#nawłasnejskórze: przedłużanie rzęs
Trend na bycie idealną nigdy nie ustaje. Każda z nas chce być piękna, mieć perfekcyjnie podkreślone brwi jak Cara Delevingne, kości policzkowe jak Blake Lively, miękkie usta jak Jennifer Garner oraz wachlarz długich i gęstych rzęs jak Kardashianki. Fajnie by było gdybyśmy do tego zawsze prezentowały się jeszcze bez zbędnej sztuczności (ale bądźmy realistkami).
27.06.2016 | aktual.: 29.06.2016 11:07
W pogoni za poprawioną “naturalnością” przez ponad rok robiłam sobie hybrydowe paznokcie, które były bardzo wygodne, jednak pozostawiły lekkie spustoszenie na moich płytkach. Konturowałam też twarz, często spóźniając się do pracy 15 minut ze względu na nagłą potrzebę szybkiego zmycia makijażu i nałożenia go ponownie. Co prawda nie wpadłam jeszcze na genialny sposób na piękne usta poza Carmexem, ale jestem pewna, że za jakiś czas coś nowego wpadnie mi w ręce.
Przyglądając się jednak gęstym, długim i pięknie podkręconym rzęsom u moich koleżanek ciągle zastanawiałam się, co trzeba robić, by uzyskać taki efekt. Czyżby odżywka do rzęs? A może doklejane kępki rzęs?
Dopiero siostra – makijażystka wyjaśniła mi, czym jest przedłużanie rzęs, jakich metod się stosuje i na co trzeba uważać, aby mieć długotrwały efekt. Zacznijmy od metod - jest ich kilka, jednak najbardziej popularną jest metoda 1:1, czyli przyklejanie jednej syntetyczo-jedwabnej rzęsy do naszej jednej naturalnej, na całej długości. W efekcie mamy wydłużone, czarne rzęsy, które są idealnie wywinięte. Aby uzyskać lepszy efekt dobiera się takie które najbardziej przypominają grubością nasze naturalne. Są też metody 2:1 czy 3:1 (2 bądź 3 rzęsy na naszą jedną) czy efekt 3D (rzęsy są robione z naturalnego włosia norki syberyjskiej). Są też efekty równych, długich rzęs i kocich oczu, czyli od krótszych od wewnętrznej strony oka, po najdłuższe przy zewnętrznej stronie.
Do wszystkiego dochodzi klej, który pośredniczy między naszymi rzęsami a syntetycznymi. To właśnie on najbardziej obciąża te naturalne, plus może powodować różne choroby m.in. zespół suchego oka czy reakcje alergiczne.
Proces nakładania rzęs to niestety długa i żmudna robota. Niedoświadczona kosmetyczka może mieć problem z utrzymywaniem ich podczas podklejania czy trzymaniem rąk w tej samej pozycji przez kilka godzin. Na sam proces trzeba poświęcić ok 1,5 godziny, czasami nawet do 3.
To jednak nie wszystko - aby wyglądać pięknie, trzeba też odpowiednio o nie dbać. Przede wszystkim do 2 dni od zabiegu nie wolno ich zbytnio moczyć, ani wyrywać. Warto również porzucić praktykę spania na brzuchu, ponieważ przez to rzęsy często szybciej odpadają. Nie wolno też myć twarzy niczym tłustym. W tak sprzyjających warunkach rzęsy mają szansę przetrwać od 3 do 5 tygodni.
Kuszące prawda? Odchodzi 5 minut dziennie na szczotkowanie i malowanie rzęs, używanie zalotki, poprawianie pominiętych rzęs. To główny powód, dla którego po wielu namowach postanowiłam spróbować szczęścia!
Dzień 1
Po zrobieniu rzęs czuję się nieswojo. Trudno mi się nawet “patrzy”. Mimo, że rzęsy został zrobione 1:1 i wyglądam bardzo ładnie, czuję dyskomfort. Mam odruchy by wyrwać je po 3 godzinach od zrobienia i dać sobie z nimi spokój. Humoru nie poprawia mi myśl iż czeka mnie trudna noc (śpię zawsze na brzuchu) i mało komfortowy prysznic.
Dzień 2
Znalazłam 3 rzęsy w zlewie po porannej toalecie. Chwila paniki, by dowiedzieć się pod koniec dnia, że w przeciągu 90 dni prawie wszystkie nasze rzęsy same się wymieniają. Uf! Mój mąż pyta, jak długo jeszcze będę nosić te sztuczne rzęsy… Chyba jednak nie wyglądają tak naturalnie jak myślałam.
Dzień 4
Po 2 nieprzespanych nocach obudziłam się w środku nocy śpiąc na twarzy. To chyba będzie na tyle jeśli chodzi o tę kwestię ze spaniem…
Dzień 6
Syntetyczne rzęsy nieco się przerzedziły. Ale to dobrze! W pełni przyzwyczajona do swoich nowych rzęs, poczułam się z nimi idealnie komfortowo. Poranne malowanie rzęs to już prehistoria!
Dzień 12
Codziennie znajduję coraz więcej wypadających rzęs. To pewnie dlatego, że ciągle w nich grzebię. To taki mój nowy tik. Najgorsze jest uczucie “sklejania się” rzęs, kiedy np. podczas spotkania rozmawiasz z kimś na poważne tematy i jesteś zmuszona odwrócić się by wyprostować sobie rzęsy. Duży minus!
Dzień 16
Połowa rzęs już wypadła. Teraz bez czesania ich na co dzień czystą szczoteczką wyglądam nieco jak zmoknięty pies, gdyż przerwy między kępkami stają się coraz większe.
Dzień 21
Rzęs syntetycznych pozostała już na oko ⅓. Pojedyncze wystające zaczynają mnie nieco irytować, więc zadzwoniłam umówić się na uzupełnienie. Pod koniec dnia jednak ją odwołałam i postanowiłam dać sobie z tym spokój. Od dziś stawiam na naturalny wygląd! Chyba wolę siebie bardziej naturalną.
Mam jednak nową obsesję - jak mały szpieg z daleka rozpoznaję zarys syntetycznych rzęs u kobiet w metrze i autobusach. Kochane! Dajcie oczom odpocząć, chociaż na te ciepłe miesiące. Nawet idealne fotki z wakacji nie nadrobią tego naturalnego uczucia na oczach.