Blisko ludzi"Moje dzieci nie dostają ode mnie pieniędzy" Metody wychowawcze Gordona Ramsaya

"Moje dzieci nie dostają ode mnie pieniędzy" Metody wychowawcze Gordona Ramsaya

"Moje dzieci nie dostają ode mnie pieniędzy" Metody wychowawcze Gordona Ramsaya
Źródło zdjęć: © Getty Images
Karolina Sarniewicz
11.04.2017 16:15, aktualizacja: 12.04.2017 12:30

Słynny amerykański kucharz i prezenter nie ma zamiaru sponsorować swoich nieletnich dzieci. Muszą zapracować nawet na t-shirty i jeansy.

Dla świata show-biznesu nigdy nie było tajemnicą, że Gordon Ramsay nie zarabia mało. Według ostatniego rankingu magazynu "Forbes" w 2016 roku na jego konto wpłynęło tyle samo pieniędzy co na rachunek Beyoncé - 54 miliony dolarów. Wydawać by się zatem mogło, że dzieci słynnego restauratora i prezentera programów kulinarnych w Stanach Zjednoczonych nie muszą się już martwić o przyszłość.

Bynajmniej. Obejrzawszy jego rozmowę z dziennikarką "The Telegraph" Emmą Cox można poważnie się zdziwić. Okazuje się, że Ramsay nie zamierza dawać swoimi dzieciom pieniędzy za nic. Chce je nauczyć, że na wszystko trzeba zapracować - i im szybciej je tego nauczy, tym lepiej.

W efekcie do swojej ekskluzywnej restauracji w Chelsea zaprosił dzieci po raz pierwszy dopiero gdy jego córka Megan obchodziła 16. urodziny. Pierwszą klasą dzieci też nie latają. - Prosiłem stewardesę, żeby nie pozwalała dzieciom odwiedzać nas w pierwszej klasie - mówi. - Chciałem spać podczas podróży, więc one nie miały do nas wstępu. Poza tym nie pracowały nigdzie na tyle długo i ciężko, żeby korzystać z tego typu luksusów.

Dzieci Ramsayów mają wprawdzie kieszonkowe, ale muszą z niego opłacić abonament telefoniczny czy bilet na transport miejski. Jedna z ich córek marzy o własnym programie kulinarnym, ale tego też nie otrzyma po znajomości.

Skąd takie radykalne podejście do wychowywania dzieci u Gordona Ramsaya? Wychował się w patologicznej rodzinie. Maltretowany przez ojca wyprowadził się w domu w wieku 16 lat. Potem przez kolejnych piętnaście sam pracował na swoją pozycję na rynku. Teraz Gordon przekonuje, że szacunek do pieniędzy wynika z zaangażowania, jakie wkładamy w pracę.