Mimo choroby Mai, realizują swoje największe marzenie
Maja choruje od kilkunastu lat na stwardnienie rozsiane. O chorobie może mówić, ale nie ma potrzeby epatować nią na okrągło. Razem z Robertem udowadnia, że nie potrzeba wiele, by robić coś niesamowitego. Tanio nie znaczy byle jak.
Wasz kanał na Youtube – Żyjemy jak chcemy – to skarbnica wiedzy dla wszystkich, których kręci podróżowanie. Jak to się w ogóle stało, że zapakowaliście się do Świni (starej Skody Octavii – przyp. red) i ruszyliście w świat?
Maja: Oboje od dawna marzyliśmy o długiej podróży. Trzytygodniowe wakacje to dla nas zdecydowanie za krótko, presja czasu była zbyt męcząca... W 2010 roku postanowiliśmy, że w czerwcu 2015 roku zaczniemy przygodę, która będzie trwała minimum 2 lata. Rozpoczęliśmy przygotowania pełną parą, kupiliśmy potrzebny sprzęt. Przetestowaliśmy go we wrześniu 2014 roku, podczas objazdu Polski. Świnia się spisała, a my z niecierpliwością dopinaliśmy wszystko, co niezbędne, na ostatni guzik.
Robert: Zawsze pociągała nas przygoda i w końcu postanowiliśmy zrealizować pomysł o takiej dużej wyprawie. Wykonaliśmy ten pierwszy krok, czyli ustalenie terminu i od tego momentu wiedzieliśmy, do czego dążymy. Wszelkie nasze działania przesiąknięte były tym mocnym postanowieniem.
Zobacz też:
Podjęły decyzje, które zmieniły ich życie i nie żałują
Oddała cząstkę siebie, żeby ktoś inny mógł żyć
Rzucili pracę, żeby spełniać marzenia
To prawda, że ty, Robert, rzuciłeś dla Mai pracę?
Robert: Krótko - to nieprawda. Rzuciłem pracę, aby spełnić swoje i jej marzenie. Nie była to dramatyczna decyzja, bo oprócz gratyfikacji finansowych, nic nie trzymało mnie przy pracy jako właściciel kancelarii prawnej.
Maja: Chcę zdementować plotki. Nagłówki, które pojawiły się w telewizji (TVN) czy w Dzienniku Zachodnim, są nieprawdziwe. Oboje zrezygnowaliśmy z pracy, aby móc realizować nasze marzenia. To była przemyślana decyzja, a nie spontaniczny ruch. Poza tym ja bardzo lubiłam pracę w zawodzie, w przeciwieństwie do Robura. On zrezygnował świadomie z pracy zawodowej na rok przed naszym wyjazdem, ja natomiast pracowałam do ostatniego dnia przed przygodą.
Z chorobą żyje nie od dziś
Maja: Wiem o chorobie od kilkunastu lat. Nie byliśmy wtedy jeszcze z Roburem parą, ale już przyjaźniliśmy się. Nigdy nie ukrywałam tego, ale też nie miałam i nadal nie mam potrzeby epatowania nią...
Jak się żyje z tą chorobą?
To choroba, która powoduje niepełnosprawność u wielu pacjentów i zamyka człowieka w ciele. Jak wygląda twoje życie ze stwardnieniem rozsianym?
Maja: Życie z tą chorobą wygląda... różnie. Znam wiele osób chorujących na SM (stwardnienie rozsiane) i myślę, że nie należy nas szufladkować i spodziewać się dokładnie tych samych objawów chorobowych, tych samych rzutów SM. W moim przypadku choroba ma raczej łagodny przebieg, miałam kilka trudnych momentów (np. zapalenie nerwu wzrokowego), ale biorąc pod uwagę to, że choruję wiele lat, to niezbyt wysoka cena. Uczestniczyłam w kilku programach dla osób chorych na SM, obecnie również w takim uczestniczę, co oznacza, że jestem pod stałą opieką lekarską i zażywam leki. Mankamentem jest to, że muszę wracać co 3 miesiące na badania. Ma to też dobre strony - mamy w tym czasie kontakt z rodziną i przyjaciółmi.
Zaakceptowałam swoją chorobę. Jestem silna psychicznie, bardzo zdeterminowana i pozytywnie nastawiona do życia, co niewątpliwie korzystnie wpływa na moje funkcjonowanie, nawet w chorobie.
Warunki ekstremalne
Niewiele osób wyobraża sobie pewnie funkcjonowanie w takich warunkach podczas podróży. Z wami nie ma lekko…
Maja: Wiemy, że tak jest, bo sami nam o tym powiedzieli. Z jednej strony twierdzą, że nam zazdroszczą (w pozytywnym tego słowa znaczeniu), ale z drugiej nie wyobrażają sobie zrezygnowania z pracy na tak długi czas (minimum 2 lata) i życia często w dość ekstremalnych warunkach, bez „oczywistych” w tych czasach wygód.
Robert: Najlepsze jest poczucie wolności, którą sobie bardzo cenimy. Niczego nie musimy, nie mamy wygórowanego celu w stylu objechania ziemi. Kończymy, kiedy i gdzie nam się zechce. Jesteśmy wolni i żyjemy, jak chcemy.
Dookoła świata
Które państwo najbardziej was zaskoczyło?
Maja: Wiedzieliśmy, że Norwegia nam się spodoba, ale nie spodziewałam się tak zabójczego połączenia piękna i surowości, szczególnie na północy tego kraju. Jedynie pogoda nie dopisała, ale fiordy i renifery zrekompensowały nam niedogodności aury. Hiszpania, a konkretnie Andaluzja - byliśmy tam w grudniu ub. roku, gdy u nas trwała zima pełną gębą, w Andaluzji temperatura oscylowała wokół 20 st. Celsjusza i raczyliśmy się pysznymi truskawkami.
Robert: Wielka Brytania, a konkretnie Anglia, z powodu przepięknej pogody jesienią, gościnnych ludzi i wspaniałych krajobrazów Kornwalii.
Nie zawsze jest lekko
Czego doświadczyliście do tej pory? Jakieś ekstremalne sytuacje?
Maja: Doświadczyliśmy wielu bardzo pozytywnych sytuacji, wsparcia i zainteresowania ze strony nieznanych nam wcześniej ludzi. Ekstremalne sytuacje w przeważającej ilości były pozytywne. Zdarzyło się też kilka nieprzyjemnych momentów. Jakiś facet w Wilnie próbował wepchnąć rękę przez uchyloną szybę do wnętrza Świni, we Florencji kilka razy ktoś w nocy sprawdzał, czy samochód jest zamknięty, no i niestety we Włoszech okradziono nas.
Robert: Poza tym mieliśmy problem z zalanym komputerem w Świni, ale udało się wyjść z tego bez ponoszenia kosztów. Staramy się być ostrożni, zarówno w czasie jazdy, noclegów, jak i w terenie poza Świnią.
Co mają w planach?
Podobno ci, którzy podróżują kamperami, patrzą na was z litością…
Maja: Raczej niejednokrotnie z czułością. Wielokrotnie podczas podróży spotkaliśmy się z ogromnym zainteresowaniem różnych ludzi. Często budzimy podziw, bo na tak małej przestrzeni potrafimy się rewelacyjnie zorganizować. Kamperowcy trochę może i się litują. Bardziej dziwią się, że na tak małej przestrzeni jesteśmy w stanie tak długo i daleko podróżować i do tego jest nam całkiem wygodnie i przyjemnie.
*Maja: *Kolejny etap przygody rozpoczynamy 19 sierpnia - przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię do Turcji, Gruzji i Armenii, wracamy do Polski na kilka dni w połowie listopada, po czym pod koniec listopada wyruszymy do Azji Południowo-Wschodniej, będzie to etap bez Świni.