Napisała skargę na ginekologa. Tak skończyła się historia, która oburzyła Polki
Lekarz zamiast wypisać skierowanie na USG piersi, wysłał ją do kolegi. - Niech pomaca - powiedział. Po kilku miesiącach jest finał historii, którą opisywałyśmy w WP Kobieta. Jaki? - Wychodzi na to, że w gabinecie lekarz może nam powiedzieć, co tylko chce - mówi Michalina.
22.02.2018 | aktual.: 24.05.2018 14:39
- Spodziewałam się, że lekarz nie odpowie za swoje słowa, bo trudno je udowodnić – mówi w rozmowie z WP Kobieta Michalina Stopnicka. - Ale tak naprawdę to uzasadnienie decyzji Izby Lekarskiej mnie najbardziej zdenerwowało, bo nigdy od nikogo nie usłyszałam, że mimo bycia w grupie ryzyka na USG powinnam iść dopiero po 30. roku życia. 6 lat dla młodej osoby to mnóstwo czasu, nie mogłabym tego po prostu zignorować – dodaje.
Jej historię opisywałyśmy w kwietniu 2017 roku. 23-latka, której mama chorowała na raka piersi, jest w grupie podwyższonego ryzyka – znaczy to, że musi się regularnie badać. Natomiast usłyszała od lekarza: "USG się robi, jak się coś wyczuje. Dać koledze, chłopakowi, niech pomaca raz na miesiąc". Historia odbiła się głośnym echem. Komentowały internautki, Michalina udzieliła po naszej rozmowie jeszcze kilku wywiadów. Kobiety dopingowały, bo w końcu ktoś poszedł krok dalej – nie tylko się oburzyła, ale zgłosiła sprawę do Okręgowej Izby Lekarskiej. Teraz dostała odpowiedź. Sprawę umorzono.
Zobacz także
Historia, która oburzyła Polki
- Lekarz wypiera się tego, że zalecił mi "macanie przez kolegę", więc słowo przeciwko słowu, jestem za młoda, żeby móc robić regularnie USG piersi oraz jako profilaktykę raka piersi polecana jest wczesna ciąża i długa laktacja – przyznaje Michalina.
- Mam ogromny niesmak. Wychodzi na to, że w gabinecie lekarz może nam powiedzieć, co tylko chce, a nikt nie wyciągnie wobec niego żadnych konsekwencji. Co do zaleceń - szkoda, że mojej mamy w sumie dobrych kilka lat karmienia trojga dzieci nie uchroniło przed rakiem, przecież to takie proste. To nie pierwszy raz, kiedy lekarze chcą rozwiązać wszystkie moje problemy ciążą, pierwszy raz usłyszałam taką radę w wieku 17 lat! Ale w kontekście tego listu, który jest stanowiskiem Izby w sprawie, te słowa brzmią wręcz upokarzająco. Wpisują się w ogólnym dyskurs, który od kilkunastu miesięcy słyszymy w mediach, a na który jestem wręcz uczulona – dodaje.
W upublicznionym przez Michalinę uzasadnieniu czytamy: "Lekarz zbadał pacjentkę ginekologicznie, natomiast nie badał piersi, bo – jak stwierdził – pacjentka nie wyraziła na to zgody. Nie wydawszy skierowania na usg, pouczył, że u tak młodej osoby, 23 lata, mimo raka wykrytego u matki, wystarczy okresowe samobadanie. Wobec jej twierdzenia, że sama nie będzie w stanie tego zrobić, zasugerował, że może tego dokonać osoba trzecia. Zaprzeczył, by miał wskazywać na jakąś konkretną osobę: chłopaka, kolegę czy narzeczonego. Podkreślił również, że jego stanowisko w sprawie jest zgodne z poglądami wyrażanymi w bieżącej literaturze".
Urzędnicy stwierdzili, że odmowa skierowania na USG nie budzi wątpliwości. Za to "jedyna sprzeczność dotyczy zalecenia ‘pomacania piersi przez kolegę’. Faktu tego, wobec stanowczego zaprzeczenia przez lekarza, nie sposób jednak dowieść".
Izba nie skupiła się więc na tym, jak pacjentka odebrała słowa lekarza. Zachował się zgodnie z zasadami etyki czy nie – to wydaje się nieważne. Skupili się za to na tym, czy miał prawo nie wypisać skierowania.
"[Biegły – przyp. red.] odpowiedział, że kobieta 23-letnia nie wymaga poza samobadaniem i badaniem lekarskim co 12 miesięcy dodatkowych metod profilaktyki. Dodał również, że profilaktyką raka piersi jest wczesne zajście w ciążę z następową długotrwałą laktacją, a nie są nią badania obrazowe” – piszą urzędnicy. I dodają: "odmowa skierowania na USG piersi oraz polecenie samobadania były całkowicie zgodne ze standardami ustalonymi przez Polskie Towarzystwo Onkologii Klinicznej".
Co dzieje się w gabinecie, zostaje w gabinecie
- Nie wiem, co radzić kobietom, które spotykają się z chamstwem i obrażaniem ze strony ginekologa czy jakiegokolwiek lekarza – mówi mi Michalina. - Skarga jest zawsze wskazana, ale nie da się ukryć, że cały proces - pisanie, przesłuchania - to poświęcanie własnego czasu, emocjonalne zaangażowanie i stres. Pozostaje mi jednak wierzyć w to, że w tym wypadku media zrobiły swoje i lekarze chociaż trochę będą się liczyć ze słowami – przyznaje.
Te kilka miesięcy temu historia Michaliny poruszyła kobiety nie bez powodu. Bo podobne historie mnożą się wśród internautek, ale niewiele z nich wie, jak można działać. 23-latka pokazała, że skoro kampanie społeczne tak głośno namawiają nas do profilaktyki raka piersi, to w rzeczywistości powinno być to dostępne. Nie tylko pokazywane na kolorowym ekranie telewizora. Miejmy nadzieję, że tacy lekarze są w mniejszości, bo statystyki dotyczące zachorowań na nowotwory w Polsce niejednego mogą przerazić. Rak zabija blisko 100 tys. Polaków, z czego około 94 tys. umiera w wyniku nowotworów złośliwych. Rak piersi jest jednym z najważniejszych problemów zdrowotnych u kobiet w Polsce. Z obecnie żyjących, co 14 Polka zachoruje na raka piersi w ciągu swojego życia.
A druga sprawa to to, jak część lekarzy zwraca się do pacjentek. Bo wyrok Izby Lekarskiej wiele kobiet odczyta pewnie jednoznacznie: to, co dzieje się za drzwiami gabinetu lekarskiego, zostaje tam. Przecież nie udowodnisz, co lekarz dokładnie powiedział.
- Żałujesz, że zgłosiłaś sprawę? - pytam Michalinę.
- Nie, absolutnie. Trzeba nagłaśniać takie rzeczy, bo inaczej nic się nie zmieni. Dużo dziewczyn w komentarzach pisało, że będzie chodzić na wizytę z dyktafonem - doszło do tego, że boimy się, że lekarz powie nam coś, czego potem nie będziemy w stanie udowodnić. Trzeba mówić o tym głośno, bo tylko w ten sposób możemy uczulić pacjentki na prawa, które im przysługują, a jednocześnie pokazać niektórym lekarzom, którzy za nic mają etykę, że nie damy sobą pomiatać. W tym przypadku z chamstwa nie zostały wyciągnięte żadne konsekwencje, ale może im więcej takich spraw będzie zgłaszanych, tym większy efekt - mówi.