Nie tylko pasztetem gwiazda żyje
Monika Sewioło, Piotr Gulczas
Gwiazdy muszą chwytać się każdej okazji do zarobienia pieniędzy, aby spłacać pobrane kredyty na ładne domy i mieszkania. Wystawne życie (albo chociaż życie na poziomie) kosztuje. W teatrze płacą słabo, a nie każdy dostaje propozycje z serialu, nie mówiąc już o filmie. Dlatego reklama - dla aktora, ale też i piosenkarza, lub szeregowego celebryty - to uśmiech losu i brak pustki w portfelu.
Gwiazdy muszą chwytać się każdej okazji do zarobienia pieniędzy, aby spłacać pobrane kredyty na ładne domy i mieszkania. Wystawne życie (albo chociaż życie na poziomie) kosztuje. W teatrze płacą słabo, a nie każdy dostaje propozycje z serialu, nie mówiąc już o filmie. Dlatego reklama - dla aktora, ale też i piosenkarza, lub szeregowego celebryty - to uśmiech losu i brak pustki w portfelu.
Miało być pięknie, lecz przykład Piotra Gulczyńskiego pokazuje, że życie celebryty bywa krótkie. Dziesięć lat temu uczestnik „Big Brothera” sprzedał swój wizerunek piwom „Gulczas” i „Gulczas Mocny”, produkowanym przez Browar Jabłonowo. „Gulczas stał się idolem dużej grupy ludzi utożsamiających się z nim na swój sposób i podzielających jego pogląd na świat. Jego wizerunek okazał się niezwykle charakterystyczny” - można przeczytać w archiwalnych zapowiedziach produktu, który miał zawojować rynek.
Piotr Gulczyński był ponoć czynnie zaangażowany w całość projektu na każdym jego etapie, w szczególności przy opracowywaniu receptury piwa, które miał firmować swoim pseudonimem. Niestety, projekt spalił na panewce, Polacy nie chcieli pić piwa, reklamowanego przez charyzmatycznego motocyklistę i Gulczas odszedł w medialny niebyt.
Tekst: Aleksandra Pielechaty
alp/kg