Blisko ludzi"No jak? Były już jakieś macanki?". Tak Polacy rozmawiają z dziećmi o seksie

"No jak? Były już jakieś macanki?". Tak Polacy rozmawiają z dziećmi o seksie

"No jak? Były już jakieś macanki?". Tak Polacy rozmawiają z dziećmi o seksie
Źródło zdjęć: © 123RF
03.08.2017 12:51, aktualizacja: 05.06.2018 15:57

- No i jak całuje? Dobry jest? Były już jakieś macanki? Jak będziesz chciała, to daj mi znać, powiem ci jak zrobić, żeby nie bolało - w taki sposób ze swoją czternastoletnią córką rozmawiała pewna matka w towarzystwie obcej osoby. Za chwilę rozpoczną się w szkołach lekcje z wychowania do życia w rodzinie prowadzone wedle kontrowersyjnych wytycznych nowej podstawy programowej. Okazuje się, że w wielu domach młodzież pomocy i zrozumienia też nie znajdzie.

Zatrważającą historię, podpatrzoną w mieszkaniu dzielonym przez współlokatorkę z nastoletnią córką opisała internautka na Facebooku. Zrelacjonowała, że pewnego dnia, gdy ona i jej partner jedli śniadanie, do współlokatorki Basi [wszystkie imiona zostały zmienione] przyszła koleżanka. Panie plotkowały, nie przebierając w słowach, ale prawdziwa katastrofa nastąpiła, kiedy do salonu weszła czternastoletnia Agnieszka.

- Grażyna zaczęła dopytywać, co u niej, na co Agnieszka odpowiedziała krótko, że spoko. Wtedy wtrąciła się Basia, która wspomniała, że córka ma chłopaka. I się zaczęło. Grażyna robiła wszystko, żeby dziewczynę wcisnąć jak robaka w ziemię. Zaczęło się od "a całowaliście się już?". Na co speszona Agnieszka zaczęła prosić, żeby przestała. To nie zatrzymało Grażyny. Rozpoczęła się seria jak z karabinu:

- No i jak całuje?

- Dobry jest?

- Sprawdzał, jakie cycki masz?

- Były już jakieś macanki?

- No powiedz, nie wstydź się!

- Pierwszego razu to chyba jeszcze nie było?

- Jak będziesz chciała, to mi daj znać to ci powiem, jak to zrobić żeby nie bolało.

Obraz
© Facebook.com

Przez cały ten czas Agnieszka prosiła, żeby przestała, jednak na marne - opisuje sytuację internautka. Czara goryczy została przelana, gdy matka zaczęła obcej bądź co bądź osobie opowiadać o pytaniu, jakie w zaufaniu zadała jej córka. Potem padło jednak stwierdzenie, że wkrótce dziewczynie z pewnością "pęknie" pewna część ciała, nazwana przez jej matkę w najbardziej wulgarny sposób z możliwych.

Koniec końców świadkowie zajścia postanowili się usunąć, a kilka godzin później porozmawiali z dziewczyną, chcąc dodać jej otuchy. Czy poskutkowało? Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że matka czternastolatki popełniła wszystkie możliwe błędy, jeśli chodzi o poruszanie z dziećmi tematów seksu i płciowości.

Psycholog i seksuolog Katarzyna Waszyńska podkreśla, że prowadzenie rozmów z dziećmi na temat rozwoju psychoseksualnego jest szalenie ważne. Nie chodzi jednak o to, by umówić się z dzieckiem, że tego i tego dnia odbędą rozmowę o seksie. Jak zacząć taką rozmowę?

- Z dziećmi należy rozmawiać w taki sposób, żeby przygotowywać je do następnej fazy rozwojowej. O biologicznym aspekcie naszej seksualności, na przykład związanym z miesiączką, rozmawiamy wcześniej, żeby przygotować do tej miesiączki. Jeśli mówimy o inicjacji i współżyciu, to też przedtem, żeby przygotować do tego etapu. Jeśli o dojrzewaniu, to żeby do tego dojrzewania przygotować, i tak dalej - tłumaczy psycholog. Dzięki takiemu przygotowaniu młodzież będzie przechodziła łatwiej przez te wszystkie etapy.

- Rozmowa z rodzicami spełnia też inną bardzo ważną rolę. Uczy, że od rodziców można otrzymywać informacje na ważne tematy i że na temat seksualności i płciowości można mówić w sposób pełen szacunku, poprawny i jednocześnie niewulgarny, jak ma to czasem miejsce w gronie rówieśniczym - dodaje seksuolog.

W idealnej sytuacji rodzice nie tylko będą przekazywać dzieciom same fakty, ale i uczyć je pewnych zasad związanych z etyką, szacunkiem dla innych ludzi. Żeby się to udało, potrzebne jest poprawne słownictwo. - Jeśli nazwy poszczególnych części ciała nigdy wcześniej nie były używane, bo były używane za wstydliwe, trudno będzie prowadzić rozmowę o seksie - tłumaczy psycholog.

Co jeszcze jest ważne? Dr Katarzyna Waszyńska tłumaczy, że łatwiej jest rozmawiać z młodzieżą, jeśli podobne rozmowy, przynajmniej pośrednio wiążące się z seksualnością, były prowadzone wcześniej. To znaczy, jeśli od samego początku rozmawiamy z dziećmi na temat cielesności, kobiecości, męskości, ciąży, jeśli na przykład takie zdarzenie miało miejsce w rodzinie czy otoczeniu, potem będzie nam łatwiej, gdy pojawią się trudniejsze tematy. Jeśli rodzice zaczną ni stąd, ni zowąd rozmowę o seksie, kiedy dziecko ma 17 lat, dla obu stron będzie to krępujące i trudne.

Tymczasem młodzież chce rozmawiać o seksie w domu - ale tylko wówczas, kiedy i dzieci są już "oswojone" z podobną tematyką. - Kiedy prowadzę zajęcia z młodzieżą, słyszę, że dzieci chciałyby rozmawiać ze swoimi rodzicami, nawet często na wcześniejszych etapach, na przykład o swoim pierwszym zakochaniu, o związkach albo po to, by poradzić się rodzica - mówi psycholog.

Ale nie na zasadzie "gaszenia pożaru", co, jak zauważa psycholog, jest dość powszechnym zjawiskiem.

- Na przykład, gdy syn czy córka za późno wróciła do domu i boją się, że coś się wydarzyło, wtedy prowadzą rozmowę umoralniającą, starając się przy okazji dowiedzieć, co faktycznie miało miejsce. Albo zaczynają rozmawiać nagle przed wakacjami, kiedy syn czy córka ma wyjechać pod namiot. Nigdy wcześniej nie poruszali takich tematów, a tu ni stąd, ni zowąd zaczyna się dwugodzinna rozmowa, która tak naprawdę jest czymś sztucznym i często nie spełnia swojej funkcji - tłumaczy specjalistka.

Innym błędem popełnianym przez rodziców jest nieuzasadniona panika. - Często młodzi mówią, że to oni zaczynają rozmowę, ale ze strony rodziców pojawia się reakcja, że skoro dzieci chcą o tym mówić, to znaczy, że dzieje się coś złego. Rodzicom zapala się czerwone światło i w konsekwencji zaczynają bardziej pilnować dzieci.

Ponieważ rozmowy na temat seksu w wielu polskich domach nie są prowadzone w ogóle, albo są prowadzone w sposób nieodpowiedni, wielu upatruje szansę w edukowaniu młodzieży na temat seksu w szkole. A przynajmniej upatrywało ją wcześniej, ponieważ nowa podstawa programowa dotycząca zajęć z wychowania do życia w rodzinie budzi szereg wątpliwości, zarówno wśród rodziców, jak i specjalistów.

Wątpliwości budzi nie tylko to, że kładziony jest w niej nacisk na afirmację życia rodzinnego, w szczególności instytucji małżeństwa, a takie zjawiska, jak seks poza małżeństwem, antykoncepcja czy masturbacja przedstawiane są w negatywnym kontekście. Kontrowersyjne jest również to, że problematyka seksu, czyli ta, która najbardziej interesuje młodzież, potraktowana jest w niej pobieżnie.

- Dobrze, żeby w szkołach edukacja seksualna była prowadzona w takiej formie, która umożliwia przekazywanie wiedzy, a nie poglądów i stereotypów - podkreśla psycholog. - Oraz, żeby osoba, która prowadzi ten przedmiot, była przygotowana zarówno pod względem merytorycznym, ale też miała swobodę rozmawiania na takie tematy. By nie występowały sytuacje, o których mówi młodzież, że zadają pytanie o współżycie, a prowadzącemu trudno jest na nie odpowiedzieć, bo się krępuje - dodaje.

Czy zajęcia z wychowania o życiu w rodzinie, które ruszą w szkołach od pierwszego września, będą stwarzały taką możliwość? Wielu rodziców w to wątpi - internauci nie szczędzą deklaracji, że nie zamierzają wysyłać na nie swoich dzieci (zajęcia nie są obligatoryjne). Trzeba mieć zatem nadzieję, że przy okazji nie zaniedbają samodzielnych rozmów z własnymi dziećmi o seksie.

- Pierwszoplanową rolę w edukacji seksualnej dzieci powinni zajmować rodzice - zauważa dr Katarzyna Waszyńska. - Jednak nie zawsze jest to możliwe, nie zawsze rodzice mają dostateczną wiedzę, chociażby związaną z biologicznym aspektem seksualności. Dlatego, jak pokazują badania, zarówno młodzież, jak i rodzice chcieliby, żeby na takie tematy dzieci mogły rozmawiać również z innym dorosłym, na przykład w szkole. Szkoła ma pełnić tutaj funkcję uzupełniającą - podkreśla psycholog.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (91)
Zobacz także