Miłość w mediach społecznościowych, czyli emocjonalny ekshibicjonizm
- Nie chce zmienić statusu na Facebooku. Może on się mnie wstydzi, albo ma kogoś na boku? – usłyszałam od swojej znajomej, która od kilku tygodni spotyka się z nowym facetem. Takie deklaracje z ust pokolenia Y padają coraz częściej. Emocjonalny ekshibicjonizm opanował social media i zmienia całkowicie postrzeganie relacji. Czy musimy afiszować się swoją miłością, żeby być szczęśliwi?
Każdego ranka przeglądam media społecznościowe i sprawdzam, co aktualnie ludzi kręci i co się dzieje. Ledwo tylko aplikacja zacznie działać, a ja już dostaję w twarz zdjęciami zakochanych znajomych na wakacjach, zaręczynami koleżanek z liceum i szczęśliwymi buziami, z których aż bije wieczna, jak Keanu Reeves, miłość. W pierwszym odruchu mam ochotę zapłakać cichutko w kącie nad swoją samotnością, jednak po chwili zadaję sobie pytanie: Skoro oni tak się kochają, to po co się tym popisują. Nie mogą się kochać bez setek zdjęć na Instagramie?
Taki właśnie miłosny ekshibicjonizm łączy się bezpośrednio z syndromem FOMO (Fear Of Missing Out). Ten drugi polega na tym, że millenialsi czują, że coś ich w życiu omija i czegoś im za mało. Dlatego w mediach społecznościowych chcą pokazać swoje życie z tej najlepszej, bajkowej strony i dlatego oglądamy ich zdjęcia na romantycznych kolacjach w Paryżu, podczas gdy oni właśnie siedzą na kanapie i się na siebie wydzierają.
Kolejnym problemem, a w zasadzie ciekawym zjawiskiem, jest wchodzenie w "oficjalną" relację. Mój dobry znajomy nigdy nie mówił o żadnej ze swoich partnerek "moja dziewczyna". Kiedy pytałam go, co łączy go z długonogą blondi, z którą widziałam go na imprezie, on zawsze mówił: Tylko się spotykamy. To nic oficjalnego.
Dla pokolenia Y wejście w "oficjalną" relację jest niemalże równoznaczne z zaręczynami. Słyszymy "jesteśmy oficjalnie razem" i już nam niosą suknie z welonem, a cyganie czekają z muzyką. Dlaczego to takie ważne? Głównie dlatego, że millenialsi nie znoszą palenia za sobą mostów i kradzieży ich wolności. Jeśli mogą mieć wszystkie rybki w morzu, to chętnie z tego korzystają. Ograniczanie się do jednej płotki może być ryzykowne. Bo co, jeśli nagle na horyzoncie pojawi się ta złota, jedyna?
Spotykałam się kiedyś z facetem, który otwarcie mówił mi, żebym nie liczyła na "nic więcej". Podziękowałam za współpracę, pomachałam na pożegnanie i odjechałam w stronę zachodzącego słońca. Ale są kobiety, które się na to godzą! Znam przynajmniej kilka ślicznych i mądrych dwudziestokilkulatek, którym taki układ zupełnie nie przeszkadza. Dlaczego? Bo skoro on może "kręcić bajerę" gdzieś na boku, to one też mogą.
Dlatego właśnie wiązanie się z kimś na poważnie i premiera relacji w social mediach jest dla millenialsów taka ważna. Po prostu kiedy wszystkie potencjalne obiekty westchnień zobaczą, że już z kimś się spotykamy, odcinamy sobie wszystkie możliwości romansu. A to już w pewnym sensie deklaracja prawdziwych uczuć, przy których miłość Romea i Julii to romansik z przedszkola.
Wiele osób ze starszych pokoleń nie może tego zrozumieć. Dawniej do drugiej osoby trzeba było się pofatygować, a wagę związku określały ewentualne zaręczyny i ślub. Teraz młodzi ludzie do ołtarza się nie spieszą. W zasadzie to mkną tam jak na ślimaczych wyścigach. Prezentacja związku w social mediach i przejście na "oficjalną" relację stanowi dla nich pewien zamiennik małżeńskiego życia.
Życie jednak to nie rurki z kremem i to co nas zachwyca na portalach społecznościowych, często okazuje się totalnym kłamstwem. Mój kolega ze szkoły i jego dziewczyna przez cały czas trwania ich związku dodawali na Instagrama słodkie fotki z jeszcze bardziej słodkimi emotikonami. Normalnie można było przy tym przestać herbatę słodzić. Kiedy spotkałam się z nim na kawie, przyznał się, że to wszystko ściema. – Nasz związek to jakiś żart. Cały czas się kłócimy i to nie wygląda dobrze. Ona jednak chce zachować pozory, że wszystko jest ok – wyjaśnił.
Dlatego kiedy następnym razem zobaczycie na Facebooku, że kolejna koleżanka ze szkoły wychodzi za mąż, a znajoma para pokazała nowe miłosne gniazdko, weźcie pod uwagę, że taki emocjonalny ekshibicjonizm to najczęściej wołanie o pomoc. Bo większość tych par stoi na krawędzi.