Najszczęśliwsza emerytka w Polsce. Brydż, język włoski i szkoła policealna
Toczące się i powracające co jakiś czas dyskusje wokół emerytur wywołują wiele emocji. Nasze państwo się starzeje, co powtarzane jest często i głośno. Obecnie na emeryturze według danych ZUS-u jest ponad 7 milionów osób. Liczba ta wzrasta, a każdy rząd dywaguje nad tym, czy wiek emerytalny jest odpowiedni, czy otrzymane środki wystarczą na godne życie. Wsłuchując się w prowadzone rozmowy można odnieść wrażenie, że przejście na emeryturę jest zapaścią w starość, w nieudolność i biedę. Czy aby na pewno?
W Polsce powstają Uniwersytety Trzeciego Wieku, emerytka przestaje się kojarzyć z przygarbioną staruszką w szaroburym płaszczu, dla której jedyną rozrywką jest wyjście do kościoła. Wręcz przeciwnie. Okazuje się, że może to być kolejny fantastyczny etap życia, tak jak dla Mirosławy Horodok. Nauczycielki, która podejmując decyzję o przejściu na emeryturę, rozpoczęła - jak sama mówi - nowe życie. – To nigdy nie jest łatwa decyzja. Przepracowałam 40 lat – najpierw przez 20 lat w szkole, ucząc języka rosyjskiego, później też polskiego, by ostatecznie szkolić grono pedagogiczne w Centrum Doskonalenia Nauczycieli. O emeryturze myślałam przez ostatni rok pracy, czułam, że to już czas. I ten rok strasznie mi się dłużył. I to wcale nie dlatego, że chciałam odpocząć, miałam już w głowie tysiąc planów i marzeń do spełnienia. Coś się skończyło, ale coś pięknego się zaczęło – mówi pani Mirosława.
Podkreśla, że nigdy nie traktowała końca swojej zawodowej kariery jak końca aktywnego życia. Miała zawsze dużo planów, których realizacja przy dniu w dużym stopniu wypełnionym pracą, była zwyczajnie niemożliwa. – Zawsze jest tak, że żegna się emeryta, a tymczasem to ja w pracy zorganizowałam spotkanie, chcąc wszystkim podziękować za współpracę. Nie myślałam o żadnym pożegnaniu, przecież przejście na emeryturę to nie przejście na drugą stronę lustra. Człowiek zostaje, a że ktoś myśli, że bez pracy staje się już nikim i pozostaje mu czekać na śmierć, to grubo się myli. Mi ta forma zakończenia pracy w CDN-ie dodała nowej energii, nastroiła pozytywnie i dała dużego kopa do działania – tłumaczy Mirosława Horodok, która jest mamą dwójki dorosłych dzieci i babcią czwórki wnucząt. – Gdyby była potrzeba zajmowania się wnukami, z pewnością bym to robiła, ale tak się akurat nie złożyło - przyznaje.
Pani Mirosława zawsze marzyła, by nauczyć się układać przepiękne bukiety z kwiatów. Będąc na emeryturze zapisała się do szkoły policealnej na zajęcia z florystyki. Zajęcia odbywają się trzy razy w tygodniu. – Zrobiłam wianki na Wszystkich Świętych, teraz uczymy się wykonywania ozdób świątecznych. To jest zajęcie bardziej manualne, ale ja po tylu latach pracy umysłowej właśnie tego potrzebuję, bo daje to ogromne wytchnienie. Warsztaty są bezpłatne, zapisać się na nie może właściwie każdy.
62-letnia emerytka nie zamierza jednak rezygnować z tego, co towarzyszyło jej w życiu zawodowym. – W Polsce można spotkać coraz więcej osób ze wschodniej Europy. Często tłumaczę jakieś proste czynności nawet osobom spotkanym na ulicy. Myślę, że język rosyjski wróci do łask, dlatego na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości znalazłam warunki zdania egzaminu na tłumacza przysięgłego. Bo dlaczego miałabym nie spróbować. Muszę sobie poczytać i potłumaczyć prawne dokumenty, bo tu mam braki i myślę, że do takiego egzaminu przystąpię. Zawsze to też jakiś sposób na dodatkowy zarobek - wyjaśnia.
DJ Wika: Jestem zwykłą, szarą emerytką, która nie mogła pogodzić się z tym, że przeszła na emeryturę
Pani Mirka podkreśla, że na emeryturze w końcu znajduje czas na naukę, bo to nie tylko pogłębianie wiedzy w języku rosyjskim, ale także nauka języka włoskiego. – Dwoje moich wnucząt mieszka we Włoszech, więc postanowiłam sama się pouczyć włoskiego i szczerze mówiąc idzie mi całkiem nieźle – śmieje się, a w jej głosie słychać energię i zapał do doświadczania nowych rzeczy. - Nauczę się jeszcze grać w brydża, bo tak sobie zaplanowałam. I tu już nie chodzi o samą naukę, ale o towarzystwo, które do gry jest potrzebne. Bo chyba najgorsze, co może spotkać człowieka na emeryturze, to brak ludzi wokół, więc trzeba do nich wyjść, szukać pretekstu do spotkań. A brydż? To przecież świetny pretekst - tłumaczy.
Pani Mirka jako świeżo upieczona emerytka zapisała się także do Związku Emerytów Polskich. – Choć opinie o tym stowarzyszeniu są różne, to jednak jest tam sporo ludzi w moim wieku, którzy maja pomysły na wspólne wycieczki, wypady, zabawy – także te andrzejkowe. Słowem, dużo się dzieje, a ja to bardzo lubię. I zapomniałabym – do PTTK się jeszcze zapisałam. Także budząc się codziennie mam już co najmniej cztery pozycje do zrealizowania w swoim planie dnia. Emerytura dała mi przede wszystkim wolność dysponowania swoim czasem. Nie mam poczucia, ze się rozleniwię i będę spać do dziesiątej. Wstaję dość wcześnie i codziennie krok po kroku spełniam swoje marzenia. W końcu mogę to robić. I nie są to nie wiadomo jakie rzeczy. Zaczynam od tych najmniejszych, jak choćby kupno wygodnych butów, ciepłej kurtki, by móc spacerować jak najwięcej. Nie trzeba mieć jakichś ogromnych pieniędzy, by żyć szczęśliwe, bo szczęśliwy jest człowiek, który dożywa tej emerytury i ma chęć do działania.
Mirosława Horodok tłumaczy, że dla niej emerytura jest innym okresem życia. - Wiadomo, że człowiek jest starszy i że czasami coś mu dokucza, ale mówią, że przemijanie jest sensem życia i gdyby go nie było, to nie byłoby radości. Co mi się uda zrobić, to się uda, liczą się chęci. Dopóki chcemy spełniać swoje marzenia, to na emeryturze droga wolna. Naprawdę niewiele potrzeba. To kwestia nastawienia do życia. Ja w końcu wyrobiłam sobie paszport. Marzę jeszcze po cichu o wolontariacie, chciałabym uczestniczyć w Światowych Dniach Młodzieży w Panamie – mówi.
Głowa pełna pomysłów, bo pani Mirka wspomina jeszcze o uczestnictwie w szkoleniach dla nauczycieli. – Teraz jestem pozainstytucjonalna, więc może bardziej odważna, a nauczycielom nadal brak wsparcia - wyjaśnia.
Jak sama podkreśla, podstawą na emeryturze oprócz pozytywnego nastawienia do siebie i świata, jest brak kompleksów wynikających z racji wieku. – W końcu po 60-tce jesteśmy bardziej doświadczone, przychodzi ta mądrość, spokój i pogodzenie się ze sobą. To idealny czas na rozwój, a nie na siedzenie w domu i narzekanie. Jasne, że każdy może powiedzieć, że mogłoby być lepiej, ale czy to coś zmieni? Szkoda życia, które nam zostało.