Nie żyje Magdalena Abakanowicz. Była artystką totalną
Zmarła Magdalena Abakanowicz, wybitna artystka, chyba najbardziej ceniona na świecie polska rzeźbiarka. O jej śmierci poinformował rektor ASP prof. Adam Myjak. - Sztuka nie rozwiązuje problemów, ale czyni nas świadomymi ich istnienia - mówiła.
21.04.2017 | aktual.: 21.04.2017 12:28
Urodziła się w 1930 r. w Falentach, niewielkiej osadzie położonej niedaleko Raszyna. Ojciec Magdaleny, Konstanty Abakanowicz, pochodził z rodziny spolszczonych Tatarów, a jego drzewo genealogiczne wywodziło się w prostej linii od Abak-chana, słynnego mongolskiego wojownika i prawnuka samego Czyngis-chana.
Przyszła gwiazda świata sztuki dorastała w wielkim starym domu, pełnym pamiątek z przeszłości, m.in. listów, jakie jej przodkowie otrzymywali od polskich królów: Kazimierza Jagiellończyka, Jana Kazimierza czy Stanisława Augusta Poniatowskiego.
Magdalena wychowywała się w bardzo patriarchalnej rodzinie, we wspomnieniach opisuje całowanie w rękę ojca przed każdym z posiłków. Zbyt wiele ciepła nie otrzymała także od matki, która nawet nie ukrywała rozczarowania tym, że nie urodziła syna. Dziewczyna modliła się do Boga, by zamienił ją w chłopca, tego samego życzyła sobie w prezencie od św. Mikołaja.
Od najmłodszych lat lubiła „artystyczne” zabawy
- Zanim nauczyłam się posługiwać sprawnie palcami, brałam w dłonie jakieś przedmioty i wiązałam je ze sobą. Tylko ja wiedziałam, dlaczego ten patyk z tym kawałkiem gliny są jedną rzeczą. Bez przerwy grzebałam w ziemi, zajmowałam się lepieniem i tworzeniem przedmiotów o mnie tylko wiadomych znaczeniach - mówiła Abakanowicz w rozmowie z "Wysokimi Obcasami".
Miała 9 lat, gdy wybuchła II wojna światowa. Rodzina Abakanowiczów uciekła wówczas z Falent, a w czasie ewakuacji jej matka została postrzelona przez Niemców. - Pocisk oderwał prawy łokieć, ramię zwisało, a ręka stała się tylko kawałkiem mięsa oddzielonym od reszty ciała - opowiadała artystka. Po latach ten przerażający widok stał się inspiracją jej słynnego cyklu "Anatomia".
Drażniące abakany
Po wojnie Abakanowicz, wraz z ocalałymi członkami rodziny, zamieszkała w Warszawie. Rozpoczęła naukę w liceum plastycznym, gdzie jednak nie poznano się na jej talencie. - Okazało się, że wszystko, co robię, jest bez sensu. Na egzaminie wstępnym dostałam glinę i ulepiłam smoka. Powiedziano mi, że na rzeźbę się nie nadaję, bo nie mam wyczucia formy. Poradziłam sobie jakoś na malarstwie, ale bez poczucia, że będę mogła rzeźbić - wspominała w „Wysokich Obcasach”.
Początkowo znacznie lepiej radziła sobie w… sporcie. Była całkiem dobrą lekkoatletką, trzykrotną medalistką mistrzostw Polski w biegach sztafetowych i dwukrotną medalistką zimowych mistrzostw kraju: w biegu na 50 metrów przez płotki oraz w sztafecie 4x50 metrów.
Po maturze zdecydowała jednak zdawać na warszawską Akademię Sztuk Pięknych. Studia wspomina jako straszne doświadczenie. - Takiemu osobnikowi, który z góry wie, co chce, nie można przecież mówić, że chce źle. Ja miałam swój pogląd. Dlatego musiałam chodzić po nocy do pracowni i malować te swoje płótna, inaczej nie dałabym rady - opowiadała.
Magdalena Abakanowicz ukończyła ASP w 1954 r. Później studiowała jeszcze na sopockiej Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych. Kilka lat później stworzyła cykl niezwykłych form rzeźbiarskich wykonanych z tkaniny, które podczas wystaw podwieszano u sufitu. Prace, nazwane od jej nazwiska abakanami, robiły ogromne wrażenie ekspresyjnymi barwami, fakturami, a przede wszystkim pomysłowością. - Drażniły ludzi. Były nie w porę. W tkactwie gobelin francuski; w sztuce popart i sztuka konceptualna, a tu magiczne, skomplikowane, ogromne. Mocny język - wspominała po latach Abakanowicz.
W 1962 r. młoda Polka stała się sensacją Międzynarodowego Biennale Tkaniny w Lozannie, a trzy lata później nagrodzono ją złotym medalem na Biennale w São Paulo, co było początkiem jej światowej kariery.
Fascynacja rozmiarem
Przez następne lata Abakanowicz ugruntowywała mocną pozycję w świecie sztuki, prezentując kolejne oryginalne propozycje artystyczne, których częstym elementem były zwielokrotnione sylwetki ludzkie stojące w pewnym porządku. Sensację wzbudziła np. seria "Tłumy" - zgrupowane w szeregach i pozbawione głów korpusy na nogach, wykonane z różnych tworzyw. Podobno artystka stworzyła w sumie blisko tysiąc takich sylwetek, stojących w różnych częściach świata - od Poznania po Hiroszimę.
- Tłum sam w sobie jest niesamodzielny, lecz pozostaje gotowy, by deptać, niszczyć, albo kochać na rozkaz, zupełnie jak bezgłowa kreatura, która w tym wypadku stała się moją główną inspiracją. Do tematu przyciąga mnie również fascynacja rozmiarem ludzkiego ciała, lub raczej potrzeba wskazania tych czynników, które pozwolą wyrazić je jako całość - opisywała swoją inspirację Abakanowicz.
Prace artystki prezentowane były na niemal 200 wystawach na wszystkich kontynentach. Stałe ekspozycje dzieł Polki można podziwiać m.in. w Muzeum Izraela w Jerozolimie, Parku Olimpijskim w Seulu, Hakone Open Air Museum (Japonia) czy Napa Valley w Kalifornii. Abakanowicz jest też autorką koncepcji "architektury arborealnej", czyli gigantycznych domów-drzew, które miały zostać wybudowane w paryskiej dzielnicy La Defense.
Rzeźbiarka do końca życia mieszkała i tworzyła w Warszawie. W 2015 roku zdradziła, że chciałaby stworzyć park swoich rzeźb na terenach przylegających do jej domu na osiedlu Pod Skocznią. Pomysł nie wywołał jednak entuzjazmu urzędników.