Nie chcę, ale czuję, że muszę się ożenić
„Mi też się nie spieszy do ślubu, chociaż chyba już powinienem o tym myśleć. Czasem nawet zaczynam się nad tym zastanawiać” – powiedział Maciek, kiedy w jego trzydzieste urodziny wyłożyłam mu swoją filozofię życiową.
21.05.2012 | aktual.: 21.05.2012 12:20
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
„Mi też się nie spieszy do ślubu, chociaż chyba już powinienem o tym myśleć. Czasem nawet zaczynam się nad tym zastanawiać” – powiedział Maciek, kiedy w jego trzydzieste urodziny wyłożyłam mu swoją filozofię życiową. „Dlaczego: powinieneś?” – zaczęłam dopytywać. „No wiesz, ja się nie spieszę, ale z każdej strony rodzina, pytania, oczekiwania, marzenia i w końcu trzeba będzie temu sprostać” – dzisiaj nie tylko kobiety odczuwają presję, żeby w końcu się ustatkować…
W każde święta, urodziny, imieniny pojawiają się te same pytania. Gdy ma się 20 lat, są śmieszne, gdy 25 – nawet próbujemy na nie sensownie odpowiadać, po 30. zaczynają irytować. „Basiu, Kasiu, Asiu, ja to bym się już chciała pobawić na weselu” – słyszymy. Większość z nas już do tego przywykła. Okazuje się jednak, że nie tylko kobiety muszą odpowiadać na „niezręczne pytania”. Mężczyźni również odczuwają presję i to nie tylko dlatego, że ukochana chciałaby założyć wymarzoną białą sukienkę…
Bo co na to mama, babcia i ciocia?
Nawet jeśli sami nie marzymy o tym, by stanąć na ślubnym kobiercu, a zaraz potem posiadać dzieci, robią to za nas babcie i inni członkowie rodziny. Dopytują, doradzają, mają jakiś pomysł na nas.
- Moja mama bardzo chciałaby już mieć wnuki. Często o tym mówi, wspomina o moich znajomych, którzy już mają dzieci – opowiada 27-letni Bartek, który rok temu rozstał się z dziewczyną. Mieszkali razem kilka lat, planowali wspólne życie. Ciężko było się pozbierać. Spotyka się z różnymi kobietami, ale nie znalazł jeszcze tej właściwej. – To nawet nie tak, że nie chcę się wiązać dla zasady. Chyba mam już za sobą ten okres, kiedy się zarzekałem, że już nigdy się nie zakocham. Może nawet bym chciał, ale nie poznałem nikogo, kto by mi na tyle pasował – mówi.
Mimo tego, że w tej chwili się z nikim nawet nie spotyka, jego mama nie przestaje mówić o wnukach. Podaje mu przykłady znajomych, którzy wcale nie planowali dzieci, znali się krótko, a jednak - za sprawą przypadku - zostali rodziną i świetnie sobie radzą.
- Czasami aż mam wyrzuty sumienia. Czuję się jak skończony egoista, który myśli tylko o własnym tyłku – mówi. Bartek przyznaje, że miewał takie myśli, by się z kimś związać, założyć rodzinę i mieć święty spokój. Na szczęście szybko oprzytomniał i nie dał się „wyswatać”. – Myślę, że jeszcze kiedyś poznam kobietę, z którą po prostu będę chciał być. Nie zamierzam się spieszyć. A jak nie, to trudno. Wolę być sam niż z kimś, z kim po prostu tego nie czuję. Nie wiem, czy moja mama to przeżyje – śmieje się.
Niedługo będę za stary
Jednak presja ze strony rodziny to nie wszystko. Często żartuje się na temat zegara biologicznego kobiet. Niektóre boją się, że z każdym rokiem możliwości jest coraz mniej: wielu mężczyzn jest już zajętych i może być trudniej zajść w ciążę. Okazuje się, że mężczyźni również boją się upływającego czasu.
- Wiadomo, że często ktoś z bliskich już marzy, oczekuje, lekko naciska, ale wiesz... Bez przesady, żeby właśnie to czy tylko to miało na mnie działać. Jednak ja sam się starzeję i także kobiety, które poznaję, są coraz starsze. One za chwilę znikną, to znaczy będą mężatkami, będą rodzić dzieci, itd. No i co? W wieku 40 czy 45 lat będę oglądał się za dziećmi, czy może zacznę pisać na portalach dla rozwódek? – zwierza się Maciek, który kilka dni temu skończył raptem 30 lat.
- Najbardziej współczuję kobietom, bo im musi być jeszcze trudniej. Ja mogę się związać z dużo młodszą dziewczyną, a płeć piękna ma nieco bardziej ograniczony wybór – twierdzi Maciek, zapominając o tym, że kobiety też coraz chętniej wiążą się z młodszymi partnerami.
Koledzy też potrafią "przycisnąć"
Wydawałoby się, że tylko rodzina „ciśnie” nas do tego, by przestać się wygłupiać i randkowanie zmienić w coś dużo poważniejszego. Koledzy zwykle kojarzą się z zabawą i hasłami typu: „Stary, przestań! Kto by się chciał żenić? Jest tyle fajnych lasek dookoła! Trzeba spróbować wszystkiego”. Owszem, koledzy mówią tak, ale do czasu. Kiedy sami zaczynają zakładać rodziny, zmieniają nastawienie i raptem nie są już tacy skorzy do wychodzenia i całonocnych imprez.
- Większość moich kumpli ma żony i dzieci – opowiada 29-letni Piotr. - Czasem spotykamy się na mieście, innym razem odwiedzam ich w domu. Zwykle jest kilka par i ja. Dla mnie to jest ok, lubię ich żony czy narzeczone i dobrze się czuję w takim układzie, ale zawsze, kiedy się spotykamy, muszę odpowiadać na serię pytań dotyczących tego, czy chodzę czasem na randki, czy poznałem ostatnio kogoś ciekawego, czy nie chciałbym pójść na kawę z czyjąś znajomą z pracy – opowiada Piotr.
- W Sylwestra koniecznie chcieli, żebym kogoś ze sobą wziął, podobnie jest z wyjazdami na wakacje. Kiedy spędzam z nimi więcej czasu, podglądam, jak razem żyją. Zaczynam myśleć, że może jestem za bardzo wymagający, że może powinienem posłuchać i przestać wybrzydzać. Jeśli jakaś dziewczyna jest miła, zaprosić ją na kolejne spotkanie i powoli się przekonać. Sam nie wiem, może tak kiedyś zrobię – dodaje.
Jak widać żartobliwe pytania: „Kiedy ślub?” czy stwierdzenia typu „Mógłbyś się już zdecydować” w pewnym momencie naprawdę zaczynają skłaniać do refleksji. Tylko czy taki tok rozumowania może prowadzić do czegoś pozytywnego?
(asz/sr)