GwiazdyNiewierność zarejestrowana

Niewierność zarejestrowana

„Monogamia to eksperyment, który się nie powiódł” – oświadcza otwarcie Noel Biderman, prezes Avid Life Media z Toronto. Dlatego też ten szczęśliwy mąż i ojciec dwójki małych dzieci postanowił zarabiać online na romansach, skokach w bok i zdradzie. Czyli stworzyć portal „randkowy inaczej”.

Niewierność zarejestrowana
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos

01.06.2011 | aktual.: 25.11.2016 16:15

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

„Monogamia to eksperyment, który się nie powiódł” – oświadcza otwarcie Noel Biderman, prezes Avid Life Media z Toronto. Dlatego też ten szczęśliwy mąż i ojciec dwójki małych dzieci postanowił zarabiać online na romansach, skokach w bok i zdradzie. Czyli stworzyć portal „randkowy inaczej”.

Co zrobić, jeśli kupiło się domenę z dwoma najczęściej nadawanymi imionami 2002 roku: Ashley i Madison? Założyć portal randkowy! A jak wyprzedzić konkurencję? Znaleźć coś, czego inni nie mają. Noel Biedermann znalazł zdradę. Przeczytał badania mówiące, że 30 procent bywalców portali randkowych udaje singli. Postanowił stworzyć dla nich takie miejsce, w którym nie będą musieli się kryć ze swoim stanem i zamiarami.

Podobno na screensaverze jego monitora napisane jest „Życie jest krótkie. Pozwól sobie na romans”. Ta chwytliwa fraza miała pokazać się zarówno na reklamach na Facebooku, jak i w najlepszym czasie antenowym w USA: podczas finałów Super Bowl. Jednak w obydwu przypadkach Biedermann… dostał kosza. Jego inicjatywa została uznana bowiem za niemoralną.

Biedermann się oburza. „Czy jeśli zabroni się prawnikom specjalizującym się w rozwodach ogłaszać, to ludzie przestaną się rozwodzić?” pyta. I jednocześnie przyznaje się do tego, że promuje zdradę. Romans. Pozamałżeński seks. I ma – jeśli wierzyć danym ze pierwszej strony portalu – 8 milionów 680 tysięcy klientów. W momencie, w którym piszę te słowa, 1077 „local members” jest online.

Ilu z nich to kobiety, dla których Biederman stworzył ten portal, by mogły choć na chwilę znaleźć ukojenie w czyichś ramionach? Nie do końca wiadomo – jest jednak oczywiste, że wszystkie osoby, które rejestrowały się w celu zrobienia badań jako kobiety, otrzymywały niezwykłą ilość – wręcz lawinę - propozycji spotkania w bardzo krótkim czasie. Dodajmy, że choć przynależność do portalu jest darmowa, to już wysyłanie wiadomości i inicjowanie kontaktów – nie. Płaci się „kredyty” – jak telefoniczne: dwieście kredytów to 79 dolarów.

Dziennikarka Bloomberg posunęła się wręcz do konstatacji, że nikt w całym Ashley Madison nie słyszał, żeby to kobieta inicjowała kontakt. Wniosek: kobiety randkują tu za darmo. I - według Biedermana - nareszcie mają szansę na romans z kimś spoza pracy lub mężem/chłopakiem kogoś z rodziny. A o takich opcjach mówią badania socjologiczne zdrady.

Co jakiś czas wypływają oczywiście w prasie dowody na to, że ktoś proponuje komuś płatny seks i zaczyna się wielka dyskusja o zarejestrowanym nierządzie czy stręczycielstwie. Nie zmienia to jednak faktu, że Ashley Madison podbija kolejne rynki, gromadzi kolejnych żonatych i zamężnych klientów szukających przygody i rozwija się – podobno – tak dynamicznie jak sam Facebook. A żona Biedermana, orędownika zdrady, spokojnie oznajmia, że dla męża biznes to biznes. Czy ma zatem swoje konto na Ashley Madison?

(ak/sr)

Komentarze (7)