Napisał książkę o "patoposłuszeństwie". Mówi o przemocy w polskiej szkole

- To mocna teza, ale gdy spojrzymy globalnie, życie wielu współczesnych ludzi pod wieloma względami nie różni się zbytnio w niczym od życia niewolników - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Mikołaj Marcela, autor książki pt. "Patoposłuszeństwo. Jak szkoła, rodzina i państwo uczą nas bezradności i co z tym zrobić?".

Napisał książkę o "patoposłuszeństwie". Mówi o przemocy w polskiej szkoleW szkole stosuje się metody wywodzące się z tresury zwierząt - przekonuje Marcela
Źródło zdjęć: © East News | Karol Porwich
Katarzyna Pawlicka
480

Katarzyna Pawlicka, Wirtualna Polska: Szkoła jest instytucją przemocową?

Mikołaj Marcela, autor książek poświęconych edukacji, dr nauk humanistycznych, wykłada na Uniwersytecie Śląskim: Tak, na wielu poziomach. Szkoła jest dotowana przez państwo i - nie ma co ukrywać - w dużej mierze służy do określonego modelu uprawiania polityki. To przestrzeń, w której uczymy się być posłusznymi obywatelami. Wciąż obowiązuje przecież model pruski. Dlatego nie mam złudzeń, że w interesie wielu polityków jest, by szkoła pozostała przestrzenią przyuczania młodych ludzi do określonego funkcjonowania: ma pełnić przede wszystkim rolę wychowawczą i często przekazywać określoną wiedzę – co najlepiej widać przy okazji zamieszania wokół HiT-u w szkołach.

Jednak to oczywiście dopiero początek. Formą przemocy symbolicznej jest np. założenie, że wszystkie dzieci z danego rocznika idą w tym samym momencie do szkoły, chociaż mają odmienny kapitał społeczny, kulturowy, ekonomiczny oraz różne poziomy kompetencji. Nauczyciele zdają się tego nie rozumieć lub o tym zapominać, a rodzice uważają, że jak ich dziecko nie umie czytać w wieku sześciu czy siedmiu lat, coś z nim jest nie tak, podczas gdy 10 proc. dzieci nie jest gotowych do nauki czytania w tym wieku. Do tego dochodzą urzędnicy, którzy nie chcą dopatrzeć się w trudnych zachowaniach niezaspokojonych potrzeb, tylko najchętniej od razu wysyłaliby takie dzieci do specjalnych ośrodków, by nawiązać do ostatnich rozwiązań prawnych w tym zakresie. A wszystko to oczywiście pod płaszczykiem opieki i troski.

Przykładem jest także wczesna godzina rozpoczęcia lekcji.

Co jest wyjątkową przemocą jeśli chodzi o nastolatków. Pozostawienie 8:00 jako godziny rozpoczęcia lekcji – ustalonej, kiedy nie wiedzieliśmy jeszcze, jak działa ludzki mózg, jest w zasadzie niedopuszczalne, biorąc pod uwagę obecny stan wiedzy. Dziś powszechnie wiadomo, że w wieku nastoletnim zmienia się nasz chronotyp, czyli cykl dobowy, a aktywność przesuwa się na pory wieczorne.

Doskonale pamiętam z czasów szkolnych, że wszelkie próby nagięcia systemu wzbudzały wśród dyrekcji lęk. Mówię tu także o zajęciach edukacyjnych prowadzonych w innej formie lub realizacji materiału dydaktycznego spoza programu. Polska szkoła zmieniła się od tego czasu?

Oczywiście mamy różne szkoły, część publicznych placówek się zmienia i próbuje nieco inaczej podejść do edukacji młodych ludzi, ale to jednak wyjątki. Coraz więcej rodziców dostrzega szkodliwość obowiązującego systemu. Ci, którzy mogą sobie na to pozwolić, próbują uciec z niego do szkół niepublicznych czy różnych form edukacji domowej. Dojrzewają szybciej niż odpowiedzialni za kształt edukacji w Polsce urzędnicy, biorąc odpowiedzialność za budowanie rozsądnych, otwartych relacji z dziećmi. Demokratyzują swoje rodziny. Starają się "uprawiać" rodzicielstwo bliskości.

W rezultacie szkoły coraz częściej muszą mierzyć się z uczniami, którzy, chociaż mają coraz więcej obowiązków i obostrzeń ze strony systemu, starają się buntować. Kolejnym wyzwaniem jest roszczeniowy rodzic. Pod tym pojęciem kryją się dwie skrajnie różne postawy: rodzice wymagający jeszcze większego nadzoru, większej ilości pracy dzieci i lepszych wyników, ale też ci, którzy życzą sobie, by szkoła była przestrzenią spotkania z innym, budowania społeczności, miejscem, w którym uczniowie zaczynają rozumieć swoje potrzeby i dostrzegać potencjał. To na ogół nie mieści się w głowach osób zarządzających edukacją i polityków.

Piszesz, że liczne praktyki wykorzystywane w przedszkolach i szkołach wywodzą się z behawioralnej tresury zwierząt. Mógłbyś podać konkretne przykłady?

W swoich publikacjach zwracała na to uwagę m.in prof. Dorota Klus-Stańska, która wespół z innymi badaczami i pedagogami zauważa, że szkoła i generalnie nasze wychowanie, także w rodzinach, bazują mocno na można by powiedzieć "zwulgaryzowanym" modelu behawioralnym - myśleniu w kategoriach kar i nagród oraz warunkowaniu, czyli tresowaniu. Bo czym innym są chociażby oceny? Jedynka jest karą, a piątka - nagrodą. Gdy tzw. złych stopni uczeń otrzyma więcej, pojawia się widmo niezdania do kolejnej klasy, a z nim lęk - także przed reakcją rodziców. Młody człowiek będzie się bał do momentu aż tych jedynek złapie tak dużo, że będzie mu wszystko jedno. Ale o tym system edukacji już nie myśli. Podobnie chwalenie na forum dzieci, które uczą się dobrze i są "grzeczne", nazywanie ich lepszymi, wręczanie im nagród. To są przecież metody, którymi tresuje się zwierzęta.

W twojej ocenie metody skuteczne?

Nieskuteczne, niewystarczające i bardzo krzywdzące, szczególnie w takiej formie. Szkoła, a później pracodawcy na rynku pracy, nie biorą też pod uwagę bardzo ważnej i doskonale przebadanej kwestii: lepszym motorem do działania jest motywacja wewnętrzna. Dużo dokładniej i skuteczniej wykonujemy zadanie, gdy mamy poczcie, że jest sensowne, komuś służy, pozwala nam się rozwijać. Szczęśliwi są ludzie czujący satysfakcję z tego, co robią. Jeśli chcemy myśleć o innym systemie funkcjonowania państwa i szkoły, od tej zmiany powinniśmy zacząć.

Mikołaj Marcela krytykuje polski system oświaty
Mikołaj Marcela krytykuje polski system oświaty © Archiwum prywatne | Grzegorz Celejewski

Wspomniałeś o coraz większym zainteresowaniu edukacją domową. W Katowicach otwiera się liceum, w którym lekcje będą odbywać się tylko przez cztery dni w tygodniu. Chciałoby się zapytać: jak to w Polsce możliwe? System nie jest jednak tak skostniały, jak mogłoby się nam wydawać?

Zapisy prawne mówią, że w publicznym modelu szkoły lekcje faktycznie odbywają się pięć razy w tygodniu. Natomiast jeżeli organizujemy szkołę w ramach edukacji domowej, mamy pełną dowolność, o ile tylko dziecko będzie zdawało egzaminy. Równie dobrze do

"szkoły" może chodzić raz w tygodniu.

W tym kontekście warto wspomnieć, że "systemy" są często mechanizmami bazującymi na naszych przyzwyczajeniach czy obyczajach. Ken Robinson, którego słowa przywołuję w "Patoposłuszeństwie", pisał, że największym hamulcem zmiany są nasze przyzwyczajenia. Sztandarowym przykładem są oceny: nauczyciele wcale nie muszą wystawiać ich w formie cyfr, mogą oceniać opisowo, z wyjątkiem stopnia na koniec roku. Dlaczego nie korzystają z tej możliwości?

Pewnie przez wielu dyrektorów i rodziców taka zmiana zostałaby źle odebrana. Większość z nas boi się, że rezygnując z dotychczasowego modelu życia, coś straci.

Jednym z najważniejszych przesłań tej książki jest to, że bardzo wiele rzeczy, które uznajemy z góry za niemożliwe tak naprawdę, i to bez większych przeszkód, da się zmienić. Wystarczy że przestaniemy bezrefleksyjnie powielać oparte na schematach przyzwyczajenia. To trudne nie dlatego, że nie da się wygrać z systemem, a dlatego, że w domu i szkole uczymy się bezradności. Nauczyciele zadają coraz więcej zadań domowych z przekonaniem, że robią to dla dobra dziecka. W rezultacie toną w sprawdzianach i kartkówkach, których nikt nie każe im przecież organizować. Badania jasno pokazują, że najlepiej uczymy się, gdy odpoczywamy. Potrzebujemy czasu, by przyswoić materiał, który przerobiliśmy w szkole.

Posłuszeństwo twoim zdaniem jest nam do czegokolwiek potrzebne?

Pewnie tak, o ile jego źródłem jest nie pełne, zewnętrzne podporządkowanie, a własna potrzeba spełnienia danej prośby. Chciałbym żebyśmy obecną kulturę posłuszeństwa zastąpili kulturą odpowiedzialności, w której każdy może odnieść się krytycznie do tego, co zostało powiedziane. Na zasadzie: mogę wykonać polecenie, być posłusznym, ale tylko, gdy sam czuje, że to przyniesie dobre skutki. Równie dobrze mogę natomiast zaprotestować i powiedzieć: może dałoby się zrobić to jakoś inaczej? Zaproponować lepsze rozwiązanie. Najpierw musielibyśmy jednak inaczej ustawić relacje społeczne dziś oparte na hierarchii i władzy symbolicznej.

Z książki pt. "Czego najbardziej żałują umierający?", na którą także się powołujesz, wynika, że pacjenci hospicjów na łożu śmierci żałowali przede wszystkim, że nie mogli żyć na własnych warunkach: podporządkowali się społecznym normom i oczekiwaniom.

"Życie na własnych warunkach" może oznaczać bardzo różne rzeczy, w zależności od tego, w jakim kontekście je osadzimy. To także przywilej nielicznych, którzy mają takie możliwości koncentracji dóbr i kapitału, że mogą zrobić wszystko, np. wykupić całej połacie lasów amazońskich i sadzić tam soję, by następnie sprzedawać ją na paszę i produkować w Chinach wołowinę, która idzie na cały świat.

Natomiast w książce Bronnie Ware, która porozmawiała z pacjentami hospicjów, chodzi oczywiście o możliwość decydowania o kształcie własnego życia, wolność, nieuleganie społecznej presji, możliwość zbuntowania się.

To mocna teza, ale gdy spojrzymy globalnie, życie wielu współczesnych ludzi pod wieloma względami nie różni się zbytnio w niczym od życia niewolników. Żyją w ubóstwie lub na jego granicy. Często nie możemy żyć na własnych warunkach, bo jesteśmy ofiarami przemocy systemowej. W jednej chwili może nam ona odebrać niemal wszystko, jak w przypadku osób, które straciły majątek swojego życia chociażby w trakcie kryzysu gospodarczego w 2008 roku. Choć dla części z nich to był także paradoksalnie moment początku "życia na własnych warunkach", co świetnie pokazał film "Nomadland".

Okładka książki Mikołaja Marceli pt. "Patoposłuszeństwo"
Okładka książki Mikołaja Marceli pt. "Patoposłuszeństwo" © Materiały prasowe

Świat bez hierarchii, rozmaitych zależność opartych na władzy to przecież utopia - pewnie często to słyszysz.

Nie bez powodu opisuję w książce plemię Wyandotów z Ameryki Północnej, które nie znało posłuszeństwa, wspominam o ekowioskach i projektach prezentowanych podczas festiwalu Ars Electronica w Linzu, mających szansę trwale zmienić naszą rzeczywistość. Nie każdy musi się nimi zachwycić czy o nich zamarzyć. Ważne natomiast, by zobaczyć, że są ludzie żyjący inaczej.

Ostatnio coraz częściej czytam artykuły pokazujące, że mamy kolejne fale odejść z pracy. Sporo pisze się o quiet quitting, czyli przekonaniu, że praca nie jest najważniejszą wartością w życiu, a co za tym idzie m.in. mocnym stawianiu granic pracodawcom. W siłę rośnie także kultura życia na peryferiach społeczeństwa, np. w małych wspólnotach. To trend, który pokazuje, że zmiany już się zaczęły.

Nasi rówieśnicy coraz częściej, chociaż wciąż bardzo nieśmiało, przeciwstawiają się "kulturze zapierdolu", ale w ogólnopolskich mediach chętnie oddaje się głos współczesnym 50 i 60-latkom, którzy z pracy ponad siły, po kilkanaście godzin dziennie stworzyli swój mit i definicję sukcesu.

Też to widzę. Mocna dychotomia jest zresztą widoczna w wielu obszarach, np. z jednej strony mamy wysyp artykułów o gigantycznych weselach z przepychem i obrażonych gościach, bo organizatorzy nie spełnili ich wszystkich oczekiwań, z drugiej coraz więcej kameralnych uroczystości i młodych odchodzących od myślenia, że należy zadowolić wszystkim kosztem swojego komfortu. Ten konflikt jest o tyle istotny, że będzie pewnie musiał doprowadzić do zmian. Mamy tezę i antytezę – prędzej czy później przyjdzie nam negocjować. I wypracować jakąś syntezę.

Tymczasem mocno demonizujemy konflikty, boimy się zderzenia przeciwstawnych wizji, bo nie mieliśmy okazji nauczyć się przedstawiania poglądów, dialogu i zdrowego wypracowywania kompromisów. W kulturze posłuszeństwa zakładamy zawsze, że ktoś ma rację i dlatego może zmuszać innych do określonego działania. Tym bardziej, że zakładamy, że robi to ich dobra.

Różne kryzysy - zdrowotne, emigracyjne czy finansowe - pokazują, że nie radzimy sobie należycie z wyzwaniami współczesności. A jednak trwamy przy starych rozwiązaniach.

Nie dziwię się, że nie radzimy sobie ze światem – nauczono nas bezradności, chociaż ludzie zarządzający systemem pewnie nawet nie zdają sobie z tego sprawy. Podobnie jak rodzice, którzy przez swój lęk cały czas kontrolują dziecko, rozwiązują za nie problemy, ograniczają jego wolność. W przyszłości takiemu dziecku ciężko będzie wykazywać się aktywną postawą, asertywnością, zbuntować się, ponieważ nie miało okazji się tego nauczyć. W szkole jest zarządzane przez instytucję, w domu przez rodziców czy opiekunów, a potem wchodzi w świat, w którym jednak wiele rzeczy zależy od niego. Tylko czy po takiej musztrze ma szansę nadal w to wierzyć? 

Trwanie świata w obecnej formie będzie nam coraz bardziej szkodziło. Wiemy przecież, że rozwiązania, które w przeszłości wydawały się dobre, dzisiaj okazują się po prostu pod wieloma względami szkodliwe. Obecne modele polityczne, ekonomiczne i edukacyjne odciskają bardzo duże piętno na środowisku i planecie. A przecież nie mamy gdzie uciec. Oczywiście są grupy ludzi, którzy sprawdzają, jakie zmiany mają sens, np. testując bezwarunkowy dochód podstawowy, partycypują w podejmowaniu decyzji politycznych w ramach paneli obywatelskich, testują alternatywne modele edukacji. Niestety ich działania nie mają jeszcze globalnych zasięgów. Najważniejsze jednak, że dzięki nim wiemy, że można inaczej. I to się liczy.

Katarzyna Pawlicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

ZNP komentuje słowa Czarnka. "Wszędzie widzą ten seks"

Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Źródło artykułu: WP Kobieta

Wybrane dla Ciebie

Najgorsza pora na drzemkę. Nie kładź się po tej godzinie
Najgorsza pora na drzemkę. Nie kładź się po tej godzinie
Wlej do kopca. Krety znikną w jedną noc
Wlej do kopca. Krety znikną w jedną noc
Tak widzą psy. Naukowcy nie mają wątpliwości
Tak widzą psy. Naukowcy nie mają wątpliwości
Masz w domu stary dowód? Lepiej go nie wyrzucaj
Masz w domu stary dowód? Lepiej go nie wyrzucaj
30-latka nie żyje. Karetki nie było, śmigłowca odmówiono
30-latka nie żyje. Karetki nie było, śmigłowca odmówiono
Kto wysieje, ten pożałuje. Przyłapanym grozi grzywna lub areszt
Kto wysieje, ten pożałuje. Przyłapanym grozi grzywna lub areszt
44-latka nie żyje. Lekarz zapamięta tego SMS-a do końca życia
44-latka nie żyje. Lekarz zapamięta tego SMS-a do końca życia
Zostawił dwulatka w oknie życia. Wszczęto postępowanie
Zostawił dwulatka w oknie życia. Wszczęto postępowanie
"Miałam w piersi zmianę". Okazało się, że to nowotwór
"Miałam w piersi zmianę". Okazało się, że to nowotwór
Dermatolożka bije na alarm. Opłakane konsekwencje robienia hybrydy
Dermatolożka bije na alarm. Opłakane konsekwencje robienia hybrydy
Kurtka Cichopek to hit na wiosnę. Pora rozstać się z ramoneską
Kurtka Cichopek to hit na wiosnę. Pora rozstać się z ramoneską
W PRL-u były hitem. Wrócą ponownie do łask?
W PRL-u były hitem. Wrócą ponownie do łask?