Musiała obnażyć piersi na lotnisku i udowodnić, że karmi piersią
Kobieta musiała udowodnić na lotnisku, że karmi piersią, ponieważ miała laktator, ale nie towarzyszyło jej dziecko, co wzbudziło podejrzenia celników. Musiała rozebrać się i pokazać, że ma w piersiach pokarm.
01.02.2017 12:23
Do tego skandalicznego incydentu doszło na lotnisku we Frankfurcie. – Poczułam się upokorzona – powiedziała stacji BBC 33-letnia Gayathiri Bose. Kobieta z lotniska we Frankfurcie podróżowała do Paryża. W specjalnej maszynie prześwietlono jej bagaż. Podejrzenia celników wzbudził laktator, który przewoziła. – Pełnym niedowierzania tonem zapytali, czy karmię piersią. „Więc gdzie jest w takim razie jest twoje dziecko, zostało w Singapurze?” – zapytali – opowiada kobieta, która na co dzień jest managerem w firmie transportowej w Singapurze.
Pracownicy lotniska nie wierzyli, że urządzenie, które przewozi, to zwykły laktator służący do odciągania pokarmu. Zatrzymano jej paszport, a ją zaproszono do specjalnego pokoju przeszukań i przesłuchań. - W środku policjantka kazała mi odchylić bluzkę i obnażyć piersi. Chciała, żebym ścisnęła sutki i pokazała jej, że mam pokarm – tłumaczy Gayathiri Bose. – Byłam w szoku. Dopiero gdy po kontroli wyszłam z pomieszczenia, uświadomiłam sobie, co tak naprawdę się stało. Zaczęłam płakać, byłam zdruzgotana – mówi.
Zanim odzyskała swój paszport, obsługa lotniska skrupulatnie sprawdziła laktator. Pani Bose poprosiła o nazwisko funkcjonariuszki, która ją upokorzyła. Później wsiadła na pokład samolotu do Paryża.
- Ta sytuacja trwała 45 minut, była dla mnie upokarzająca i traumatyczna. Powiedziałam im, że właśnie kazali mi pokazać piersi i że nigdy nie doświadczyłam czegoś takiego. Funkcjonariuszka, która kazała mi to zrobić, nie wykazała żadnej skruchy i empatii – przyznaje.
Niemiecka policja najpierw odmówiła komentarza w tej sprawie, a później zaprzeczyła, że zmusiła obywatelkę Singapuru do tak upokarzającej „kontroli”. Kobieta rozważa złożenie pozwu przeciwko władzom lotniska za ten skandaliczny incydent. – Rozumiem, że obowiązują jakieś procedury kontrolne, ale w tym przypadku granica została przekroczona – tłumaczy w rozmowie z BBC.
Dr Krzysztof Śmiszek z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego również uważa, że doszło do przekroczenia granic godności, intymności i integralności cielesnej. – Względy bezpieczeństwa są niezwykle istotne, nie kwestionuję tego, natomiast w tym przypadku mamy do czynienia z szykanowaniem – komentuje dla WP.PL. – To pokazuje, jak przedmiotowo traktuje się kobiety – dodaje dr Śmiszek.
To nie pierwszy przypadek, gdy kobieta karmiąca piersią została upokorzona. Magdalena Juda z Warszawy wraz z dzieckiem odwiedziła niedawno targi mody, które odbywały się na PGE Narodowy. - Ochrona PGE Narodowy wyprosiła mnie i moje sześciomiesięczne dziecko ze strefy HUSH warsaw za to, że... karmiłam je piersią. Według pani, która podeszła do mnie (siedziałam w ustronnym miejscu, dyskretnie zasłonięta) z dwójką kolegów, było to nieodpowiednie miejsce i powinnam przenieść się (w połowie karmienia!) do specjalnie przeznaczonego pokoju – mówi Magdalena Juda.
- Usłyszałam również, że jest on oddalony niecałe pięć minut drogi, oraz że w tym czasie "dziecko nie umrze z głodu". Oczywiście nie ruszyłam się z miejsca. Efekt zwrócenia mi uwagi? Przerwanie dziecku posiłku, niepotrzebny stres i kilkuminutowy płacz. Nie sądziłam, że coś takiego może mnie spotkać na Stadionie Narodowym. Wstyd – przyznaje oburzona matka.
Gdy opisała swoją historię na Facebooku, pojawiło się wiele komentarzy. „Jakby mi przytrafiła się taka akcja, to bym zaśmiała się tej ochronie w twarz i nie ruszyła się z dzieckiem, dopóki nie skończy jeść. Masakra” – napisała Marta.
„Karmienie piersią powinno być promowane i akceptowane” – uważa inna internautka. Z kolei Marcin napisał: „Jako jedyny facet w tym wątku nie widzę nic niewłaściwego, niesmacznego czy też oburzającego w karmieniu w miejscu publicznym. Nie ma w tym nawet grama erotyzmu czy obnażania. Dziwię się kobietom, które to krytykują! Wystarczy pojeździć po cywilizowanym świecie, przestańmy myśleć zaściankowo i tworzyć niezdrową podnietę”.
Pojawiły się też głosy piętnujące publiczne karmienie piersią. „Nie wierzę w to, co czytam. Nie było specjalnych miejsc do karmienia - źle i hańba. Zrobili specjalne pokoje - źle i hańba. To się wreszcie zdecydujcie! Szkoda, że te baby nie latają z gołymi piersiami po plaży bądź po centrach handlowych. Uważam, że autorka postu jest mocno przewrażliwiona. Sama bym jej zaproponowała bardziej komfortowe, spokojniejsze miejsce dla niej i dziecka, a nie głośne, tłoczne miejsce” – twierdzi Marta.
Rzeczniczka PGE Narodowy tłumaczy, że stadion jest miejscem przyjaznym wszystkim gościom. - Stworzyliśmy specjalny Pokój Matki i Dziecka. W komfortowej loży VIP mamy mogą nakarmić swoje dziecko, podgrzać mu jedzenie, jeżeli karmią je pokarmem z butelki, czy skorzystać z wygodnego przewijaka. Tworząc to miejsce mieliśmy na uwadze nie tylko podnoszenie komfortu mamy i dziecka, ale także chcieliśmy stworzyć przestrzeń, która pozwoli na uniknięcie niepotrzebnego stresu. Jednocześnie dzięki obecności specjalnej loży VIP dla najmłodszych, staramy się pamiętać o komforcie naszych innych gości, którzy mogliby się poczuć niezręcznie, obserwując kobietę w tak osobistym momencie, jakim jest karmienie ukochanego dziecka – wyjaśniła w rozmowie z WP.PL Monika Borzdyńska, dyrektor ds. promocji i komunikacji, rzecznik prasowy PGE Narodowy.
- Utworzenie loży rodzinnej było moją inicjatywą i jedną z pierwszych decyzji, jaką podjęłam po objęciu stanowiska dyrektora ds. komunikacji i promocji. Jako matka bliźniąt uznałam, że jest to konieczne na jednym z najlepszych stadionów w Europie – dodaje.
W grudniu 2016 roku zapadł wyrok w podobnej sprawie. Pani Liwia była w szoku, kiedy, chcąc nakarmić dziecko w jednej z sopockich restauracji, kelner kazał jej się „powstrzymać” lub załatwić tę sprawę w toalecie. - Czułam się, jakby ktoś dał mi w twarz – mówiła. Postanowiła pójść do sądu, by walczyć o prawa wszystkich kobiet karmiących dzieci piersią. Domagała się przeprosin i zadośćuczynienia. Co ciekawe, przeprosin od pani Liwii domagał się także właściciel restauracji.
W Sądzie Okręgowym w Gdańsku wspierało ją Polskie Towarzystwo Prawa Antydyskryminacyjnego. - To dosyć precedensowa sprawa. Powołujemy się na ustawę wolnościową, a w pozwie złożyliśmy wniosek o zapytanie do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, czy wyproszenie z restauracji w trakcie posiłku ze względu na karmienie piersią jest dyskryminacją – tłumaczył dr Krzysztof Śmiszek z Polskiego Towarzystwa Prawa Antydyskryminacyjnego. Ostatecznie Sąd Okręgowy w Gdańsku oddalił pozew. W precedensowym wyroku uznał, że do dyskryminacji nie doszło.