Nie mam dzieci, bo mogę
O osobach, które wybierają bezdzietność mówi się najczęściej: egoiści. Bo przedkładają karierę nad rodzinę, myślą tylko o sobie, nie są zdolni do uczuć wyższych. Jak można nie chcieć dzieci? W katolickim kraju, w którym rodzina jest „komórką społeczną” ogólnie czczoną, jest to nie do pomyślenia.
O osobach, które wybierają bezdzietność mówi się najczęściej: egoiści. Bo przedkładają karierę nad rodzinę, myślą tylko o sobie, nie są zdolni do uczuć wyższych. Jak można nie chcieć dzieci? W katolickim kraju, w którym rodzina jest „komórką społeczną” ogólnie czczoną, jest to nie do pomyślenia.
A jednak o osobach, które dokonują takiego wyboru jest coraz głośniej. Są sfrustrowani, często wściekli i rozczarowani codziennością. Nie dlatego, że źle wybrali, ale dlatego, że nikt nie pozwala im tym wyborem się nacieszyć.
Jeśli wpiszemy w wyszukiwarkę hasło „bezdzietni z wyboru”, wyskoczy nam 23 tysiące haseł. To temat coraz popularniejszy i coraz bardziej medialny. No i kontrowersyjny, o czym świadczą wpisy na licznych forach. Jedni takich ludzi atakują, mała grupa broni, oni sami często stosują obronę przez atak, bo czują się przyciśnięci do muru spojrzeniem na życie „ogółu”. W sieci zaobserwować można mini wojnę pomiędzy tymi, którzy uważają, że dziecko to dobro najwyższe, dające nam życiowe spełnienie, oraz tymi, którzy dzieci mieć nie chcą, a rodziców traktują jak zarozumiałą bandę, która nie potrafi zapanować nad swoimi „bachorami”.
Trudno zawsze określić na sto procent czy bezdzietność to dobry wybór. Ale zdaniem Wiesława Łukaszewskiego, profesora w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej, ważny jest sam fakt, że został on dokonany.
- Ludzie odkryli, że mogą mieć kontrolę. Że mogą mieć wpływ, mogą być sprawcami czegoś, a nie tylko pionkami natury, Boga. To jest dla nich ważne doświadczenie. To było także marzenie wielu psychologów, żeby ludzie nauczyli się, że wiele od nich zależy: „ja mogę, ja potrafię, ja zrobię”. Rzecz w tym, że tu dotyczy to tak szczególnej dziedziny – powiększania rodzin, gotowości do rodzicielstwa, lub odmowy rodzicielstwa. Gdyby dotyczyło to na przykład wyrywania sobie zdrowych przednich zębów, uznalibyśmy to za dziwactwo.
Które prawdopodobnie zaakceptowalibyśmy o wiele łatwiej niż tak intymną i poważną decyzję dotyczącą całego życia?
- Co do tego nie mam wątpliwości. Ale z psychologicznej perspektywy, fakt, że ludzie poczuli się kowalami swojego losu, a nie ofiarami i popychadłami, jest nie do przecenienia.
Jeden z zarzutów, które przewijają się w tych dyskusjach, to oskarżeni takich osób o egoizm.
- Ale należy od razu postawić pytanie: jeżeli egoistyczna, to podporządkowana osobistemu interesowi. Czy jednak sprzeczna z cudzym interesem, czy też nie? A jeśli naruszająca jakiekolwiek cudze interesy, to czyje? Nie ma takich interesów, ani takiej kolizji.
Niektórzy twierdzą, że wybierając bezdzietność tacy ludzie wybierają życie niespełnione, bo bez dzieci nie ma spełnienia.
- To czysta demagogia. Ktoś niby wie, co jest dobre dla innego człowieka. Ktoś wie, że ten drugi to głupek, osoba ograniczona w swoich horyzontach, nie wiedząca co robi. My musimy jej to wyjaśnić. Nawet wobec dziecka nie powinniśmy się tak zachowywać, a co dopiero wobec człowieka dorosłego. Nie wolno nam traktować go jak półgłówka, który z powodu swojego ograniczenia nie wie co traci. Poza tym w tej sytuacji mówi się wyłącznie o tym, co taka osoba traci. A czy ktoś pyta, co zyskuje? Warto postawić to pytanie.
O bezdzietności z wyboru mówi się coraz więcej i głośniej. To zjawisko istniało w tym wymiarze wcześniej, czy to po prostu znak naszych czasów?
- To bardzo ważny symptom zmiany mentalności, którego w żaden sposób nie należałoby lekceważyć. Z pewnością nie wolno wykorzystywać tego, jako pretekstu do spychania ludzi w uległość, posłuszeństwo i życie na klęczkach. Różne ideologiczne centra, co dość zrozumiałe – boją się tego zjawiska. Bo tracą wyznawców. Kiedy wyznawcy odchodzą, to ideologia słabnie. Niebezpieczeństwo pojawia się wtedy, gdy angażuje się w to państwo. Mówimy tu nie tylko o promowaniu rodzicielstwa i ruchu pro-life, ale i o różnych dyskretnych formach, jak ograniczenie dostępu do środków antykoncepcyjnych, czy ograniczanie dostępu do informacji na temat tych środków. A przecież państwo ma realizować tylko jedną ideologię – dobro swoich obywateli. Wszystkich obywateli! Inwazja państwa w intymną sferę wolnego wyboru jest niesłychanie silna i wytwarza u większości bezdzietnych małżeństw poczucie winy. Są to dewianci, ludzie nikczemni, egoiści, a tu naród czeka. Instytucje państwowe mogą orzekać o winie i karze, ale nie powinny zajmować się
wzbudzaniem poczucia winy. Wystarczy, że robią to kościoły.
Drugą emocją, która towarzyszy tym sporom, obok poczucia winy, jest agresja. Takie osoby, atakowane z każdej strony, zamiast cieszyć się życiem, które sobie wybrali, same zaczynają atakować innych. W internecie rozpętała się wojna, wobec osób po drugiej stronie barykady padają zarzuty, że wszyscy rodzice są bezczelni, bo na przykład paradują środkiem chodnika z wózkiem, a w środkach komunikacji nie panują nad dziećmi.
- To właśnie objaw tego poczucia winy. Człowiek musi odpowiedzieć sobie, czy czuje się winny? Jeśli nie, a ciągle bywa o coś oskarżany, kontratakuje. Sam oskarża innych o wąskie horyzonty, ślepotę, fanatyzm itd. Patrzy na innych, jak na potencjalne źródło krzywdy. Zaczyna się bronić. To oczywiście żadnej ze stron nie wróży sukcesu. Pamiętajmy jednak, że wszelki nacisk rodzi opór, a opór jest tym silniejszy, im większy jest nacisk.
Ile czasu zajmie nam, zanim pogodzimy się z tym, że ktoś żyje inaczej niż jego sąsiad?
- Z sąsiadem to jest akurat najłatwiej, bo ma atrybuty człowieczeństwa. Gorzej jest z tym innym, nieznanym. Jeśli mój sąsiad jest muzułmaninem, świadkiem Jehowy, homoseksualistą, ale znam go, gramy w szachy, rozmawiamy na podwórku, albo pożyczamy sobie grabie, to wiem, że ta jego jedna właściwość ginie w morzu innych właściwości, które są do naszych podobne. Ale kiedy mówimy o kategoriach - islamistach, ruskich - to tu już nie ma nic personalnego, indywidualnego, tylko skomasowane kolektywne zło. Kiedy mówimy o kategorii ”egoistów, którzy nie chcą mieć dzieci”, jest dokładnie tak samo.
Jak bezdzietnych z wyboru można określić?
- Oni są po prostu wolni. Mają prawo decydować o sobie i z tego prawa korzystają.
Czyli nie chce mieć dzieci, bo mogę?
- Dokładnie. Mam do tego prawo, mogę wybierać, mogę decydować. Niektórzy mogą po czasie zwątpić w słuszności swojej decyzji, ale to oni zwątpią. Niektórzy mogą żałować, ale to oni będą żałować. Będą wiedzieli, kto jest odpowiedzialny za stan rzeczy, w którym się znaleźli. Jak jestem wolny, to jestem odpowiedzialny. W kwestii osób wybierających bezdzietność trzeba pisać manifesty o wolności, a nie o potępieniu. Ci ludzie nikomu nie szkodzą, nikomu nie zagrażają, nie naruszają niczyich interesów, nie łamią żadnej wartości. Dokonują wolnego wyboru. I pozwólmy im na to.
POLECAMY:
* GRY NEGATYWNIE WPŁYWAJĄ NA RELACJE Z BLISKIMI*