Miała pogodny wyraz twarzy podczas żałoby narodowej. "Na chwilę odechciało mi się uśmiechać".
Po zabójstwie Pawła Adamowicza na polskich ulicach żałobę narodową obserwowaliśmy od razu, choć oficjalnie została ona zaplanowana dopiero na 18 stycznia. Przejawy jej rzekomego łamania były piętnowane od samego początku.
15.01.2019 | aktual.: 18.01.2019 13:12
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Kiedy podano do wiadomości publicznej informację o śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, wprowadzenie oficjalnej żałoby narodowej było tylko formalnością. Sama żałoba była faktem. Wielotysięczne manifestacje, jak ta na Długim Targu w Gdańsku, ale też indywidualne reakcje – smutek, powaga czy płacz, wyrażały głęboki niepokój o stan Polski i jej społeczeństwa.
Jak śmiesz się uśmiechać
"Właśnie jakaś kobieta nakrzyczała na mnie na ulicy, że jak ja śmiem się uśmiechać, skoro jest żałoba narodowa [...]. Skończyła, że byłaby na moim miejscu w strachu o dziecko, i poszła. I na chwilę mi się odechciało uśmiechać" – napisała we wtorek rano na Facebooku jedna z moich znajomych. To reakcja, którą dobrze znam. Znają ją też inni. "Nie wychodzić w kolorowych ubraniach, bo oplują" – uprzedzają się na Facebooku znajomi.
Jeszcze w poniedziałek, z zachowaniem należytej powagi, udostępniliśmy na redakcyjnym profilu na Facebooku artykuł niepoświęcony gdańskiej tragedii. Nie było obrazoburczy ani prowokacyjny – ot, neutralny tekst z serwisu turystycznego, opisujący jeden z kierunków wypoczynku. "To nie czas na takie rzeczy" – dowiedzieliśmy się od razu z komentarzy. Wśród kilkudziesięciu wpisów, zdających na bieżąco relację nowych informacji o tragedii, jeden neutralny wpis wystarczył, by nas skarcić.
O niezachowanie należytej powagi oskarżani bywają też znani. W niedzielę Anna Wendzikowska udostępniła zdjęcie, na którym pozuje z pudełkiem cateringu dietetycznego. "Audycja zawierała lokowanie produktu oraz utratę godności człowieka" – skomentował jeden z internautów. Nieco bardziej nieprzyjemnie, bo bezpośrednio, zakończyła się kwesta orkiestrowa Superniani Doroty Zawadzkiej. "Dość katowania Polaków! Tu jest Polska!" – wykrzyknęła do niej przechodząca kobieta, podczas gdy Zawadzka kręciła relację i udostępniała ją na żywo na Facebooku.
Niedzielny wieczór i następujące po nim dni dla wielu Polaków okazały się czasem żałoby. Publicznie – za pomocą mediów społecznościowych chociażby – wyrażaliśmy szok, niedowierzanie, poczucie straty. W poniedziałkowe popołudnie – po podaniu do wiadomości informacji o śmierci Adamowicza – ulice polskich miast pełne były demonstrujących przeciwko przemocy. Frapującą sprawą były jednak właśnie akty nawoływania do podporządkowania się tej atmosferze. Wyglądały, jakby wszyscy rzeczywiście przeżywali żałobę.
Żałoba indywidualna i zbiorowa
– Przede wszystkim warto podkreślić, że ludzie mają poczucie politycznego kontekstu całego zdarzenia – tłumaczy psycholog Małgorzata Godlewska. – Tłumaczenie, że sprawca morderstwa był osobą niepoczytalną z przeszłością kryminalną, jest mało wiarygodne, kiedy mamy do czynienia z tak konkretnym, wręcz symbolicznym wyborem ofiary i miejsca popełnienia zbrodni – wyjaśnia. Jej zdaniem powoduje to poczucie zagrożenia: to zabójstwo było nie tylko wydarzeniem tragicznym, lecz także zostawiającym po sobie poczucie rozbicia społeczeństwa. Nie bardzo rozumiemy, co właśnie nastąpiło, mamy jednak przekonanie, że był to rodzaj punktu kulminacyjnego.
Czy jednak naprawdę nie powinniśmy się uśmiechać? Odbierać sobie prawo do objawów codziennej radości? Małgorzata Godlewska tłumaczy: – Nasza żałoba narodowa różni się przebiegiem od żałoby indywidualnej. Najbardziej znany model opisujący sposób przeżywania straty sformułowała Elizabeth Kübler-Ross. Przedstawiła ona pięć kroków do przeżycia żałoby: najpierw wypieramy, jakbyśmy nie przyjmowali do wiadomości naszej straty. Później przeżywamy gniew, by w końcu zacząć "targować się" z losem. Dopiero potem przychodzi czas na depresję, a ostatecznie na pogodzenie się ze stratą.
Ale to działa w wymiarze indywidualnym – nie tylko po stracie bliskiej osoby, lecz także idei. W wypadku całej społeczności działa to inaczej – wyjaśnia psycholog. Podkreśla jednak coś, co nadaje naszemu życiu ostatnich dni charakter żałoby. Jest to próba radzenia sobie ze stratą. – Każda żałoba jest procesem adaptacji do nowej sytuacji – podkreśla.
Od zawsze "jak nigdy przedtem"
Faktycznie, obserwacja, że społeczeństwo polskie jest podzielone "jak nigdy przedtem", pojawia się w wypowiedziach osób publicznych i publicystów często. Tak często, że postawić pytanie o prawomocność takiego stwierdzenia. W końcu już od 2010 roku wiemy od poety Jarosława Marka Rymkiewicza, że "to, co nas podzieliło, to się już nie sklei". To wzbudza niepokój.
– Poszukujemy sposobu, by zademonstrować, że dzieje się źle. A wymiar żałoby wynika z tego, że u podstaw dzisiejszych wydarzeń miała miejsce tragedia. Jeśli pojawiają się na przykład zmiany w prawie, protestujemy, wychodząc na ulicę. Ta żałoba z jednej strony jest więc rodzajem protestu. Natomiast z drugiej jest sposobem na adaptację do zmian. Całego naszego społeczeństwa. – wyjaśnia Małgorzata Godlewska.
Żałoba narodowa, którą faktycznie przeżywamy – i przeżywalibyśmy nawet gdyby nie została ogłoszona – jest więc szczególnym rodzajem manifestacji, a nie faktyczną żałobą po stracie osoby, która dla większości z nas była kimś obcym. W tym sensie przypomina raczej wydarzenie o charakterze publicznym czy religijnym. W ich przypadku przeżywamy je indywidualnie, ale nie zmuszamy nikogo do przeżywania ich w określony sposób, taki, w jaki przeżywamy go sami.
– Pamiętajmy, że każdy ma prawo w takie wydarzenia włączać się albo nie. Jeśli ja czuję, że jakieś emocje nie są moje i nie identyfikuję się tym, nie powinnam czuć się zmuszona, by je wyrażać – konkluduje Małgorzata Godlewska.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl