Moje niewielkie polskie wesele
Zamierzacie się pobrać i choć huczne wesele wam nie w głowie, chcecie uczcić ten dzień w gronie najbliższych. Wychodząc wam naprzeciw tej potrzebie, przekonujemy, dlaczego to właśnie skromniejsza uroczystość pozwoli osiągnąć wymarzony efekt bez wynajmowania sali na 200 osób i… spektakularnych wydatków.
W Polsce słowo „wesele” wywołuje konkretne skojarzenia – ogromna sala wypełniona rzędami uginających się od potraw stołów, rozentuzjazmowany wodzirej prowadzący szalonego węża niezliczonych weselników i skoczna muzyka przeplatana zabawami oczepinowymi konsekwentnie pozbawiającymi chwil odpoczynku nawet najbardziej wytrwałych gości. Na dalszym planie szaleje zagubiona gdzieś w tym wszystkim zaaferowana Para Młoda, która zamiast cieszyć się szykowanym od tylu miesięcy dniem próbuje jakoś zapanować nad planem wydarzeń, poświęcić każdemu z gości choć pięć minut uwagi i zachować przynajmniej kilka wspomnień z tego, niepowtarzalnego przecież, święta. Cóż, lubimy sobie stawiać poprzeczkę naprawdę wysoko.
Stop stereotypom
Opisana powyżej wizja wesela bliższa jest stereotypowi niż tradycji, na którą powołujemy się zdecydowanie za często i zbyt pochopnie. Ani biała suknia, ani szczegółowo dobrana papeteria, ani tym bardziej setki gości nie stanowią zwyczaju o stażu dłuższym niż kilkadziesiąt lat. To, co wydaje nam się jedynym słusznym i dla każdego obowiązkowym wariantem przyjęcia, ma niespełna ćwierć wieku – mniej niż wiele Panien Młodych. Współczesne podejście do przyjęć weselnych zaczęło się formować i nabierać ostatecznych kształtów wraz ze wzmożonymi wpływami zza oceanu dopiero w latach 90. XX w.
Zmiany zachodzą nadal. Wspomniana powyżej papeteria wreszcie dostępna jest w setkach różnorodnych i wykonanych ze smakiem wzorów. Zdobienia zamawianych ciastek mogą przedstawiać dosłownie wszystko, od bohaterów ulubionych komiksów po wasze zdjęcia w miniaturze. A bajeczne dekoracje sal w niczym nie ustępują wnętrzom prezentowanym na filmach. Tysiące wzorów smakowitych tortów weselnych zasługuje na osobną kategorię, ale o tym innym razem.
Pary Młode mają ogromny wybór, dzięki czemu ich wyśniony dzień faktycznie może wyglądać dokładnie jak urzeczywistnienie marzeń – granice „niemożliwego” spychane są na coraz odleglejsze peryferie. Zupełnie swobodnie nadążamy za trendami z Zachodu i wszelkimi ślubnymi modami. Niektórych może więc dziwić, że najnowsza moda paradoksalnie wiąże się z porzuceniem weselnego blichtru i zorganizowaniem niewielkiego przyjęcia weselnego. Skąd się to wzięło?
Spokojnie, to tylko wesele
Przede wszystkim często pokutuje u nas przekonanie, dobrze wiemy jak nieprawdziwe, że więcej znaczy lepiej. Wraz z siostrzaną maksymą „zastaw się, a postaw się” pozwoliły wyewoluować takim praktykom jak rezerwowanie sali pięć lat wcześniej (czasem jeszcze przed zaręczynami) i zapraszaniem dosłownie każdej osoby, którą się kiedykolwiek spotkało na życiowej drodze. Każdy z nas bywa na weselach i wie, jakie mogą być efekty takiego postępowania – jeśli nie, polecam ponowną lekturę pierwszego akapitu. Para Młoda zbyt często ulega presji rodziny, która ma swoją, zupełnie niezwiązaną z faktycznymi planami młodych, wizję wymarzonego dnia ślubu. Nie raz w przygotowania wkrada się również potrzeba zrobienia wrażenia na przybyłych z krańców Polski krewnych i koleżankach z dzieciństwa. Jednym słowem w zapomnienie odchodzi to, co naprawdę ważne, a uwaga skupia się na setkach czynności i zagadnień, które nijak się mają do słynnego Najpiękniejszego Dnia Życia.
Efekt łatwo przewidzieć: oto wy – zestresowana i rozczarowana Para Młoda, która nie potrafi zawalczyć o swoje. Wesele przypominające źle dobraną mozaikę, do której każdy dołożył zupełnie dowolny, niepasujący do reszty element. I wspomnienia, które w efekcie nie mają nic wspólnego ani z romantyzmem, ani (niestety…) ze szczęściem.
Nie powinno dziwić, że coraz więcej osób pragnie czegoś całkiem innego. Aby nie stracić zupełnie głowy i nie zaplątać się w labiryncie przedślubnego szaleństwa, najprościej jest zrezygnować z części punktów powszechnie uznawanych za obowiązkowe i zwyczajnie zmniejszyć skalę. Przecież mniejsze przyjęcie wcale nie świadczy o mniejszym uczuciu nowożeńców, nie stanowi gorszego wejścia we wspólny etap życia ani nie dowodzi wynikającej z braków finansowych przykrej konieczności. Stoi na równi z ogromnymi weselami i w niczym im nie ustępuje – wybór należy tylko do was.
Jak równy z równym
Atrakcyjność małego wesela wprawdzie nie każdy dostrzeże od razu, a jednak ma ono swój wyjątkowy urok. Skromniejsze przyjęcie to zdecydowanie mniejszy stres, mniej przygotowań, a także bardziej okrojony budżet. Nie ma co ukrywać, że dla wielu par to właśnie pieniądze stoją na drodze do wymarzonego wesela. W większości przypadków są także powodem długich zaręczyn – dla młodych ludzi odłożenie 50 tysięcy złotych w parę miesięcy jest równie prawdopodobne co zorganizowanie podróży poślubnej do Narnii. Z drugiej strony, w taką wycieczkę rodzina przynajmniej nie mogłaby ingerować, co w sprawach weselnych zdarza się na każdym kroku właśnie ze względu na finanse. Wiadomo, że kto płaci, ten decyduje. Narzeczeni – przy szykowaniu wesela na 200 osób – nie zrezygnują łatwo ze wsparcia rodziny, nawet gdyby miało to oznaczać ograniczenie niezależności. A zwykle tak właśnie jest.
Niewielkie przyjęcia weselne wydają się w tym kontekście niemalże sielanką. W trakcie przyjęcia na pewno znajdziesz czas na plotki z każdą z osób, chwilę na szalone tańce i moment na docenienie smaku potraw. Często dużo łatwiej znaleźć miejsce na tego rodzaju wesele, bo wiele restauracji jest dobrze przygotowanych na podobne okazje. Urządzają imieniny, chrzciny oraz komunie, dysponują więc wydzielonymi salami, które zapewnią weselnikom prywatność. W podobnych warunkach Para Młoda nie musi rezygnować ze swojej wizji, wręcz przeciwnie. Odrestaurowane dworki czy urokliwe pałace rzadko kiedy są w stanie przyjąć więcej niż 40 osób i tylko czekają na takie właśnie przyjęcia. Nad mniejszą przestrzenią łatwiej jest zapanować i często dużo sprawniej udekorujecie ją wybranymi materiałami (np. żywymi kwiatami lub dziesiątkami świec). Również usadzenie gości i wybór odpowiedniego menu nie stanowi aż takiego problemu, gdy bierze się pod uwagę mniejszą liczbę gustów i preferencji.
Największą zaletę małych wesel stanowią sami goście. Przy ograniczonej liczbie zaproszonych na listę trafiają tylko osoby naprawdę narzeczonym bliskie. Nie ma mowy o nielubianej cioci lub owianych tajemnicą kolegach rodziców z podstawówki. W dniu ślubu obecni są faktycznie najbliżsi – najserdeczniejsi przyjaciele i najżyczliwsi krewni. Osoby, bez których ten dzień naprawdę trudno sobie wyobrazić.
W zgodzie z tradycją
Planowanie niewielkiego wesela stanowi bardzo ciekawe ćwiczenie. Zastanów się, jak wyglądałoby twoje przyjęcie, gdybyś miała zaprosić mniej niż połowę gości. Czy wydawałoby ci się, że będzie skazane na porażkę, czy raczej odczułabyś niewymowną ulgę? A może udałoby się całe przedsięwzięcie przyspieszyć, a w dodatku pozwolilibyście sobie jeszcze na egzotyczną podróż poślubną?
O małych przyjęciach weselnych słyszy się coraz częściej i mogłoby się wydawać, że to chwilowa moda. Jednak patrząc na wesela naszych dziadków i rodziców, trudno oprzeć się wrażeniu, że po prostu wracamy do korzeni. Wbrew pozorom skromniejsze przyjęcia są dużo bliższe naszej tradycji niż gargantuiczne imprezy na 200 par. Zanim więc uwierzysz, że zmniejszając skalę weselnych planów, zostajesz buntowniczką, której słusznie wyrzekną się wszyscy krewni, podpytaj o skalę i rodzaj ich wesel. Nie tylko usłyszysz ciekawe historie, ale obie strony szybko przekonają się, że małe przyjęcia nie stanowią rewolucji, a jedynie atrakcyjną alternatywę, w dodatku zgodną z tradycjami rodzinnymi. W końcu moda zawsze wraca.
Justyna Kościelska jest autorką poradnika dla Panien Młodych Jak zorganizować idealne wesele oraz cenioną za profesjonalizm konsultantką ślubną. Prowadzi blog www.weseleneprzypadki.pl, a poza kompleksową organizacją przyjęć oferuje spotkania indywidualne i nowoczesny model konsultacji internetowych.