Oczepiny wczoraj i dziś
Dla jednych są synonimem najlepszych weselnych rozrywek, inni myślą o nich jako o uciechach z podtekstami dla podchmielonych gości. A przecież oczepiny mają bogatą symbolikę i długą tradycję, którą wciąż można poczuć we współczesnych zabawach. I to właśnie tych z podtekstami.
04.07.2012 | aktual.: 04.07.2012 09:50
Dla jednych są synonimem najlepszych weselnych rozrywek, inni myślą o nich jako o uciechach z podtekstami dla podchmielonych gości. A przecież oczepiny mają bogatą symbolikę i długą tradycję, którą wciąż można poczuć we współczesnych zabawach. I to właśnie tych z podtekstami.
Wielu o tym nie pamięta, ale w dawnym obrzędzie oczepin nie chodziło wyłącznie o to, żeby się bawić. Był on pełen ważnej symboliki, która dotyczyła panny młodej i jej zmiany stanu - z panieńskiego na małżeński. Oczepiny były tego widocznym znakiem. Bo skąd właściwie wzięło się to słowo? Pochodzi od… czepca. Czepiec był zaś nakryciem głowy zamężnej kobiety, atrybutem godności jej stanu, który otrzymywała ona właśnie w momencie oczepin. Był on misternie wykonany, często haftowany. Nie używało się go zazwyczaj na co dzień, ale w czasie najważniejszych uroczystości.
Oczepiny były więc obrzędem, w którym czepiec zakładało się młodej mężatce po raz pierwszy. Zazwyczaj odbywały się podczas pierwszego dnia wesela, nie było to jednak regułą. Nie były jednak obrzędem samodzielnym. Ale żeby powiedzieć coś o poprzedzających je rozplecinach, trzeba uświadomić sobie, jak ważna dla ludzi kiedyś była symbolika włosów.
Rozpleciny
W wielu kulturach - nie tylko u Słowian - włosy symbolizują życiodajną moc i energię. Kiedyś także łączono je z magią - włosy przecież odrastały. Były również symbolem dziewictwa i stanu wolnego.
Włosy trzeba było najpierw zapleść. Rozplecin dokonywało się gremialnie, jeden warkocz rozplątywali mężczyźni z mężem na czele, drugi - kobiety. Wszystkiemu oczywiście towarzyszyły śpiewy. Włosy pozostawały rozpuszczone do oczepin.
Oczepiny dawniej…
Panna młoda kiedyś, tak jak kobiety dzisiaj, z żalem żegnała się ze stanem panieńskim, jego wszystkimi prawami, swobodami i przywilejami. Dlatego według rytuału kobieta musiała uciekać i chować się przed czepcem. Trzy razy.
Następnie pannę młodą przyprowadzano, sadzano na "chlebnym tronie", zdejmowano jej wianek i zakładano czepiec. Pod nim jednak próbowano założyć czapkę męża. Miało to oznaczać jego dominację. Kobieta nie mogła się na to zgodzić i tę czapkę zrzucała.
W czasie zakładania kobiecie czepca ta wciąż okazywała swój żal, przez próby zrzucenia go i płacz. W tym czasie działy się również inne rzeczy. Na kolanach panny młodej znajdował się talerz, na który goście weselni rzucali, co kto mógł. Głównie pieniądze, ale też prowiant. Poza tym, całej ceremonii towarzyszyły śpiewy i tańce. Nie były one w żadnej mierze delikatne. Jak pisze Hanna Szymanderska, zawierały one: niezbyt delikatne aluzje do mającej nastąpić "konsumpcji małżeństwa" i "utraty dziewictwa".
…i współcześnie
Obecnie w zabawach i zwyczajach oczepinowych pobrzmiewają echa dawnych zwyczajów. Para młoda pozbywa się atrybutu swojego stanu - welonu i muszki, rzucając je za siebie, po czym małżeństwo - można powiedzieć - staje się prawdziwym małżeństwem.
Jednak jeśli oczepiny mogą się z czymś kojarzyć, to z szeregiem zabaw. Różnych zabaw. Część z nich może być kłopotliwa nawet dla dość otwartych gości. Rozmiar tego zjawiska, jeśli porównuje się go do staropolskich przyśpiewek, jest ogromny. Warto pamiętać, że oczepiny powinny być, tak jak całe wesele, urządzone z umiarem i smakiem.
Ponieważ oczepiny bardzo często organizują zespoły muzyczne, właśnie dlatego nie można zostawiać im zupełnie wolnej ręki. Opisy zabaw z podtekstem seksualnym, których świadkami byli różni ludzie, można łatwo znaleźć w Internecie. I jeszcze łatwiej się przerazić.
Na szczęście, obecnie coraz rzadziej organizuje się oczepiny w takiej konwencji. Niektórzy, z obaw przed zabawami takimi jak przekładanie jajka przez spodnie zupełnie obcemu mężczyźnie (a to nie najgorsza z możliwych rozrywek), zupełnie rezygnują z oczepin. Inni ograniczają się do rzucenia welonem lub - coraz częściej - bukietem ślubnym. Kasia, która wzięła ślub 2 lata temu, mówi, że obawiała się oczepin. - Ale było bardzo fajnie - opowiada. - Jedyna gra którą przeprowadzono, była zabawą dla mnie i dla męża. Losowaliśmy karteczki z obowiązkami. Mój mąż przez to zobowiązał się, że przynajmniej 2 razy w tygodniu będzie robił obiad.
Może więc przed podjęciem decyzji o braku oczepin warto zastanowić się, czy nie zna się sposobów na zwyczajne - zabawne, ale nie niezręczne - zabawy. Szczera rozmowa o naszych oczekiwaniach z osobami z zespołu muzycznego lub z wodzirejem może wiele pomóc. Warto postarać się o to, żeby na myśl o swoich własnych oczepinach rumienić się po latach przez miłe wspomnienia, a nie zażenowanie.
(bb)