"Nie chcę widzieć twojego nagiego ciała" - mówi matka do innych karmiących kobiet
"Wasza wagina też służy dziecku, ale nie pokazujecie jej na prawo i lewo" - napisała Janie Porter na swoim blogu. Jak więc sobie radziła, kiedy sama musiała karmić dzieci publicznie?
10.04.2017 | aktual.: 10.04.2017 14:30
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Podczas gdy większość kobiet walczy o prawo do swobodnego karmienia piersią w miejscach publicznych, w amerykańskiej blogosferze zabrała głos jedna, która postanowiła iść temu nurtowi pod prąd.
Janie Porter na swojej stronie www.popsugar.com opublikowała emocjonalny głos sprzeciwu wobec feministycznego ruchu, który to karmienie piersią uważa za naturalne prawo kobiet. "No bo po co eksponować swoje nagie ciało? – pyta Janie – Czy tak trudno jest się zakryć?”
Janie podkreśla, że nie chce nikogo atakować. Po prostu nie rozumie, skąd potrzeba, żeby o ten akt karmienia walczyć. "To oczywiste, że obcy nie muszą chcieć oglądać twoich piersi. – zwraca się do każdej kobiety – Ale czy to cię obraża? Czy naprawdę musisz walczyć o to, żeby je pokazywać?”
"Ok – kontynuuje – Rozumiem. Sama karmiłam piersią wszystkie moje dzieci. I wiem, że po 6 miesiącu życia faktycznie niespecjalnie podoba im się, kiedy podczas jedzenia mają na głowie kocyk. Wtedy karmienie staje się walką i to jest trudne”
Ale dla Janie Porter to niewystarczający argument, żeby na to karmienie publiczne zezwolić. Bo zakryć naprawdę się da.
"Karmiłam dzieci na środku modnych restauracji, na plaży, w gabinecie u lekarza, w bibliotece (…) Raz zdarzyło mi się nawet usiąść na kępce trawy, żeby dać dziecku jeść na samym środku ulicy. Ale za każdy razem bez problemu zdołałam użyć kocyka albo kawałka swojej bluzki”
Janie zaręcza, że rozumie potrzebę normalizowania aktu karmienia piersią, ale odradza kobietom dramatyzowanie. "To może przecież doprowadzić do stygmatyzowania osób, które nie karmią”. A takie też istnieją.
"To, że nie chce widzieć waszych nagich piersi, czy nie chcę, żeby widział je mój mąż, nie oznacza, że seksualizuję piersi. To znaczy, że dla wielu osób w naszej kulturze są one elementem seksualnym – i to jest fakt (…) A to, czy jest do niego przytulone dziecko czy nie, nie zmienia faktu, że mamy do czynienia z nagością”
Argumenty, że obnażone piersi karmiące dziecko to natura i służą dziecku, nie przekonują Janie. "Wasza wagina też służy dziecku, ale nie pokazujecie jej na prawo i lewo”.
Jasne – przyznaje na koniec Janie – Może jestem ignorantką. Rozumiem, że każda mama jest inna. Ale nie hejtujcie mnie, jeśli mówię otwarcie, że nie chcę oglądać waszych nagich części ciała.