"Moja córka codziennie wraca ze szkoły i mówi, że jest nic niewarta". Dramat 10‑latki z Gdańska

Małgosia była dziewczynką pełną życia. Zdolną, energiczną i wszechstronną. Dużo czytała o innych planetach, uwielbiała słuchać muzyki i chodzić do teatru. Wszystko się zmieniło, gdy jej rodzice zdecydowali się na przeprowadzkę. Małgosia trafiła do dużej gdańskiej podstawówki. I nagle zaczęła gasnąć.

"Moja córka codziennie wraca ze szkoły i mówi, że jest nic niewarta". Dramat 10-latki z Gdańska
Źródło zdjęć: © Shutterstock.com
Marianna Fijewska

24.04.2018 | aktual.: 24.04.2018 16:51

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Zobacz, jak wygląda praca Michała"

– Moja córka codziennie wraca ze szkoły zdołowana. Mówi, że jest do niczego i nic niewarta. A ja codziennie muszę ją przekonywać, że tak nie jest. Że jest wyjątkowa, bystra i mądra – mówi załamana mama 10-latki.

Dla nowych nauczycieli Małgosi priorytetem są zasady. Każdy, kto wychodzi poza pewne schematy, przestaje się liczyć.

"Twój tekst jest poprawny. Zobacz, jak wygląda praca Michała i następnym razem będziesz wiedziała, jak się przygotowuje dla mnie wypracowania" – napisała nauczycielka w komentarzu do jednej z pierwszych prac dziewczynki.

Obraz
© Archiwum prywatne

W kolejnym wypracowaniu poprawiła słowo "klimatyczny" na "nastrojowy". Innym razem przez dwie godziny lekcyjne klasa Małgosi przygotowywała rysunek techniczny. Dziewczynka bardzo się starała. Po dzwonku spakowała gotową pracę do plecaka i zabrała do domu. Pokazała rysunek rodzicom, a oni bardzo ją pochwalili. Niestety, w elektronicznym dzienniku pojawiła się jedynka. Powód – dziewczynka nie wiedziała, że musi zostawić kartkę u nauczycielki.

– Sądziła, że ma przynieść pracę na następne zajęcia. Podobno pani poprosiła dzieci, żeby zostawiły kartki już po dzwonku i część z nich po prostu nie usłyszała – opowiada mama Małgosi. Maile rodziców i prośby o możliwość poprawy pozostawały bez odpowiedzi.

Obraz
© Archiwum prywatne

"Tu jest naprawdę koszmar"

Dziewczynka bardzo przejmowała się swoimi problemami w szkole, a jej kondycja psychiczna zaczęła odbijać się na kontaktach z rówieśnikami.

– Podczas przerwy grupa dziewczynek naśmiewała się z córki. Ona próbowała się jakoś bronić i w odpowiedzi zastukała palcem w czoło. Gdzieś niedaleko dyżurowała nauczycielka. Córka była bardzo smutna, a nauczycielka skomentowała to tylko jednym zdaniem. Podeszła i powiedziała Małgosi, że to bardzo nieładnie wykonywać takie gesty. To była jej reakcja na dręczenie – mówi mama 10-latki.

Te wszystkie sytuacje, choć pozornie nie tak groźne, powodowały, że dziewczynka zaczęła zamykać się w sobie i dostawać coraz gorsze oceny. W szkole uczyła się przede wszystkim jednego – że jest przeciętna i taka powinna pozostać.

Zaniepokojeni rodzice skontaktowali się z pedagogiem, wychowawcą, a nawet szkolnym rzecznikiem praw ucznia.

– W efekcie Małgosię skierowano do psychologa. I nauczyciele już nie krzyczą. A przynajmniej Małgosia mówi, że już nie krzyczą, ale ona uważa, że nasze konfrontacje z nauczycielami... że to wszystko przez nią. Bardzo się obwinia – opowiada kobieta.

Małgosia przestaje w siebie wierzyć. Tęskni za starą szkołą i starymi nauczycielami. Staje się coraz mniej pewna siebie, a jej kreatywność gdzieś zniknęła.

– Córka miała kiedyś wspaniałą, wspierającą wychowawczynię. A tu jest naprawdę koszmar. Ma do nas żal, że się przeprowadziliśmy, ale przecież nie może tak być, że w jednych szkołach jest dobrze, a w innych źle. Dziecko wszędzie powinno być wspierane i czuć się bezpiecznie - podsumowuje mama 10-latki.

Reżim zasad i norm

Sprawę Małgosi komentuje Krzysztof Korona, założyciel Polskiego Towarzystwa Terapeutycznego, psycholog kliniczny, doradca rodziny.

– Nauczycieli, psychologów, lekarzy, szewców... tak jak wszystkich innych ludzi można podzielić na mądrych i głupich. Zadaniem nauczyciela języka polskiego jest dostrzeżenie np. w wypracowaniach czy pracach plastycznych dziecka, pewnych zapędów artystycznych. Niestety nauczyciele w Polsce często mylą twórczość z krnąbrnością i starają się to dziecko za wszelką cenę wpasować w reżim norm i zasad. Wtedy powstaje problem – mówi psycholog. – Rodzice, widząc smutne i stłamszone dziecko, powinni zapewnić mu naprawdę mądrego psychologa. Niepokojące jest to, że dziewczynka, o której mowa w tekście już jest pod opieką psychologiczną. Zadaniem nauczyciela jest zbudowanie z dzieckiem relacji edukacyjnej i wychowawczej. Jeśli popełnia błędy w tym zakresie, to właśnie psycholog powinien doprowadzić do natychmiastowej interwencji grona pedagogicznego.

_Imię dziewczynki zostało zmienione. _

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (545)