Na czym polega fenomen „Pięćdziesięciu twarzy Greya”?
Film właśnie wchodzi do kin. W Wielkiej Brytanii książka sprzedała się lepiej niż ostatnia część przygód Harry’ego Pottera. Kobiety na całym świecie oszalały na punkcie Christiana Greya. Entuzjazmu nie podzielili jednak krytycy. Sama autorka przyznała w wywiadach, że nie wie, dlaczego jej książka stała się taka popularna. Spróbujemy tu ustalić.
Film właśnie wchodzi do kin. W Wielkiej Brytanii książka sprzedała się lepiej niż ostatnia część przygód Harry’ego Pottera. Kobiety na całym świecie oszalały na punkcie Christiana Greya. Entuzjazmu nie podzielili jednak krytycy. Sama autorka przyznała w wywiadach, że nie wie, dlaczego jej książka stała się taka popularna. Spróbujemy tu ustalić.
Błyskawiczna kariera literacka urodzonej w Londynie Eriki Leonard z domu Mitchell to spełnienie marzeń wszystkich początkujących pisarzy. W 2011 roku autorka zyskała niewiarygodną popularność za sprawą swojej debiutanckiej książki, którą napisała pod pseudonimem EL James, a zatytułowała „Pięćdziesiąt twarzy Greya”. Świat po prostu oszalał na punkcie tej powieści.
Czterdzieści twarzy Greya
A zaczęło się niewinnie – Erika, zafascynowana sagą „Zmierzch” Stephenie Meyer, sama chwyciła za pióro i wzięła się za pisanie. Efektem tej fascynacji było opowiadanie „Master of the Universe” (pol. „Pan Wszechświata”). Brytyjka została jednak skrytykowana za przesadne epatowanie wątkami seksualnymi. Leonard tekst poprawiła i przepisała na nowo. Wkrótce potem trafił on do internetu jako e-book sprzedawany w systemie „print-on-demand” pod nazwiskiem EL James, co oznacza, że książka drukowana była na bieżąco, w zależności od zainteresowania czytelników. A to okazało się zaskakująco duże.
Książka „Pięćdziesiąt twarzy Greya” (która, co ciekawe, początkowo miała nazywać się „Czterdzieści twarzy Greya”) szybko zaczęła zdobywać popularność. Wieść na jej temat rozchodziła się głównie pocztą pantoflową, gdzie znikają wszelkie hamulce.
Wciąga i uzależnia
To książka, którą albo się pokocha, albo z niesmakiem rzuci w kąt. W portalu lubimyczytać.pl ma przeciętną średnią (niewiele ponad pięć punktów na dziesięć). Nie brakuje osób, które oceniły powieść EL James na jeden punkt. „Słabe, niesmaczne, banalne, nudne, nierealne... Totalne dno... Język i styl pozostawiają wiele do życzenia. Nie rozumiem, dlaczego ta książka zyskała aż taką popularność” – to jedna z opinii. Mogłoby się podpisać pod nią wielu krytyków, którzy na „Pięćdziesięciu twarzach Greya” nie zostawili suchej nitki.
Ale są też tacy – i wcale nie w mniejszości – którzy wystawili tej powieści najwyższą ocenę z możliwych. „Książkę czyta się bardzo łatwo i szybko. Wciąga i uzależnia. Jest pierwszą częścią trylogii, od której nie sposób się oderwać” – pisze jedna z internautek.
Podobne zdanie mają zresztą miliony czytelników. Powieść stała się bowiem światowym bestsellerem, uzyskując sprzedaż na poziomie ok. 100 mln egzemplarzy. Przetłumaczono ją na ponad 50 języków. Rewelacyjnie sprzedała się również w Polsce; od miesięcy znajduje się w czołówce bestsellerów. Sama EL James w 2012 roku trafiła na listę „100 najbardziej wpływowych ludzi świata” magazynu „Time”.
Trend kulturowy
Jak to możliwe, że powieść, która zyskała niechlubny przydomek „porno dla mamusiek” i którą krytycy zmiażdżyli, zdobyła taką popularność? Liczba sprzedanych egzemplarzy dobitnie świadczy o tym, że sukces trylogii pióra EL James to nie efekt sprawnie działającej marketingowej machiny, a trend kulturowy, któremu izraelska socjolożka, profesor na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie Eva Illouz poświęciła swoją książkę „Hardkorowy romans”. Pojawienie się w księgarniach „Pięćdziesięciu twarzy Greya” rozpoczęło modę na książki erotyczne i romanse. Powstały również przewodniki i poradniki inspirowane dziełem EL James zawierające pomysły na zmysłowe gry i zabawy, którymi można podgrzać temperaturę w związku.
Marta, 28-latka z Radomia, jest wielką fanką trylogii. Na pytanie, czym uwiodły ją te powieści, przyznaje, że chyba każda kobieta chciałaby przeżyć to, co Anastasia z Christianem. „Słyszałam opinie, że w powieści zaczytują się kobiety, które mają problemy w związku. Ale to chyba nie o to chodzi. Po prostu każda z nas chciałaby czuć się tak pożądana i adorowana jak Anastasia. Chciałybyśmy przeżyć coś równie niesamowitego”.
Odkrywanie własnej seksualności
Faktem jest, że EL James nieświadomie rozpoczęła rewolucję w naszych sypialniach. Zagraniczne badania dowiodły, że pod wpływem lektury „Pięćdziesięciu twarzy Greya” kobiety – zwłaszcza dojrzałe – na nowo odkryły własną seksualność i zaczęły eksperymentować w sypialni. Książka stała się dla nas źródłem inspiracji. Impulsem do wprowadzenia zmian w życiu intymnym. Znany seksuolog prof. Zbigniew Izdebski w rozmowie z portalem NaTemat przyznał, że książka EL James mogła być dla wielu osób inspiracją.
Brytyjski dziennik „Daily Mail” doniósł, że ponad połowa ankietowanych przyznała, że rok 2011 upłynął im pod znakiem licznych i bardzo udanych eksperymentów łóżkowych. Co trzecia osoba stwierdziła, że zaczęła uprawiać seks znacznie częściej, natomiast ok. 22 proc. respondentów przyznało, że czują się pewniej w sypialni. Ciekawe są też badania firmy Lelo produkującej gadżety erotyczne. Po ukazaniu się „Pięćdziesięciu twarzy Greya” marka zanotowała ogromny skok przychodów. Badania firmy Lelo wykazały, że kobiety stały się śmielsze w sypialni, zaczęły otwarcie mówić o swoich potrzebach, chętniej korzystają także z różnych gadżetów dla dorosłych.
Christian Grey receptą na kryzys męskości
Jest jeszcze druga strona medalu. Od jednej z radomskich psychoterapeutek, która poprosiła mnie o anonimowość, dowiedziałam się, że od paru lat mówi się o kryzysie męskości. Współcześni mężczyźni są niedojrzali, bierni, mają problem z kodeksem wartości, ustaleniem priorytetów, brakuje im determinacji i ambicji. Christian Grey jest natomiast mężczyzną, o jakim podświadomie marzy każda kobieta – przystojny, elegancki, dobrze sytuowany, pewny siebie, szarmancki. To typ, który dominuje nad partnerką.
„Kiedyś mężczyźni polowali na mamuty, a kobiety w jaskiniach wychowywały dzieci. Dzisiaj kobiety zabrały mężczyznom maczugi, same polują na mamuty, a potem narzekają, że mężczyźni są rozlaźli jak flaki z olejem i marzą o neardentalczyku, który porwie je do jaskini i zdominuje. Stąd fenomen książek o Greyu” – usłyszałam od psychoterapeutki.
Ekranizacja pierwszej części trylogii właśnie wchodzi do kin. Na ekranie zobaczymy Jamie Dornana i Dakotę Johnson. Producenci podsycają zainteresowanie wokół obrazu, umieszczając w sieci jego fragmenty. I zapowiadając, że jedną szóstą filmu stanowią sceny erotyczne. Na Facebooku już powstał profil, gdzie Amerykanki nawołują do zbojkotowania tego tytułu, tłumacząc, że dzieło promuje przemoc seksualną. Jedno nie ulega wątpliwości – nawet jeśli film okaże się mierny, to i tak obejrzą go miliony.
Ewa Podsiadły-Natorska/(mtr), WP Kobieta