Blisko ludziNękanie w szkole to "selekcja naturalna". Oburzająca reakcja na cierpienie tysięcy dzieci

Nękanie w szkole to "selekcja naturalna". Oburzająca reakcja na cierpienie tysięcy dzieci

Nękanie w szkole to "selekcja naturalna". Oburzająca reakcja na cierpienie tysięcy dzieci
Źródło zdjęć: © 123RF
Karolina Błaszkiewicz
23.08.2018 13:33, aktualizacja: 31.08.2018 15:18

"Bez przesady, każdy kiedyś coś takiego przeżywał. A na pewno wielu. To się nazywa selekcja naturalna" – uważa Paweł, który w ten sposób zareagował na opisywaną przez nas historię prześladowania w gimnazjum. Takich opinii jest niestety więcej, zapytaliśmy psycholożkę, skąd bierze się podobny sposób myślenia.

"Każdy coś takiego przeżywał"
W środę w WP Kobieta pojawił się artykuł dotyczący przemocy i nękania, jakich doświadczają w szkołach dzieci. Kiedy publicznie przyznałam, co mnie spotkało ze strony rówieśników szesnaście lat temu, nie wiedziałam, jak moje słowa zostaną odczytane. Przez formularz #DziejeSię otrzymaliśmy bardzo dużo listów, w których opisaliście własne, przerażające doświadczenia z czasów szkolnych. Pojawiła się w nich także teza, wobec której nie możemy przejść obojętnie.

""Bez przesady, każdy kiedyś coś takiego przeżywał. A na pewno wielu. To się nazywa selekcja naturalna. Oczywiście to nic przyjemnego, sam to przeżyłem, ale do cholery tak świat działa i będzie działał. Użalanie się nad słabymi tylko tą słabość pogłębia. Mnie rodzice i inni uczyli, że trzeba się postawić. Nie zawsze potrafiłem, ale z pewnością, tak uważam, to lepsze niż to obecne użalanie się" - uważa Paweł. Jak się okazuje, nie jest jedyny.

Przemoc wydaje się wielu osobom nadal czymś normalnym w szkołach, rodzajem próby charakteru, niewinną zabawą i walką o przywództwo w stadzie. Nie oznacza to jednak, że będziemy się na to godzić, tym bardziej, gdy docierają do nas takie listy jak te poniżej. Publikujemy kilka z nich wraz z odpowiedzią psychologa, jak rodzice mogą w trudnych chwilach wspierać swoje dziecko.

"Zniszczono w niej poczucie godności"
Matka byłej uczennicy warszawskiego gimnazjum napisała: "Trzech kolegów i jedna koleżanka z klasy zastraszali ją łącznie z pogróżkami powieszenia. Wiedział o tym wychowawca klasy oraz dyrekcja, zamiatali wszystko pod dywan. Liczyła się tylko kasa. Wysoko postawieni rodzice i jedna z uczennic, która pastwiła się nad córką, ale zdobywała za to dla szkoły wyróżnienia na olimpiadach i to było najważniejsze, nieważne jak postępowała. Ciągłe poniżanie doprowadziło do tego iż córka trafiła do szpitala" – opowiada Elżbieta. "Chociaż minęło kilka lat, nie może się odnaleźć, zniszczono w niej poczucie godności, pewności siebie, wpojono niską samoocenę. Psycholog stwierdził, że przeżyła traumę, to co z nią zrobiono zaważy na całym jej życiu" – czytamy.

Psycholożka dziecięca wyjaśnia, że najgorsze, co może zrobić rodzic, to zrobić awanturę. – Interwencja to najlepsza reakcja, by podjąć działanie, zalecam jednak delikatnie podejść do tematu. Pierwszym krokiem jest spotkanie z wychowawcą w cztery oczy, potem z pedagogiem czy psychologiem szkolnym. Jeżeli to nie pomaga, to warto iść do dyrekcji. W razie braku reakcji z jej strony, zwrócić się do rejonowego oddziału kuratorium oświaty. Może też zajść konieczność zaangażowania policji – przekonuje. Dobrze, aby rodzice byli świadomi, że istnieją fundacje działające na rzecz krzywdzonych dzieci np. Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę. Umożliwia ona skorzystanie z bezpłatnej infolinii dla rodziców i nauczycieli martwiących się o bezpieczeństwo dzieci. Przy telefonach dyżurują specjaliści tacy jak psychoterapeuci i prawnicy.

Zdaniem psycholożki, związanej z poznańskim gabinetem terapeutycznym SELF Przyjazne Terapie ważne jest, aby dziecko krzywdzone czuło, że ma oparcie w dorosłych.

O godność swojego syna walczy nasz czytelnik, podpisujący się jako "sopocianin", który sam był ofiarą przemocy w szkole. W jego liście czytamy: "Byłem uczniem już nieistniejącej sopockiej podstawówki i pomimo teoretycznie przyjacielskiej atmosfery, również padłem ofiarą prześladowań ze strony kolegów. Po latach okazało się, że żaden z klasowych budrysów dobrze nie skończył. Niesmak tamtych lat jednak pozostał". Mężczyzna ciągle pamięta co go spotkało i teraz chroni swojego syna. Uważa bowiem, że nauczyciele nie potrafią przeciwdziałać takim praktykom.

Pedagog: przyjaciel / wróg
Czytelnik pod pseudonimem "Belfer" pracował jako pedagog szkolny przez 25 lat. Jak twierdzi, znaleziono na niego "haka", kiedy stawał w obronie prześladowanych dzieci i został dyscyplinarnie zwolniony. "Od 13 lat nie pracuję w zawodzie, który był moją pasją. Czy tęsknię? Tak, bo wiem, że to, co się dzieje w szkołach woła o pomstę do nieba" – stwierdza. "Należy krzyczeć, że dzieci w szkołach są prześladowane i maltretowane już nie tylko przez rówieśników, ale też przez nauczycieli" – dodaje "Belfer".

Psycholożka prosi, by nie wrzucać pedagogów do jednego worka. Spotykała się z różnymi specjalistami. Jedni potrafili zaopiekować się ofiarą i rozpocząć z nią proces terapeutyczny, inni nie. – Jednak nawet jeśli pojawią się trudności w kontaktach z poszczególnymi specjalistami, dobrze pokazywać, że jest się gotowym na współpracę ze szkołą w celu rozwiązania trudnej sytuacji. Dla dziecka krzywdzonego można też szukać wsparcia u psychologa spoza szkoły, na przykład w Poradniach Zdrowia Psychicznego lub prywatnych gabinetach - radzi specjalistka.

A jak poznać, że z dzieckiem dzieje się coś złego? – Zacznijmy od tego, że mówienie o problemach w szkole jest bardzo trudne. Niektóre dzieci nie chcą martwić swoich rodziców. Często myślą też, że muszą sobie poradzić same. Słyszę to w gabinecie terapeutycznym – mówi psycholożka. I dodaje, że pierwszym niepokojącym sygnałem jest to, że dziecko nie chce chodzić do szkoły. – Boli je brzuch, spóźnia się do szkoły, opuszcza lekcje. Rodzice czasem koncentrują się jedynie na problemie absencji szkolnej, nie zgłębiając przyczyny tego stanu, a powinni – wyjaśnia ekspertka od psychologii dziecięcej. – Jeżeli dziecko obawia się wychodzić z domu po szkole, bo bywa, że oprawcy są sąsiadami, jest drażliwe, zamyka się w sobie, nie wychodzi z pokoju, zwracajmy na to uwagę – zaznacza.

*Dziecko-kat, dziecko-ofiara *
Jedna z czytelniczek opowiedziała nam o próbach samobójczych swojego znajomego. "Był prześladowany za… brak ojca, który zginął w wypadku, i za biedę, ponieważ jego rodzina długo się podnosiła po stracie. Nie chcę się zbytnio wgłębiać w szczegóły, ale za te prześladowania, które tego chłopaka spotkały powinni karnie odpowiedzieć rodzice jego prześladowców i prześladowczyń. Te drugie były znacznie gorsze, bardziej brutalne i bezkompromisowe w okazywaniu swojej nienawiści i agresji wobec mojego znajomego. Dość powiedzieć, że młody człowiek popadł w depresję i miał za sobą próby samobójcze. A mam tu na myśli kogoś, kto nie skończył wówczas 16 r.ż. Jego matka próbowała walczyć z obojętnością nauczycieli tego gimnazjum na to, co się w szkole działo. Gdy już doszło do naprawdę bardzo silnego naruszenia granic prywatności, dziewczyna – kat, karnie została przeniesiona do... równorzędnej klasy nie ponosząc żadnych konsekwencji prawnych. Bo sprawa ewidentnie nadawała się na policję i do prokuratury. Kto zawinił, to raczej nie ma się co zastanawiać, nauczyciele, którzy całkowicie zlekceważyli prawo ich ucznia do spokoju i normalnych warunków nauki w szkole" - czytamy.

Czy można było zapobiec tej przemocy? Na pewno warto o przemocy rozmawiać, wyjaśniać, że może przyjmować ona różne formy. Czasami dzieci, które same boją się, że staną się ofiarą, przyłączają się do oprawców, mimo że wiedzą, iż jest to złe – tłumaczy nam ekspertka. To rodzice powinni uczyć dzieci, by stawały w obronie słabszych. Co ważne, nie muszą one bezpośrednio reagować, ale mogą powinny zgłosić coś niepokojące je zdarzenia osobie dorosłej – podkreśla. W wielu domach panuje przekonanie "Oko za oko, ząb za ząb". – To jednak błąd. Podkreślajmy, że dzieci powinny mieć świadomość, że nie przekracza się pewnych granic, że istnieją inne środki, niż atak – dodaje psycholożka.

Kara z kolei musi być adekwatna do czynu. Wszystko zależy od sytuacji – jeśli przemoc miała miejsce tylko raz, a sprawca chce przeprosić, dajmy mu szansę. Uczmy dzieci jak można rozwiązywać konflikty. Nie decydujmy też za ofiarę, w jaki sposób ją ochronimy. – Przeniesienie ucznia do innej klasy lub szkoły może być przez niego odebrane jako silny stres, a nie pomoc. Dlatego dajmy mu wybór, zapytajmy o zdanie. Nie umacniajmy w nim poczucia bycia ofiarą – mówi nam ekspertka.

Dziecku-ofierze przyda się wsparcie nie tylko ze strony rodziców. – Ważne jest budowanie sieci wsparcia społecznego. Dobrze jeśli będzie spotykać się z babcią czy ciocią, kimś bliskim, przed kim może się wygadać. Przemoc lubi izolację. Młody człowiek powinien czuć, że nie jest sam – zapewnia nasza rozmówczyni.

Co więc z teorią "Słabi sobie z tym nie radzą, silni mimo przeciwności przetrwają"? – To klasyczne myślenie tych, którzy chcą ukrócić temat, bo wydaje im się, że mówiąc tak, mogą odwrócić wzrok od tragedii wielu młodych ludzi – komentuje tę wypowiedź specjalistka. Jak zaznacza, przemoc w szkole jest powszechnym zjawiskiem i na pewno nie powinniśmy się na nią godzić. – Dzieci powinny wiedzieć, że nikt nie ma prawa ich atakować, ani fizycznie, ani psychicznie i że należy domagać się poszanowania swojej godności. Krzywdzone dziecko nie powinno ukrywać się i wstydzić, ale aktywnie szukać pomocy, przede wszystkim u rodziców – dodaje.

W ramach akcji #AlertRodzica będziemy publikować w Wirtualnej Polsce teksty poświęcone problemom, z którymi stykają się dzieci i nastolatki. Dowiecie się, jak rozpoznać, że dziecko potrzebuje pomocy, jak uchronić je przed zagrożeniem, gdzie szukać wsparcia.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (476)
Zobacz także