Nie straciła nikogo bliskiego, ale chce pół miliona odszkodowania za katastrofę smoleńską
Jest działaczką społeczną, a w katastrofie Tu-154 w Smoleńsku nie zginął nikt z jej bliskich, lecz mimo to żąda 500 tysięcy zł odszkodowania za straty moralne i psychiczne, które poniosła na skutek tego tragicznego wypadku. Żart? Nie. Elżbieta Wąs z Lubartowa ma nadzieję, że w ten sposób położy kres zamętowi, który wywołują kolejne roszczenia finansowe rodzin ofiar smoleńskich.
24.11.2016 | aktual.: 24.11.2016 11:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Wąs jest założycielką grupy „Miasto Obywatelskie Lubartów”, pozew złożyła w Sądzie Okręgowym w Warszawie. Wyjaśnia w nim, że sprawa katastrofy wciąż zajmuje pierwsze miejsca w przestrzeni publicznej, a to nie sprzyja zamknięciu żałoby, lecz skutkuje funkcjonowaniem w ciągłym napięciu i stresie. „Powoduje to powstawanie konfliktów i podziałów, co odbieram jako sytuację szkodliwą, nie tylko dla całego kraju, ale i dla mnie osobiście” – wyjaśnia działaczka.
Wąs dodaje, że swojego pozwu nie konsultowała z prawnikami, ale złożyła go, bo czuje się pełnoprawnym obywatelem Polski.
- Politycy chyba nie chcą tej sprawy rozwiązać, co powoduje zamęt w kraju. Zwróćmy uwagę, że ciągle pojawiają się jakieś roszczenia rodzin ofiar tej tragedii. Mam wrażenie, że będzie się to ciągnąć w nieskończoność. Ten pozew może i jest kontrowersyjny, ale chodzi mi o to, żebyśmy w końcu zamknęli wieko tej trumny – dodaje Elżbieta Wąs.
Odszkodowanie chciałaby przeznaczyć na cele charytatywne. Według powódki kwota pół miliona złotych jest adekwatna do skali tragedii, a mniejsza suma godziłaby w jej ofiary.
Innego zdania jest była posłanka, Joanna Senyszyn. Znana z ciętego i często kontrowersyjnego dowcipu polityk wycenia swoje straty wynikłe z katastrofy na jedyne 861 zł.
„Lubiłam się pośmiać z sejmowych wystąpień posła Gosiewskiego. Od ponad sześciu lat jestem pozbawiona tej wątpliwej, bo wątpliwej, ale rozrywki. Wyceniam moje cierpienie skromnie.” – pisze Senyszyn na swoim blogu.
Jak wyjaśnia niewielka kwota, która ją zaspokoi wynika z prostych obliczeń. Każdą wypowiedź ś.p. Przemysława Gosiewskiego wycenia bowiem na symboliczną złotówkę, a poseł wygłaszał ich ok. 41 rocznie. „Gdyby nie zginął, mógłby być posłem do emerytury, czyli przynajmniej do 2031 roku. Ominęło mnie już 369, a stracę jeszcze 492 jego wystąpienia” – wyjaśnia Senyszyn.
Nie zostawia również suchej nitki na rodzinach ofiar smoleńskich: „…w drugiej turze roszczeń pazerne rodziny ofiar smoleńskiej katastrofy żądają pieniędzy już nie za cierpienie wywołane utratą bliższych lub dalszych krewnych, ale za brak rozrywek, które za życia nieboszczycy rzekomo zapewniali pociotkom.”
W ostatnim czasie głośno było m.in. o wezwaniu, które złożyła wdowa po Przemysławie Gosiewskim. Wystąpiła ona o 5 milionów odszkodowania, ale zmniejszyła je obecnie do 250 tys. dla niej i takiej samej kwoty dla każdego z dwójki osieroconych przez posła dzieci.
Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury, Tomaszu Mercie, wycenia swoje straty na 2 miliony złotych, tłumacząc, że jej mąż zarabiał rocznie 190 tys. zł, a ponieważ był w pełni zdrowy i aktywny, mógł pracować kolejnych 20 lat.
Jak podsumowuje portal oko.press, w ciągu ostatnich kilku miesięcy do sądów wpłynęło kilkadziesiąt pozwów złożonych przez krewnych osób, które zginęły w katastrofie Tu-154 na łączną sumę ok. 56 milionów złotych. Ugody zostały podpisane przez MON z 26 osobami, którym wypłacono w sumie 5,2 miliona złotych. Kolejne sprawy są w toku.
Warto dodać, że 270 bliskich ofiar katastrofy smoleńskiej otrzymało w 2011 roku po 250 tys. zadośćuczynienia. Rząd wypłacił każdej rodzinie dodatkowo po 40 tys. zł jednorazowego wsparcia, a osieroconym dzieciom zostały przyznane renty w wysokości 2 tysięcy zł miesięcznie do czasu ukończenia 25 roku życia (troje niepełnosprawnych dzieci dożywotnio). Renty otrzymują także niepracujący małżonkowie osób, które zginęły w katastrofie, trzy wdowy, które samotnie wychowują więcej niż dwoje dzieci, a także kilkoro rodziców.
„Wszyscy Polacy przeżyli traumę 10 kwietnia 2010. Toteż każdy, kto cierpi, niech wyceni swoją stratę i występujcie do Macierewicza” – zachęca Joanna Senyszyn.