GwiazdyNiskie poparcie Roberta Biedronia. "Równość małżeńska to za mało"

Niskie poparcie Roberta Biedronia. "Równość małżeńska to za mało"

Niskie poparcie Roberta Biedronia. "Równość małżeńska to za mało"
Źródło zdjęć: © East News
Patrycja Ceglińska-Włodarczyk
30.06.2020 11:57, aktualizacja: 01.03.2022 13:29

Po I turze wyborów w sieci zawrzało. Aktywiści LGBT+ stanowczo skomentowali niskie poparcie dla Roberta Biedronia, który walczył o równość małżeńską. "Jestem od 5 lat czynnym aktywistą LGBT+, a sam zastanawiałem się do samego końca, na kogo oddać głos. Nie dziwię się, że ludzie postawili krzyżyk przy innym nazwisku. Jedno, czy dwa hasła, które są nam bliskie to zbyt mało" - mówi Arek Kluk w rozmowie z WP Kobieta.

Za nami pierwsza tura wyborów prezydenckich. Tak jak można było się spodziewać, w drugiej turze Polacy będą wybierali pomiędzy Andrzejem Dudą a Rafałem Trzaskowskim. Z pewnością dla wielu osób sporym zaskoczeniem było niskie poparcie Roberta Biedronia. Na polityka głos oddało tylko 2,22 proc. społeczeństwa.

W sieci pojawiło się mnóstwo głosów aktywistów, którzy wypowiedzieli się na temat wyniku kandydata na prezydenta. Niektórzy byli zawiedzeni tym, że nawet społeczność LGBT+ nie wsparła Biedronia.

- Robert Biedroń jako jedyny popierał równość małżeńską i okazało się, mówiąc brzydko, że ten temat prawie nikogo w Polsce nie grzeje. Że nie grzeje homofobów – to jasne. Ale nie grzeje nawet samych ludzi LGBTIA, bo większość z nas nie zagłosowała na Biedronia. Albo inaczej: jeśli grzeje, to tylko troszeczkę – nie na tyle, by oddać głos. Więc nie łudźmy się – jeśli sami nie chcemy o równość małżeńską zawalczyć, to nikt jej nam "z dobrego serca" nie wprowadzi. Raczej politycy będą teraz mówić: "Ale przecież Biedroń miał to w programie i zrobił 2 proc., więc?". Obyśmy się mylili, ale możliwe, że prawa LGBTIA zejdą teraz z politycznej agendy – i cóż, niestety, na nasze, wyborców, wyraźne życzenie. Również wyborców LGBTIA - czytamy na Facebooku magazynu Replika.

Przeczytaj: Wyniki wyborów 2020. Marek Migalski: Największym przegranym jest Robert Biedroń

Dlaczego Robert Biedroń zdobył tak niskie poparcie?

- Sprawa jest bardziej skomplikowana. Nie wszyscy ludzie ze środowiska LGBT+ identyfikują się z tym środowiskiem. Niektórzy uważają, że niczym szczególnym się nie wyróżniają i żyją sobie, jak żyją. Kierują się też innymi punktami programu. W końcowej fazie kampanii stało się jasne, że ona jest brutalna i agresywna, a szansę mają tylko osoby wojownicze. Taka jest poetyka walki. Pan Władysław Kosiniak-Kamysz jest łagodny, więc nie krzyczał, nie atakował. Pan Biedroń również. Pan Trzaskowski był spokojny, ale atakował. W marketingu jest takie pojęcie "cykl zużycia produktu". Politycy też się zużywają. Pan Robert Biedroń wypalił się już jako polityk niezależnie od tego, kogo reprezentuje. Wiele osób mogło pomyśleć: "Tak, on ma rację. Ufamy mu, jeśli chodzi o poglądy, ale nic nie zrobi" - powiedział w rozmowie z WP Kobieta medioznawca, Maciej Mrozowski.

Arek Kluk, który działa w Stonewall, stowarzyszeniu integrującym zwolenników równouprawnienia LGBT+, podkreślił, że równość małżeńska nie może być jedynym postulatem, który przyciągnie wyborców.

- Po pierwsze nie możemy zapominać, że społeczność LGBT+ to nie jest partia polityczna, stado owiec, któremu można kazać coś robić. Nasza dwumilionowa mniejszość jest tak samo różnorodna, jak każda inna grupa w Polsce. Każdy ma inne wartości, nie wszyscy są skłonni głosować na Roberta Biedronia dlatego, że oferuje równość małżeńską. Jestem pewien, że na sztandarach równość małżeńska to za mało, aby przekonać do siebie ludzi świadomych. Mogliśmy cieszyć się, że pojawił się kandydat ze społeczności aktywistycznej LGBT+, ale z drugiej strony sztab Roberta Biedronia zapomniał, jak wielka odpowiedzialność na nim ciąży.

- Po wyborach pojawił się argument, że nasz głos się nie liczy, że jest nas niewiele. A to jest nieprawda! Tak jak było to obiecujące i fajne, to niosło też za sobą pewne ryzyko, co widać po wynikach. I jesteśmy, gdzie jesteśmy - powiedział Arek Kluk w rozmowie z WP Kobieta.

Aktywista stara się zrozumieć wszystkie osoby związane ze społecznością LGBT+, które oddały głos na kogoś innego niż Robert Biedroń.

- To jest życzeniowe myślenie i idealistyczny świat, jeśli cała społeczność zagłosowałaby na Roberta. Rzeczywistość jest dużo bardziej złożona. Jestem od 5 lat czynnym aktywistą LGBT+, a sam zastanawiałem się do samego końca, na kogo oddać głos. Nie dziwię się, że ludzie postawili krzyżyk przy innym nazwisku. Jedno, czy dwa hasła, które są nam bliskie to zbyt mało. Potrzebna jest jeszcze dobra kampania, dobry kandydat. Wina nie jest po stronie osób LGBT+, tylko po stronie polityków. Widocznie zrobili za mało, by stworzyć ruch społeczny, który zaprocentowałby w wyborach.

Aktywiści często porównywali niski wynik Roberta Biedronia do wyniku Krzysztofa Bosaka i jego partii. Przypomnijmy, że polityk zebrał 6,78% głosów. Głównie wśród młodych wyborców.

- Młodzi ludzie uważają, że jeżeli prezydent ma coś zrobić, to musi być stanowczy. Ta grupa niekoniecznie zagłosowała za planem wyborczym, a przeciwko systemowi. Chcą wprowadzić kogoś, kto mówi "nie" obecnej władzy. Warto też podkreślić, że to nie jest głos całego młodego pokolenia tylko pewnej części. To jest pewna alternatywa, ktoś nowy - dodaje Maciej Mrozowski.

Część osób LGBT+ pokładało spore nadzieje w kandydaturze Roberta Biedronia. Niestety, polityk nie sprostał oczekiwaniom wielu z nich, co przełożyło się na bardzo niski wynik. Czy wycofa się z polityki? A może zdecyduje się na inne działania, które będą wspierać LGBT+ w walce o ich prawa? Z pewnością czas pokaże, jakie plany ma Robert Biedroń.

Zobacz także: Siłaczki odc. 6. Cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (177)
Zobacz także