Co piątą polską rodzinę utrzymuje kobieta. Niestandardowy podział ról
Ewa i Kuba umówili się, że zarabiać będzie ona, a on zajmie się domem. Ale dla otoczenia to "dziwne". Wszyscy pytają, kiedy Kuba wróci do pracy. – Nie dopuszczamy do siebie myśli, że mężczyzna może chcieć poświęcić się rodzinie. Mężczyźni są traktowani jak bankomat i zarabianie postrzegane jest w kategorii ich obowiązków – mówi Julia Izmałkowa, psycholog propagująca równy podział ról.
Żona w pracy, mąż w domu? Tak jest w małżeństwie Ewy, 32-latki z Radomia. – Dla nas to był naturalny podział: od 10 lat prowadzę firmę i się w niej realizuję, natomiast mój mąż bardziej ceni sobie święty spokój i jest fantastycznym ojcem – opowiada. Kiedy się poznali, pracowali oboje. Lecz gdy na świat przyszła ich pierwsza córka, jak wszyscy rodzice w takiej sytuacji stanęli przed dylematem, kto będzie się nią opiekował, a kto wróci do pracy.
– Przez rok byłam na "macierzyńskim", z córką przy piersi i telefonem przy uchu, bo prowadzę firmę, o której nie mogłam tak po prostu zapomnieć na wiele miesięcy. Natomiast Kuba uzgodnił z szefem, by mieć elastyczne godziny pracy i coraz więcej czasu spędzał w domu, z czego cieszyłam się zarówno ja, jak i nasza córeczka – twierdzi Ewa.
Dziś ich córka ma pięć lat. Chodzi do przedszkola. W domu czeka na nią półtoraroczna siostra. – Wspólnie podjęliśmy decyzję, że ja pracuję, a Kuba zajmuje się domem i wychowaniem małej. Ja teraz też rzadziej bywam w firmie i wiele rzeczy robię z domu, deleguję zadania, natomiast Kuba okazał się doskonałym ojcem i świetnym gospodarzem. Po urodzeniu drugiej córki zrezygnował z pracy i został panem domu na cały etat. Służy to całej rodzinie – mówi 32-latka.
Zmienić sposób myślenia
Taki podział ról jest coraz częstszy. Według danych GUS-u, co piątą polską rodzinę utrzymuje kobieta. Czy ktoś ma z tym problem? Owszem. Społeczeństwo.
Rozmawiam z Julią Izmałkową, psychologiem, założycielką agencji badawczej "Izmałkowa" specjalizującej się w wykorzystaniu psychologii kłamstwa. Gdy pytam, jaki jest społeczny odbiór małżeństw, w których żona utrzymuje męża, Izmałkowa zwraca uwagę, że tak postawione pytanie zawiera ocenę. – "Żona utrzymuje męża": czy tak mówimy, kiedy to mężczyzna pracuje, a kobieta zajmuje się domem? Że ją utrzymuje? Nie – odpowiada.
– Generalnie jest tak, że kiedy mężczyzna pracuje, a jego żona nie, to nie tylko jest na to przyzwolenie – uważamy wręcz, że to jego obowiązek. Dlatego często dla mężczyzn, jeśli zaczynają zarabiać mniej od partnerek albo wcale, to jest bardzo duży stres – boją się, co inni pomyślą i zaczynają te poglądy internalizować (uznawać za własne – przyp. red.) – tłumaczy ekspertka. W polskim społeczeństwie jest nie do pomyślenia, że mężczyzna może chcieć zostać w domu i poświęcić się rodzinie, a kobieta w tym czasie ma pracować – dodaje.
Ewa przyznaje, że nie wszyscy w jej otoczeniu rozumieją, że ona lubi swoją pracę i nie wyobraża sobie bez niej życia, natomiast Kuba dobrze czuje się w domu i realizuje się jako ojciec. – On ma do tego predyspozycje: jest cierpliwy, traktuje nasze córki z szacunkiem – zaznacza.
– Niestety, mój mąż nieraz już usłyszał głupie teksty pod swoim adresem, że to "dziwne", że on nie pracuje. Niektórzy ciągle go pytają, kiedy wróci do pracy. Gdy odpowiada, że za parę lat, jak córki podrosną, zapada cisza. Te naciski wywierane są zwłaszcza przez starsze pokolenie – przyznaje Ewa.
Konserwatywne społeczeństwo
Oczekiwania społeczne co do roli mężczyzny (i kobiety) są silnie w nas zakorzenione. Psycholog Agata Pajączkowska z Poradni Psychowskazówka zauważa, że para, która decyduje się na teoretycznie niestandardowy podział ról, musi liczyć się z konsekwencjami. Jakimi?
– Przede wszystkim z opiniami wynikającymi ze stereotypów. Mężczyzna, który nie pracuje, słyszy, że jest "utrzymankiem baby", "pantoflem” albo "du*ą, nie chłopem". Nasze społeczeństwo w tej kwestii wciąż jest dość konserwatywne, co dotyczy zwłaszcza osób ze starszego pokolenia oraz mieszkańców mniejszych miejscowości, mimo że w tej kwestii zmieniło się bardzo dużo, doszło do pewnej ewolucji – tłumaczy Pajączkowska.
Izmałkowa, która aktywnie propaguje koncepcję świadomego i równego rodzicielstwa na blogu Psychomama Julia, również powołuje się na przeprowadzane przez jej agencję badania, z których wynika, że niepracujący mężczyzna postrzegany jest jako ktoś leniwy, kto na kobiecie żeruje, jest fajtłapą.
Zobacz także: "Wstydzę się powiedzieć żonie, że straciłem pracę". Kuba i Marcin woleli ukrywać prawdę
– Wśród ludzi nie ma takiej myśli, że ktoś może tak wybrać świadomie, co oczywiście jest również bardzo niekorzystne dla kobiet, bo to oznacza w domyśle, że to ona powinna tylko zajmować się domem i wychowywać dziecko. Odbiera jej się wybór. Bo niby dlaczego kobieta nie może zdecydować, że to ona woli pracować i zarabiać? A dlaczego mężczyzna nie może wybrać domu i dziecka? – zwraca uwagę psycholog.
– Musimy rozdzielić dwie kwestie– Był już w moim życiu facet, który, brzydko mówiąc, tylko mnie doił. Ja harowałam od świtu do nocy. On się bawił i ciągle rozsyłał CV. Zwyczajnie nie chciało mu się pracować – mówi stanowczo Patrycja, lat 29, której mąż zajmuje się domem i ich dwuletnim synkiem, podczas gdy ona pracuje.
– Ale mój obecny mąż to zupełnie co innego. Zarabiał wcale nie gorzej ode mnie, ale kiedy zostaliśmy rodzicami, wspólnie zadecydowaliśmy, że ja wrócę do pracy, podczas gdy on zajmie się naszą córką. Oboje w tym, co robimy, się realizujemy. A jego pracy nie da się przeliczyć na żadne pieniądze – podkreśla kobieta.
Każdemu należy się szacunek
Według Izmałkowej współczesne czasy są dla mężczyzn bardzo trudne, bo oczekuje się od nich dużo cech i zachowań, które nie były typowe jeszcze kilkadziesiąt lat temu, a jednocześnie nadal są oni oceniani głównie przez pryzmat sukcesu i wysokości zarobków, czyli muszą być dobrymi ojcami, ale MUSZĄ też zarabiać i robić karierę – dlatego kiedy nie pracują, czują, że robią coś złego, często czują się winni.
Według uczonych z brytyjskiego Uniwersytetu w Bath, którzy przebadali 6 tys. par na przestrzeni 15 lat, kiedy kobiety zaczynały zarabiać więcej, mężczyźni czuli się bezwartościowi. Poziom stresu u mężczyzny zaczynał rosnąć, kiedy partnerka dokładała więcej niż 40 proc. do budżetu domowego. – Normy społeczne dotyczące tego, kto powinien zarabiać na życie, mogą być dla zdrowia mężczyzn niebezpieczne – oceniła badaczka dr Joanna Syrda.