Miała styczność z osobą zakażoną. Pracodawca ją wyśmiał, gdy chciała zgłosić się do sanepidu
- Kiedy mama poinformowała swojego przełożonego o tym, że miała ze mną styczność, zareagował skandalicznie - opisuje zdarzenia Marta. - Powiedział, że skoro nie ma objawów, to normalnie może pracować. Po burzliwej i długiej wymianie zdań zasugerował, że jeśli zadzwoni do sanepidu i zgłosi się na kwarantannę, nie będzie miała powrotu do pracy - mówi zdenerwowana kobieta.
Na oficjalnej stronie rządowej możemy przeczytać, że pracodawca "jest obowiązany chronić zdrowie i życie pracowników" oraz że "spoczywa na nim odpowiedzialność za bezpieczeństwo pracownika i jeżeli ma podejrzenie bądź zaobserwował niepokojące go objawy wirusa u pracownika winien zgłosić do Sanepidu taki przypadek". Czy tak się dzieje? Okazuje się, że nie zawsze.
Do redakcji WP Kobieta zgłosiła się kobieta, która opisała swoją rodzinną sytuację. Kilka dni temu okazało się, że Marta jest zarażona koronawirusem. Od razu, gdy otrzymała pozytywny wynik testu, zadzwoniła do wszystkich osób, z którymi miała styczność. Nie było ich wiele, ponieważ cały czas starała się przestrzegać zasad bezpieczeństwa. Tak się jednak złożyło, że pewnego dnia, jeszcze zanim zorientowała się, że może mieć COVID-19, pojechała do małego miasteczka, w którym mieszkają jej rodzice.
Powinna iść na kwarantannę - pracodawca ją wyśmiał
- Nie są to najmłodsi ludzie. Mama ma 55 lat, tata jest o trzy lata starszy. Oboje są aktywni zawodowo, pracują stacjonarnie i nie mają możliwości pracy zdalnej. Jeszcze przed testem poinformowałam ich, że gorzej się czuję i żeby się obserwowali, bo być może wynik testu będzie pozytywny – opisała sytuację Marta.
W dalszej części rozmowy pojawiły się zaskakujące szczegóły. Mama Marty mieszka w niewielkiej miejscowości w Wielkopolsce. Jej praca polega na ciągłym kontakcie z drugim człowiekiem, nie ma też możliwości pracy zdalnej. Każdego dnia musi zjawić się w pracy o godzinie 8.
- Oczywiście mama zachowuje wszelkie środki ostrożności, takie jak: maseczka, rękawiczki jednorazowe w razie potrzeby czy dezynfekcja, ale wiadomo, że to czasami może nie wystarczyć. Powinna udać się na kwarantannę. Kiedy jednak poinformowała swojego przełożonego o tym, że miała ze mną styczność, zareagował skandalicznie - wyśmiał ją. Powiedział, że skoro nie ma objawów, to normalnie może pracować, a jeśli potrzebuje urlopu, to teraz nie jest ten czas. Po burzliwej i długiej wymianie zdań zasugerował, że jeśli zadzwoni do sanepidu i zgłosi się na kwarantannę, nie będzie miała powrotu do pracy - mówi zdenerwowana kobieta.
Przeczytaj: Budujmy solidarność. Jeśli nie dla nas, to dla dzieci. Tylko one powinny się liczyćtarget="_blank">
Pracodawca nie ma kim zastąpić mamy Marty, ponieważ jako jedyna ma kompetencje do wykonywania swoich obowiązków. Brak pracownika przez kilkanaście dni mocno spowolni też pracę całego zespołu. Marta jest wściekła, że ktoś postawił jej mamę w tak niezręcznej sytuacji, bo kobieta nie ma pojęcia, jak powinna zachować się i co zrobić w takiej sytuacji.
- Rozumiem, że przedsiębiorcy mają ciężko i wielu z nich walczy o przetrwanie. Ale w taki sposób nigdy nie poprawi się sytuacja związana z zakażeniami. Dopóki u mamy nie pojawią się objawy, ma nakaz chodzenia do pracy. Sama przyznam, że na razie nie podałam jej danych w sanepidzie, bo mam dylemat. Wiem, że insynuacje o zwolnieniu mogą okazać się rzeczywistością. Z drugiej strony bardzo boję się o rodziców, ponieważ mama ma różne schorzenia, jest w takim wieku, kiedy można ciężej przejść zarażenie. Jestem bezsilna w tej sytuacji – podsumowała Marta i dodała jeszcze, że w tej firmie doszło już do kilku naruszeń, związanych ze zwolnieniem pracowników, którzy lądowali na kwarantannie.
Przypomnijmy, że według rządowych wytycznych osoba, która miała styczność z osobą zakażoną COVID-19, powinna udać się na kwarantannę. Jeśli w międzyczasie pojawią się u niej objawy, osoba ta powinna zgłosić się do lekarza i zrobić test.
- Pracodawca ma obowiązek wysłać pracownika na kwarantannę, jeśli są wskazania. Wynika to z rozporządzenia Rady Ministrów z 19 kwietnia 2020 r. Nie ma możliwości, żeby pracodawca się nie zgodził. Jego stanowisko nie ma żadnego skutku prawnego. Zagrożenie zwolnieniem w przypadku, gdy pracownik komunikuje, że powinien iść na kwarantannę, jest niezgodne z prawem pracy. Pracownik może odwołać się do sądu pracy i ubezpieczeń społecznych. Poza tym może zawiadomić o zdarzeniu Inspekcję Pracy - mówi w rozmowie z WP Kobieta radca prawny Przemysław Ligęzowski.
Jakie konsekwencje prawne może ponieść pracodawca, który naraża życie i zdrowie swojego pracownika?
- Inspekcja pracy może nakładać grzywny za naruszenie przepisów. Pracownik, który odwołuje się do sądu, może domagać się przywrócenia do pracy bądź odszkodowania. W kwestiach niezgodnych z przepisami prawa możemy domagać się sprawiedliwości przed sądem - podkreśla prawnik.
Wzrost liczby zachorowań to konsekwencje nieodpowiedzialnych decyzji
Na stronie rządowej możemy przeczytać, że w przypadku, gdy dana osoba miała styczność z osobą z COVID-19, kwarantanna powinna trwać 10 dni. Służby sanitarno-epidemiologiczne mogą podjąć decyzję o wydłużeniu lub skróceniu kwarantanny w zależności od stanu zdrowia, lub wyniku testu. Nieprzestrzeganie tych zasad powoduje wzrost zachorowań w kraju.
- Jeśli pracodawcy nie będą respektowali zasad kwarantanny u pracowników, to przyczyniają się w sposób świadomy do wzrostu liczby zachorowań. To są ogromne konsekwencje. Osoba, która miała kontakt z osobą zakażoną COVID-19 powinna udać się na kwarantannę bez dwóch zdań. Nie należy czekać, aż wystąpią objawy, bo trzeba pamiętać, że niektórzy przechodzą koronawirusa bezobjawowo – powiedział w rozmowie z WP Kobieta lekarz Michał Domaszewski.
Radca prawny nie ma wątpliwości, że sytuacja przedsiębiorców jest trudna, część z nich walczy o przetrwanie, nie wszyscy mogą liczyć na finansowe wsparcie od państwa. Należy jednak mieć na uwadze zdrowie pracowników.
- Jest odpowiedzialność społeczna i odpowiedzialność za to, żeby nie rozprzestrzeniać tej choroby. Są określone wymogi, które jasno mówią, że jeśli ktoś miał kontakt z osobą zakażoną, powinien udać się na 10-dniową kwarantannę. Jeżeli mówimy o osobie, która ma pozytywny wynik, to przechodzi na izolację i pracodawca nie może mu nakazać przychodzić do pracy. Trzeba zrozumieć, że firmy mają problemy z utrzymaniem się na rynku, ale to jest już kwestia pomiędzy pracodawcą a państwem i to nie może przenikać na stosunek pracodawca-pracownik. Tutaj obowiązuje Kodeks Pracy i rozporządzenia zgodne z ustawami - dodał Ligęzawski.
Spotkała Cię podobna sytuacja? Chcesz się nią podzielić? Prześlij nam wiadomość przez dziejesie.wp.pl