Mocny wpis Soni Bohosiewicz. "Nazwiska były znane i lubiane"
Sonia Bohosiewicz nie przeszła obojętnie obok wyznania Weroniki Rosati. Podczas spotkania z przyjaciółkami poruszyła ten temat. W którymś momencie posypały się nazwiska sprawców przemocy. Aktorka twierdzi, że część należy do osób publicznych.
09.03.2019 | aktual.: 13.03.2019 21:19
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
"To zupełnie okrutne, że nadal ktoś kogoś chce zniewolić, upokorzyć, podporządkować, wykorzystać..." – czytamy na profilu Soni Bohosiewicz, która wierzy Weronice Rosati. Ta ostatnia aktorka na łamach "Wysokich Obcasów" powiedziała, że była bita przez byłego partnera.
"Temperatura podniosła się do poziomu wrzenia... i nagle posypały się nazwiska" – relacjonuje Bohosiewicz. "Nazwiska tych, którzy bili, wystawiali na kilka godzin zimą na balkon, przykuli do kaloryfera na kilka dni, czy tez regularnie dawali w łeb przez kilkanaście lat. Nazwiska były czasem nawet popularne, znane i lubiane" – czytamy.
Sonia dodaje, że bliskie jej kobiety, podobnie jak Rosati, miały swoje powody, by nie mówić głośno, co je spotkało. W trakcie rozmowy jedna zaproponowała: "A może stwórzmy listę takich panów, żeby następna się nie nabrała?".
Zobacz także: Triki urodowe z PRL-u. Testujemy
Bohosiewicz ten pomysł przypadł do gustu. Dalej zwraca się już do oprawców: "Panowie, chyba już czujecie nasz oddech na plecach, co nie? Panowie, o których to jest - basta! Może jeszcze wam się upieka, jeszcze nikt was nie złapał za rękę, ale jesteśmy już jak Kolombo w drzwiach".
Wywiad Rosati, a teraz deklaracja jej koleżanki po fachu, mogą wywołać efekt kuli śniegowej. Przemoc nie może być akceptowana.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl