ją w specjalnym archiwum przez 25 lat.
Tajemnicą lekarską jest objęte nie tylko to, na co pacjent się leczy, ale i to, że w ogóle się leczy u psychiatry.
CZY LEKI PRZECIWDEPRESYJNE UZALEŻNIAJĄ?
Uzależnienie to konkretne objawy związane z zażywaniem substancji szkodliwych dla zdrowia. Leki przeciwdepresyjne stosuje się długofalowo ze względu na specyfikę depresji i chociażby z tego względu muszą być bezpieczne. Odstawia się je również pod kontrolą lekarza, tak jak każde inne leki przyjmowane przewlekle. Obecnie dostępnych jest bardzo wiele leków przeciwdepresyjnych – skuteczniejszych i z dużo mniejszą ilością skutków ubocznych niż kiedyś.
LEKI BEZ RECEPTY
Środki przeciwdepresyjne dostępne bez recepty nie są lekami. Trudno więc mówić o ich skuteczności. Warto podkreślić, że depresja w kontekście samobójstw jest chorobą śmiertelną, nie warto więc ryzykować, lecząc się samemu. Jest zbyt poważną chorobą, aby eksperymentować z substancjami bez recepty.
A MOŻE PRZEJDZIE SAMO?
Oczywiście, można spróbować zaciskać zęby, zaniedbywać pracę, relacje z rodziną i przyjaciółmi, nie móc czerpać radości z drobiazgów, próbować cierpieć bez pomocy – tylko pytanie po co. Liczy się przecież jakość życia. Jeśli mamy migrenę, sięgamy po lek przeciwbólowy, kiedy słabnie nam wzrok, zakładamy okulary, nie mamy wątpliwości, że warto iść do dentysty, kiedy boli nas ząb, natomiast depresję próbujemy „przechodzić”. Zdarza się, niestety, także, że gdzieś głęboko mamy zakodowane przekonanie, że cierpienie uszlachetnia, więc cierpimy, nie skarżąc się na swój los. Ale bywa i tak, że w celu rozładowania negatywnych emocji sięgamy po alkohol lub inne środki psychoaktywne. Niestety, one tylko pogłębiają chorobę, nie mówiąc o ryzyku uzależnienia.
KIEDY JUŻ WYSZLIŚMY NA PROSTĄ
Jeśli podjęliśmy leczenie, po kilku tygodniach zaczynamy czuć się znacznie lepiej. Wydaje się nam, że tak jak w przypadku przeziębienia, kiedy mija katar i gorączka, możemy przestać brać leki. To najczęstszy i najbardziej brzemienny w skutki błąd popełniany przez pacjentów. Leki przeciwdepresyjne odstawia się powoli i zawsze pod kontrolą lekarza. Efektem ich gwałtownego odstawienia może być, niestety, powrót choroby – jeśli nie od razu, to po jakimś czasie.
CO ROBIĆ, ŻEBY DEPRESJA NIE WRÓCIŁA
Każdy, kto przeżył depresję, nie chciałby, by jeszcze kiedykolwiek się powtórzyła. Jesteśmy gotowi zrobić wszystko, aby już nigdy tak strasznie nie cierpieć, ale często nie wiemy, jak sobie pomóc. Przede wszystkim nie należy udawać, że sprawa już nas nie dotyczy. Nie traćmy kontaktu ze swoim lekarzem ani psychoterapeutą. Odwiedzajmy ich regularnie do momentu, aż obie strony uznają, że terapię można zakończyć.
Pamiętajmy, że stres jest induktorem depresji. Postarajmy się go obniżyć w swoim życiu. Nie próbujmy być Napoleonem! Nie róbmy wielu rzeczy naraz. Starajmy się skupiać na czymś jednym, a nie rozpraszać na różne sprawy. Dobrze jest też dzielić większe zadania na mniejsze etapy. Unikajmy perfekcji – bądźmy wystarczająco dobrzy, a niekoniecznie idealni. Przestrzegajmy planu dnia i trzymajmy się rutyny. Jedzmy, wstawajmy i kładźmy się o regularnych porach. Ćwiczmy regularnie, uprawiajmy sport! Ćwiczenia fizyczne znoszą stres, poprawiają krążenie krwi i kondycję fizyczną, podnoszą poziom endorfin, które są naturalnymi antydepresantami. Sprawiajmy sobie przyjemności i celebrujmy je. Fachowo nazywa się to kapitalizacją pozytywnych emocji. Nasz organizm sam z siebie potęguje negatywne uczucia, nauczmy się więc sami wyolbrzymiać te dobre. Warto wygospodarować sobie godzinę dziennie tylko dla siebie – wyłączyć telefon i spędzić ten czas tak, jak lubimy najbardziej, np. słuchając muzyki, czytając książkę, medytując,
leżąc w wannie z aromatyczną pianą, uprawiając ogródek lub oddając się jakiemukolwiek, nawet najbardziej zwariowanemu hobby.
Robienie tego, co lubimy, także jest terapią! Warto przypomnieć, że osoby depresyjne charakteryzują się depresyjnym myśleniem, które jest elementem choroby. Boimy się wypadków lub ciężkiej choroby, że będzie powódź lub wielu innych rzeczy, na które nie mamy wpływu. Pamiętajmy – 99,9 proc. z nich nigdy się nie zdarzy!
Joanna Chatizow, * Moda na Zdrowie*