ModaMężczyźni wolą blondynki?

Mężczyźni wolą blondynki?

Porównania nigdy nie są dobre. Ani dla porównujących, ani dla porównywanych. Żeby nie było jakoś tak skrajnie i nieprzyjemnie, postaram się pokazać stylizacje jedynie dwóch celebrytek. W dwóch odsłonach. Tej lepszej i tej gorszej. Niech mają szansę na rehabilitację swojego wizerunku.

17.05.2011 | aktual.: 17.05.2011 15:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Porównania nigdy nie są dobre. Ani dla porównujących, ani dla porównywanych. Żeby nie było jakoś tak skrajnie i nieprzyjemnie, postaram się pokazać stylizacje jedynie dwóch celebrytek. W dwóch odsłonach. Tej lepszej i tej gorszej. Niech mają szansę na rehabilitację swojego wizerunku.

O Marcie Wiśniewskiej napisano już chyba wszystko. Zarówno o jej twórczości, życiu prywatnym, jak i o jej strojach. Ja tez kiedyś nie oparłem się pokusie i dość mocno skrytykowałem artystkę. Tym razem będzie inaczej. Na początek to, co dobre. Czyli obszerna biała bluza w paski.

To nieprawda, że paski zawsze poszerzają. Pewnie gdyby były na dopasowanym sweterku wciśniętym w spodnie, tak by się stało. W tak luźnym kroju nikomu to nie grozi. Marta wygląda naprawdę świetnie. Nonszalanckie obnażenie jednego ramienia, podkreśla luźny charakter stroju. Myślę, że niepotrzebna jest już czarna koszulka na grubych ramiączkach. Ale to jeden z wariantów stylizacyjnych. Może być, ale nie musi.

Jak dla mnie lepiej by wyglądało gdyby pod bluzą widniało czarne ramiączko od stanika. Trochę prowokacji nie zaszkodzi. Świetnym wyborem okazały się czarne legginsy i wysokie kozaki. Należy pamiętać, że przy legginsach długość bluzy, swetra czy tuniki musi być wystarczająca, aby zakryć pośladki. Ta część kobiecego ciała może być eksponowana jedynie przez suche modelki w rozmiarze trzydziestym czwartym. W kolejnej odsłonie Mandaryny nie jest już tak perfekcyjnie. Co nie znaczy, że jest tragicznie. Pojawiły się małe zgrzyty, które wyłuszczę za chwilę. W tym wydaniu nasza gwiazda podoba mi się tylko do kolan.

Sukienka jest skromna, bardzo dobra w proporcjach. Znacznie więcej dzieje się w okolicach dekoltu i ramion. To dobrze. Musimy pamiętać, że różnego rodzaju ozdoby i aplikacje w okolicach talii czy bioder to wkraczanie na ruchome piaski, w których łatwo utonąć.

Podoba mi się też gradacja błysku i matu w sukience. Nie ma tu kompletnie wrażenia, że czegoś jest za dużo czy za mało. Długość nadaje eleganckiego charakteru. No właśnie, tę elegancje zabiły czarne kryjące rajstopy. A gwóźdź do trumny wbiły te ohydne beżowe trzewiki.

I właśnie za te buty Marta powinna zwolnić swojego stylistę. Koszmarny krój skracający nogę i koszmarny kolor niepasujący w ogóle do całej reszty. Gdyby piosenkarka założyła czarne pantofle i pozbyła się rajstop wyglądałaby bardziej stylowo i zdecydowanie lżej. Lekkości i stylu natomiast nie brakuje Sylwii Gliwie. Aktorka stała się synonimem dobrego gustu, dopracowania w najdrobniejszym szczególe. Sznyt modowy najwyższych lotów. Ja niestety uważam, że czasem brakuje jej luzu, jakiejś nonszalancji. Odrobiny szaleństwa. Wizerunek aktorki jest tak odrealniony, że aż nudny czasami. A szkoda.

Najczęściej możemy podziwiać naszą gwiazdę w chłodnych, zdystansowanych wcieleniach kobiet fatalnych. Tak jest i tym razem. Półprzeźroczysta sukienka jest prowokująca, choć nie wulgarna, wręcz przeciwnie. Mimo odkrytego pępka, długość do kolan nadaje dość zachowawczy charakter. Byłoby inaczej, gdyby sukienka miała długość mini, ale tego może byłoby już za wiele.

Taka wersja byłaby odpowiednia dla bardzo młodej dziewczyny. Z przeznaczeniem na zabawę w dyskotece. Na pewno nie na wielkie wyjście. Jak dla mnie stylizacja Sylwii jest trochę zbyt dosłownym nawiązaniem do gwiazd kina lat trzydziestych ubiegłego wieku. Nie mam nic przeciwko czerpaniu z przeszłości, choć wydaje mi się to zbyt dosłowne. Znacznie lepiej wypada mix tego, co już było z teraźniejszością. A tej teraźniejszości tu trochę zabrakło. O wiele lepiej mają się sprawy w przypadku prostej bladoróżowej sukienki. Nie ma tutaj konkretnych skojarzeń z żadną epoką. Przede wszystkim widać młodą kobietę, a potem dopiero to, co ma na sobie.

Ubranie nie gra pierwszych skrzypiec i nie przytłacza osobowości aktorki. Właściwie, kiedy patrzę na Sylwię mam wrażenie, że nie odgrywa wybranej na tę okazję roli. Jest sobą. Różowa sukienka ma bardzo dobre proporcje. Podkreśla dekolt, biust i ramiona aktorki. Na początku miałem zgrzyt kolorystyczny sukienki i włosów naszej gwiazdy, ale z czasem uznałem, że to wręcz idealne połączenie. Chłodne odcienie uzupełniają się idealnie. Znacznie gorzej byłoby, gdyby róż był w ostrzejszej, bardziej intensywnej tonacji. To zawsze trąca kiczem.

Podoba mi się też to, że w tej sukience tak niewiele się dzieje. Jest zaskakująco prosta. Wszystko, co ważne rozgrywa się w okolicach ramion. Doskonałym uzupełnieniem są ultra seksowne, czerwone usta. W takiej konfiguracji biżuteria jest zbyteczna. Brawo!

Komentarze (0)