Niania, przedszkole czy babcia?
Kochasz swoje dziecko i chcesz dla niego jak najlepiej, ale pragniesz wrócić do kariery zawodowej? To znaczy, że musisz podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu – co zrobić z maluchem w godzinach pracy?
14.01.2008 | aktual.: 31.05.2010 20:55
Kochasz swoje dziecko i chcesz dla niego jak najlepiej, ale pragniesz wrócić do kariery zawodowej? To znaczy, że musisz podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu – co zrobić z maluchem w godzinach pracy?
Możliwości jest kilka. Możesz zdecydować się na żłobek/przedszkole, zatrudnić nianię lub poprosić o pomoc mamę czy teściową. To Ty znasz swoje dziecko najlepiej i właśnie dlatego sama musisz dokonać wyboru.
Żłobek/przedszkole
W zależności od wieku swojego dziecka, możesz posłać je do żłobka lub przedszkola. Masz pewność, że Twoim maluchem zajmują się wykwalifikowane wychowawczynie, które potrafią mądrze zorganizować czas swoich podopiecznych. W tego typu instytucjach coraz częściej organizuje się zajęcia dodatkowe, takie jak angielski, logorytmika, gimnastyka, warsztaty plastyczne. Wszystko to wpływa pozytywnie na dalszy rozwój dziecka. Ponadto przedszkola zwykle zapewniają dzieciom opiekę logopedyczną. Przebywając z rówieśnikami, Twój berbeć nauczy się zasad współżycia w grupie, co jest ważne zwłaszcza w przypadku jedynaków. W żłobku/przedszkolu jest mnóstwo zabawek, miłe panie, mnóstwo potencjalnych towarzyszy zabaw – dziecko nie ma czasu się nudzić. Do tego zostanie nakarmione. Maluch, którego poślemy do żłobka i/lub przedszkola, będzie świetnie przygotowany do edukacji na dalszych etapach. I uwaga – będzie bardziej odporny na choroby. Owszem, w miejscu publicznym jest bardziej niż w domu narażony na wszelkiego typu infekcje,
ale to z kolei stwarza szanse na tworzenie się u niego lepszego systemu odpornościowego.
Oczywiście, nie wszystkie dzieci nadają się do przedszkola. Niektóre maluchy są tak silnie związane z domem, że panicznie boją się być zostawione pod opieką osób spoza rodziny. W takim przypadku nie warto fundować naszej latorośli traumy na całe życie. Musimy też przygotować się na to, że pociecha będzie częściej chorować – gdy jakieś dziecko przyjdzie z kaszlem i katarem, możemy się spodziewać, że nasz maluch też złapie infekcję.
Poza tym nic nie zastąpi domowych posiłków; bywa, że rodzice płacą za obiady, na które ich córka/syn nie chce nawet patrzeć. Nawet najmilsza pani przedszkolanka nie zapewni dziecku tyle miłości, ile może ono zaznać w domu. Ponadto często trudno o miejsce w dogodnie położonym, dobrym przedszkolu.
Babcia
Drugą opcją jest babcia, czyli mama Twoja lub Twego partnera. Potrafiła wychować swoje potomstwo, które „wyszło na ludzi”, i chyba trudno o lepsze referencje. Babcia świetnie gotuje. Jest niezawodna i godna zaufania jak nikt inny. Jest czuła, ciepła, dobra i możesz być pewna, że jej priorytetem, podobnie jak Twoim, będzie dobro dziecka. Do tego zwykle nie chce pieniędzy za wykonywaną pracę, bo cieszy się, że może pomóc przy ukochanym wnuku.
Niestety – babcie mają skłonność do rozpuszczania swoich wnuków, więc istnieje ryzyko, że z pociechy wychowywanej w taki sposób wyrośnie mały rozwydrzony diabełek. Poza tym, jeśli nie uda nam się zaprowadzić dziecka do przedszkola w wieku 3-4 lat, to w momencie, gdy pojawi się obowiązek szkolny (zerówka od szóstego roku życia), możemy mieć spore kłopoty z przekonaniem malucha, że poza domem też może być fajnie. Dziecko może stwierdzić, że chce zostać z babcią.
Babcia może też wziąć na siebie obowiązki związane z prowadzeniem domu, co nie zawsze jest nam na rękę. Nie chcemy, by sprzątała czy zmywała, ale ona za nic ma nasze deklaracje, że same to zrobimy. Taka sytuacja wprawia nas zwykle w zakłopotanie, bo to nasze brudne skarpetki i nasze brudne garnki. Nasz dom.
Niania
Zatrudnienie niani jest rozwiązaniem o kilku istotnych plusach. Opiekunka, w odróżnieniu od babci, nie będzie wtrącać się w domowe sprawy i będzie przestrzegać Twoich zaleceń (w przeciwieństwie do mamy/teściowej, która sama najlepiej wie, jak się wychowuje dzieci i jak się prowadzi dom). Na przykład – jeśli powiesz niani, że nie ma dziecku dawać słodyczy, ona zastosuje się do polecenia. Babcia natomiast może powiedzieć, że jeden mały batonik nie zaszkodzi.
Niania może zając się dzieckiem także popołudniu, wieczorem czy w weekend. W przypadku, gdy maluch uczęszcza do żłobka/przedszkola, nie ma mowy o elastycznych godzinach opieki. Zatrudnienie opiekunki jest więc dobrym wyjściem dla osób, które pracują w nietypowych godzinach (np. w systemie zmianowym) albo popołudniami. Chcesz wyjść z mężem do kina czy teatru? Nie musisz zdawać się na usługi przypadkowej baby-sitter, tylko, ustaliwszy to wcześniej ze „swoją” nianią, możesz wyjść, nie bojąc się o swoje dzieci.
Opiekunka sprawdza się świetnie, gdy masz więcej niż jedno małe dziecko – wówczas może się okazać, że jest to rozwiązanie tańsze niż przedszkole. Oszczędzasz też sobie i swemu potomstwu porannego stresu. Po prostu wychodzisz do pracy, zostawiając dzieci w domu, czyli dobrze im znanym i bezpiecznym otoczeniu. Nie musisz wstawać o piątej rano, by się umyć, ubrać, pomalować, uczesać, iść kupić świeże bułki i mleko, zrobić śniadanie, ubrać dzieci i pędzić z nimi do przedszkola na złamanie karku, bo o ósmej musisz siedzieć przy swoim biurku. Niestety, coraz trudniej o dobrą nianię, dlatego wśród mam coraz powszechniejsza staje się praktyka wzajemnego podkupowania sobie opiekunek. Istnieje też ryzyko związane z wiarygodnością. Jeśli nie korzystamy z usług agencji opiekunek, możemy mieć pecha i trafić na nieodpowiednią osobę. Niania może się okazać osobą niegodną naszego zaufania; może źle zajmować się naszym dzieckiem, lub, co się niestety zdarza, okraść nas. Bądź co bądź, zostawiamy naszą latorośl i cały dobytek
po opieką obcej osoby. Z drugiej strony – agencja opiekunek albo pobiera wysokie opłaty za pośrednictwo, albo każe sobie płacić comiesięczny „haracz”, co automatycznie podnosi koszty związane z zatrudnieniem niani. Także sama opiekunka w chwili, gdy poczuje się niezastąpiona (a taki moment nadchodzi prędzej czy później), może zażądać znaczącej podwyżki. I co wtedy?