Media społecznościowe – lubisz to?
Ponad 13 milionów Polaków korzysta z mediów społecznościowych, które z definicji powinny pomagać ich użytkownikom kontaktować się z innymi ludźmi. Dlaczego jednak wielu z nas odczuwa „samotność w sieci”? I do czego tak naprawdę używamy Facebooka i Google +?
15.06.2015 | aktual.: 17.06.2015 12:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ponad 13 milionów Polaków korzysta z mediów społecznościowych, które z definicji powinny pomagać ich użytkownikom kontaktować się z innymi ludźmi. Dlaczego jednak wielu z nas odczuwa „samotność w sieci”? I do czego tak naprawdę używamy Facebooka i Google +?
Powstały w 2004 roku Facebook (według informacji z samego serwisu) miał „dać ludziom możliwość dzielenia się, a świat uczynić bardziej otwartym i połączonym”. Chyba się udało, bo nigdy dotąd ludzkość nie miała możliwości tak szybkiego komunikowania się, informowania i dzielenia przeżyciami.
Social media pozwalają nam być na bieżąco zawsze i wszędzie. Dzięki nim wiemy, co słychać u Karola z liceum i gdzie na wakacje wyjechała Danusia z pokoju obok. Według raportu agencji „We are social” Polacy korzystają z mediów społecznościowych już ponad dwie godziny dziennie – to niemal tyle czasu, ile oglądają telewizję! Wrzucamy posty, zdjęcia, filmy, komentujemy i lajkujemy na potęgę. No właśnie, co właściwie robimy, lajkując coś?
Lajk albo kom
Według definicji z glosariusza Facebooka „kliknięcie przycisku Lubię to! pod postem opublikowanym przez ciebie lub znajomego na Facebooku to prosty sposób, by pokazać komuś, że coś nam się podoba, bez pozostawiania komentarza”.
Może nawet zbyt prosty, bo z badań cytowanych przez „Atlantic Weekly” wynika, że spersonalizowane komentarze są bardziej satysfakcjonujące dla autorów postów niż „lajki”. Osoby, których wpisy były komentowane, czuły się mniej samotne niż osoby, których znajomi ograniczyli się tylko do kliknięcia „Lubię to”. Głównym powodem, dla którego odczuwamy „samotność w sieci” jest jednak to, że kontakty z internetu nie przekładają się na rzeczywiste relacje towarzyskie.
Profesor John Cacioppo z Uniwersytetu w Chicago zauważa, że z Facebookiem jest jak z samochodem – możemy go użyć do podwiezienia gdzieś znajomych albo do samotnej jazdy. Tylko jeśli używamy Facebooka do sprowokowania częstszych kontaktów twarzą w twarz, zwiększa on nasz społeczny kapitał.
W innych przypadkach nie stworzymy nowych, trwałych znajomości. Możemy za to zniszczyć te już istniejące.
Wirtual kontra real
Z australijskich badań zatytułowanych „Kto używa Facebooka?” wynika, że użytkownicy tego portalu społecznościowego odczuwają „znacznie wyższy poziom samotności w rodzinie”. Może to wynikać z dwóch powodów: albo Facebook zachęca do kontaktów międzyludzkich poza gronem najbliższych, albo na Facebooku najwięcej czasu spędzają osoby, które nie czują się dobrze w swojej rodzinie. Tak czy siak, social media mogą sprawić, że odnowisz znajomość z podstawówki, kosztem rozwodu z mężem.
Paradoksalnie media społecznościowe mogą też spowodować spadek liczby „realnych” znajomych. Kolega z pracy wrzuca kolejną świetną fotkę z urlopu w tropikach, a ty klikasz „Lubię to!”, chociaż tak naprawdę wcale nie podoba ci się to, że ktoś beztrosko wypoczywa, kiedy ty musisz tkwić w biurze po godzinach.
Znasz to uczucie? Jeśli tak, jesteś w gronie niemal jednej trzeciej użytkowników Facebooka, którzy czują zazdrość, porównując się z innymi. Połowa z tysiąca internautów ankietowanych przez badaczy z Uniwersytetu Humboldta w Berlinie stwierdziła, że największe przygnębienie czuła, oglądając cudze zdjęcia z wakacji.
Jeśli to ty bombardujesz znajomych fotorelacjami z wycieczek, kolacji w drogich restauracjach i imprezach z gwiazdami, nie zdziw się, jeśli zacznie ci spadać liczba „lajków”, a potem liczba znajomych. Nikt nie lubi czuć się gorszy. Według raportu „Computers in Human Behaviour” osoby, które odczuwają zazdrość podczas przeglądania Facebooku, są bardziej narażone na depresję. Wolą więc wyrzucić problematyczną osobę z grona znajomych, niż zazdrościć i cierpieć. A dzieje się tak, mimo że coraz częściej mamy świadomość retuszowania zdjęć lub wręcz przekłamywania rzeczywistości. I choć na pytanie: „Czy wierzysz we wszystko, co widzisz na stronach swoich znajomych?”, większość z nas odpowiedziałaby przecząco, to nadal mamy tendencję do obniżania swojej samooceny, widząc, że inni czymś się chwalą.
Ja w wersji „the best of”
Z drugiej strony dzięki mediom społecznościowym możemy podnieść swoją samoocenę, bo nasze internetowe profile odgrywają dużą rolę w budowaniu poczucia własnej wartości.
– Nie mam stałej pracy, pieniędzy i mieszkam z facetem, którego mam dosyć, ale na „fejsa” wrzucam tylko zdjęcia z moją śliczną córeczką – przyznaje 30-letnia Ola. – Znajomi ją komplementują, a ja od razu czuję się lepiej.
Takie zachowanie specjaliści nazywają „selektywną autoprezentacją”. Można ją porównać do muzycznych kompilacji typu „the best of”, które często nijak się mają do dziesiątek źle przyjętych płyt danego wykonawcy. Pozostawia jednak dobre wrażenie, dokładnie tak, jak nasze posty wrzucone w celu autokreacji. Przodują w niej ludzie ze skłonnościami narcystycznymi, a takich w mediach społecznościowych jest najwięcej.
Ze wspomnianego wcześniej raportu „Kto używa Facebooka?” wynika, że jego użytkownicy mają wyższy poziom narcyzmu, ekshibicjonizmu i skłonności przywódczych niż ci, którzy nie mają tam konta. Dotyczy to zwłaszcza tych osób, których obecność w mediach społecznościowych ogranicza się do głównie do publikowania zdjęć. Może więc kiedy kolejny raz zobaczysz fotkę z bajkowych wakacji wrzuconą przez koleżankę, która regularnie na kawie wyżala ci się, że ma dosyć swojego życia, zamiast zazdrościć jej wypoczynku, kliknij „Lubię to!”, żeby sprawić jej przyjemność. Bo taki smutny z niej człowiek…
Paulina Lipka/(gabi)/WP Kobieta