Lekarz zamiast wypisać skierowanie, wysłał ją do kolegi. "Niech pomaca". Tak wygląda profilaktyka raka piersi
- Dać koledze, niech pomaca raz na miesiąc – usłyszała Michalina w gabinecie ginekologa. Poszła po skierowanie na USG piersi. Wcześniej lekarze mówili, że musi się badać. Jej mama już dwa razy walczyła z nowotworem. Ostatnio z rakiem piersi. Podobno profilaktyka jest najważniejsza. Jak się okazuje, czasem to pusty frazes.
14.04.2017 | aktual.: 28.05.2018 15:07
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Mam wielką potrzebę podzielenia się swoim zażenowaniem i upokorzeniem po wizycie u ginekologa na NFZ, a to jest chyba najlepsze miejsce – zaczyna swój post Michalina w facebookowej grupie Dziewuchy dziewuchom.
Dalej pisze:
"W ciągu kilku lat byłam u 5 ginekologów, nikt nie potrafił mi pomóc z bólami, nierównym cyklem itd. Dopiero piąta lekarka kazała zbadać hormony, wykryła zespół policystycznych jajników. Wyleczyła tabletkami trądzik, który męczył mnie od zawsze. Niestety, wizyta u prywatnego lekarza ze wszystkimi badaniami to kilkaset złotych, więc chciałam zaoszczędzić na USG i zrobić je na NFZ. Tak trafiłam do szóstego pana, a to wycinek z naszych dialogów.
- Chciałam prosić o skierowanie na USG piersi.
- A to coś nie tak?
- Nie, ale mama ma raka piersi, lekarze powiedzieli, że mam robić USG profilaktycznie co roku.
- Nie trzeba. USG się robi, jak coś pani wyczuje. Dać koledze, chłopakowi, niech pomaca raz na miesiąc, hehe! USG ginekologiczne też niepotrzebne, w pani wieku zwykłe badanie wystarczy.
- Mam zespół policystycznych jajników, powinnam się badać.
- A tam, to takie gadanie.
- Potwierdził to ginekolog i endokrynolog, miałam badania hormonalne, bo miałam duży trądzik.
- Nic pani nie ma.
- Teraz nie, biorę tabletki od razu i pomogły.
- Gdyby pani naprawdę miała trądzik, to tabletki by nic nie dały! Teraz każda co chodzi prywatnie do lekarza, to ma policystyczne jajniki.
Nie, skierowania nie dostałam".
Bo piersi wystają
Wydawało nam się, że takie komentarze zarezerwowane są prędzej dla panów spod sklepu, a nie lekarzy. Udało nam się porozmawiać z Michaliną. Choć tak wiele mówi się o tym, by młode dziewczyny nie bały się chodzić do ginekologa i badały się regularnie, praktyka pokazuje co innego.
- To, że on mi nie dał skierowania to jedno. Moja mama była pacjentką przede mną. Jest rok po operacji. Ostatnio robiła badania genetyczne, była u ginekologa, u genetyka. Dostała zalecenia, co ma robić dalej. Z kartką ze szpitala poszła do lekarza w przychodni zrobić USG piersi. Stwierdziłam, że pójdę razem z nią i też się zbadam. Weszła mama, pokazała swoje wyniki itd. Powiedziała, że zaraz przyjdzie córka – opowiada Michalina.
Lekarz zbagatelizował prośbę 22-latki o skierowanie na USG piersi, a do tego nie powstrzymał się od komentarza. W tym przypadku sprawa ta wydaje się jeszcze bardziej absurdalna – mama Michaliny walczyła z nowotworem. Lekarz powinien zrobić wszystko, by zadbać o zdrowie jej córki.
- To umniejszanie roli samobadania. On mi mówi, żebym dała koledze do pomacania. Co to za komentarz? Te badania również są ważne, nie można tego marginalizować. Jeszcze stwierdził, że dziewczyny to mają dobrze, bo piersi wystają, a żołądka to się tak nie zbada. Skoro wystają, to po co robić USG, można sobie pomacać – dodaje dziewczyna.
Jej mamie udało się pokonać nowotwór właśnie dzięki wczesnemu wykryciu guza w piersi w pierwszej mammografii. Był na tyle mały, że nie wyczułaby go sama. W badaniu widać było go od razu.
- W rodzinie często korzystaliśmy z możliwości zrobienia badań. Dbamy o zdrowie, o profilaktykę. Mama miała najpierw nowotwór tarczycy, rok później wykryto u niej raka piersi. To dzięki dostępnym badaniom udało jej się z tego tak szybko wyjść. Jeśli coś się działo, to zwracała na to uwagę. Tata korzystał z przesiewowej kolonoskopii i dzięki temu też uniknął problemów – wspomina Michalina. – Rozumiem, jeśli ktoś przyszedłby z bólem łokcia i prosił o rezonans. Trzeba mieć inne badania zrobione. I to jest naturalne. Ale jeśli chodzi o profilaktykę raka piersi, to jeśli nie zacznie się szybko, mogą być później ogromne problemy. Ja nigdy nie robiłam USG na NFZ. Niestety, powiedziałam lekarzowi, że rok temu zrobiłam takie USG prywatnie. Może gdybym o tym nie wspomniała, inaczej by podszedł do sprawy. Z taką rodzinną historią to badanie jest koniecznością. A lekarz, co ciekawe, sam piersi nie zbadał.
Badaj się dziewczyno, ale…
Michalina nie spodziewała się, że jej historia odbije się tak głośnym echem w sieci. Na jej post zareagowały tysiące kobiet. Dosłownie. Trudno się dziwić. 20-kilkuletnim dziewczynom opowiada się, że powinny się badać i chodzić do lekarza, a tymczasem w gabinetach spotyka je zupełnie inna rzeczywistość niż ta kreowana w kampaniach społecznych.
Historia Michaliny wywołała falę komentarzy. Internautki zaczęły dzielić się swoimi przypadkami.
- Moja koleżanka przeżyła ostatnio naprawdę okropną wizytę u ginekologa. Babka jej powiedziała, że powinna natychmiast zajść w ciążę, bo z jej problemami (korzysta z pomocy psychiatry)
to pewnie niedługo nie będzie mogła mieć dzieci. Koleżanka ma 26 lat – czytamy w komentarzach.
- Ja poprosiłam lekarkę (ginekologa) w prywatnej przychodni o skierowanie na USG piersi. Oczywiście nie dostałam. Padło natomiast pytanie: A co? Pani tak lubi chodzić po lekarzach? – pisze inna kobieta.
- Ja miałam podobną sytuację, ale wymusiłam skierowanie na USG. Niestety USG na NFZ było takim koszmarem, że teraz chodzę tylko prywatnie. Lekarka badaniem USG doprowadziła mnie do płaczu. Nie mówiąc już o tym, że nie mogłam dostać listka ręcznika papierowego, żeby się wytrzeć z żelu, bo one są dla niej, a na drzwiach jest kartka, że trzeba mieć swój ręcznik – wspomina kolejna.
- Ja kiedyś usłyszałam, i to prywatnie, że ciąża najlepsza na wszystko! Ale Panie doktorze mam policystyczne jajniki i problemy hormonalne, to chyba najpierw trzeba się do tej ciąży jakoś przygotować? Odpowiedź lekarza: Faceta pani trzeba...- opowiada inna.
Trudno powiedzieć, co kierowało lekarzem, do którego trafiła Michalina. Wypisanie skierowania nie jest obciążającym obowiązkiem, a jedynie prostą formalnością. Zdaniem 22-latki część lekarzy zwyczajnie bagatelizuje problemy młodych pacjentek, twierdząc, że skoro kiedyś Polki nie przychodziły z pierwszym lepszym bólem, to i dzisiaj kobiety mogą to wytrzymać. Takie myślenie trzyma się szczególnie lekarzy starszej daty.
- Chyba musimy zacząć być "wredne" i konsekwentne. Trzeba nagrywać, skarżyć, reagować ostro. Sama żałuję, że kilka razy nie byłam stanowcza i odpuściłam. Wykorzystuje się to, że jesteśmy zależne i w potrzebie, często cierpiące, przez co bezbronne. Nie zawsze jesteśmy pewne, czy nam się coś wmawia, dlatego godzimy się na arogancję i po prostu bezprawie – komentuje jedna z internautek.
- Być może pan doktor będzie niebawem guru onkologii? Koledzy będą macali nam piersi, wykrywali raki i świat będzie piękniejszy? – dodaje Michalina. Tej sprawy nie chce zostawić. Po świętach zamierza złożyć oficjalną skargę na lekarza. Nie chce jednak, by jej historia zniechęciła dziewczyny do badań.
- Przykład mojej mamy jest idealny. Dzięki szybkiej reakcji wyszła z raka cało, nie odjęli jej piersi. Profilaktyka sprawia, że przez nowotwór można łatwiej przejść. Powinnyśmy o to walczyć. Jeżeli ktoś nie chce dać nam skierowania, niech napisze nam to na piśmie. Ja tego nie zrobiłam, bo byłam w szoku. Teraz zawsze będę miała to w tyle głowy, gdy będę szła do lekarza – dodaje.
Miejmy nadzieję, że tacy lekarze są w mniejszości, bo statystyki dotyczące zachorowań na nowotwory w Polsce niejednego mogą przerazić. Rak zabija blisko 100 tys. Polaków, z czego około 94 tys. umiera w wyniku nowotworów złośliwych. Rak piersi jest jednym z najważniejszych problemów zdrowotnych u kobiet w Polsce. Z obecnie żyjących, co 14 Polka zachoruje na raka piersi w ciągu swojego życia.