Niedotykalscy
Przytulanie jest jednym z najprzyjemniejszych stanów umysłu. Poprawia humor, uspokaja i wzmaga odporność organizmu. Ale są tacy, którzy tego nie lubią. Zarówno przytulania z przyjaciółmi, jak i z ukochanymi partnerami. Trochę dziwne? Ale można to wytłumaczyć naukowo.
14.08.2014 | aktual.: 14.08.2014 12:13
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przytulanie jest jednym z najprzyjemniejszych stanów umysłu. Poprawia humor, uspokaja i wzmaga odporność organizmu. Ale są tacy, którzy tego nie lubią. Zarówno przytulania z przyjaciółmi, jak i z ukochanymi partnerami. Trochę dziwne? Ale można to wytłumaczyć naukowo.
Na jednej z ulic Sydney w 2006 roku człowiek o pseudonimie Juan Mann zorganizował kampanię pt. „Free Hugs” (darmowe przytulanie), dosłownie rozdając swoje uściski. Wszystko w myśl tego, jak bardzo pozytywnie na organizm wpływa przytulanie. To prawda – dowiedziono, że kobiety cierpiące na nerwicę i/lub depresję szybciej wracają do zdrowia, kiedy mają możliwość doznawania ciepłego cielesnego kontaktu. U mężczyzn natomiast czuły dotyk zmniejsza ciśnienie tętnicze i redukuje poziom stresu – podaje Julianne Holt-Lunstad, profesor wydziału psychologii Brigham Young University. James Prescott – antropolog ‒ dodaje, że dzieci, które nie doświadczają takich doznań, wzrastają z wysokim poziomem agresji. Jednak jest pewna grupa ludzi, którym umysł z jakichś przyczyn podpowiada, by unikać takiego kontaktu, a podobne wydarzenia omijać szerokim łukiem. To niedotykalscy. „Nawet wciśnięty między swoich braci w metrze przeciętny Anglik rozpaczliwie udaje, że jest sam” – pisała Germaine Greer, australijska pisarka i
dziennikarka. Okazuje się, że takich odseparowujących się „Anglików” między nami jest całkiem sporo. Mówią, że po prostu nie mają potrzeby dotykowego kontaktu.
Dotyk niewątpliwie jest doznaniem psychicznym. Wrażenia dotykowe powstają za sprawą zmysłu czucia, który ma za zadanie odbieranie i analizowanie bodźców dotykowych. Opiera się on na dwóch komponentach ‒ fizycznym i psychicznym. W wyniku ich działania powstają indywidualne wrażenia dotykowe, co sprawia, że wrażliwość dotykowa ludzi jest bardzo różnorodna. Każdy z nas tworzy osobiste psychiczne granice dotyku, które mają służyć temu, by lepiej funkcjonować w świecie i chronić psychikę. Każdy ma swoje, ale niektóre są trochę bardziej zaostrzone, co przytulańskich może trochę dziwić. Pytanie rodzi się samo: dlaczego niektórzy nie chcą się przytulać, skoro przytulanie ma tyle plusów?
Namacalnie – na powierzchni
Podczas gdy niektórzy mocnym uściskiem ciepło i soczyście witają się „na niedźwiedzia”, inni z odrazą wzdrygają się na myśl o zwykłym „cześć” z podaniem ręki albo… głaskaniu partnera ‒ chociaż wcale nie musi to świadczyć o braku uczuć. Naszą fizyczną granicą między światem zewnętrznym a wewnętrznym środowiskiem organizmu jest skóra ‒ największy organ człowieka. Jej powierzchnia wynosi około 2 m kw. u dorosłego człowieka i cała usiana jest różnymi receptorami, które odbierają bodźce z otoczenia. Receptorów dotyku i ucisku w skórze jest ok. 500 tys. To całkiem sporo, choć na odbiór bodźców wpływa też wrażenie z receptorów temperatury, bólu oraz grubość skóry. A ta jest różna, zależnie od miejsca, i liczy sobie od 0,5 mm do nawet 5 mm! Przy czym skóra kobiet jest dużo cieńsza niż mężczyzn, co uwrażliwia ją na dotyk, a przy okazji również na powstawanie zmarszczek. Bo skóra zbiera wszystko to, co dzieje się na powierzchni ciała. To jedna z jej głównych funkcji. Oprócz czucia powierzchniowego dotyk dociera też
głębiej – do receptorów mięśni i stawów, gdzie powiązany jest z ruchem i silniejszym naciskiem. Wszystkie te impulsy trafiają do pierwszorzędowej kory czuciowej mózgu, gdzie podlegają wstępnej analizie, po czym trafiają do innych obszarów mózgu. Na tym etapie warto już zastanowić się, czy przyczyna niechęci do odczuwania czyjegoś dotyku nie leży wprost u podstaw naszej fizjologii. Być może to chłód czyichś dłoni, szorstkość skóry lub zbyt mocny nacisk wywołuje wrażenia raczej drażniące aniżeli przyjemne, zupełnie jak niewygodne ubranie.
Eterycznie – w głowie
Z drugiej strony za niechęć dotykania może odpowiadać wrażenie psychiczne oparte na tym, jak działa mózg. Pamiętacie Ricky’ego Fittsa – młodego chłopaka, jednego z bohaterów filmu „American Beauty”, który namiętnie filmował ruch ulicznych przedmiotów unoszonych przez podmuchy wiatru? Albo Amelię Poulain, która uwielbiała zanurzać dłoń w ziarnach fasoli? Ich przypadłości w rzeczywistości mogłyby być wywołane zmienionym ukształtowaniem pewnych części mózgu. Psycholog Carl H. Delacato określił je mianem sensoryzmów, groźnie brzmiących zaburzeń funkcjonowania mózgu. Ale bez obaw! Jest ich tak wiele rodzajów, że z pewnością u każdego coś się znajdzie. Sensoryzmy to behawioralna odpowiedź na to, jak funkcjonuje dana część mózgu. Umysły Ricky’ego i Amelii cierpiały na niedowrażliwość ‒ były zmysłowo niedopieszczone. Ricky potrzebował dodatkowych określonych bodźców wzrokowych, a Amelia dotykowych. Z unikaniem dotyku jest podobnie – tylko odwrotnie. U niedotykalskich to nadwrażliwość na bodźce. Taki mózg po prostu
unika tego, czego nie chce, bo dany dotyk odczuwa silniej.
Mózgowa analiza dotyku zachodzi w silnej korelacji z układem limbicznym mózgu związanym z przetwarzaniem emocji, których działanie przekłada się na zachowanie. Inspirującego odkrycia dokonał wraz ze swoim zespołem badawczym profesor neuronauk poznawczych Francis McGlone z John Moores University. Wykazał on, że delikatny dotyk skóry owłosionej umysł interpretuje jako czuły, ale jest to proces emocjonalny wrodzony i niezmienny. To pozostałość z czasów, kiedy skóra człowieka w większości była gęsto pokryta włosami, a kontakt z otoczeniem częsty. Szczególny dla umysłu dopiero stał się dotyk skóry bezwłosej, np. dłoni, i dopiero ten proces jest analityczny, czyli zależny od naszych wcześniejszych doświadczeń. Sugerować to może, że skóra niepokryta włosami dostarcza umysłowi szczególnie osobistych doznań, które dalej kształtują indywidualny stosunek wobec dotyku. Na dokładkę dochodzą jeszcze uwarunkowania społeczno-kulturowe, gdy decydujące znaczenie w kwestii intensywności takiego kontaktu mają nasze poglądy. Bo
są osoby, które dotyk traktują jako jedno z narzędzi wpływu, jak np. poklepywanie po ramieniu. A niektórzy kontakt cielesny mają wręcz zarezerwowany tylko dla osób sobie bliskich.
Niezależnie od przyczyny niedotykalscy pochwyceni w sidła często robią dobrą minę do złej gry. Należy pamiętać, że każdy ma jakieś, zapewne ważne, powody… i granice, a asertywna odmowa leży często poza nimi. Zatem niedotykalscy – nic na przymus. Ma być w zgodzie ze sobą! A jeśli jednak chcielibyście skorzystać z dobrodziejstwa przytulania, trzeba będzie się trochę sobie poprzyglądać i poszperać w zakamarkach osobowości. Udanego kontaktu!
hellozdrowie.pl/Marta Witkowska