Od 25 lat szuka zaginionego syna. I wciąż wierzy
Tomasz Cichowicz, lat 30, zaginiony od 25 lat. Jego mama wciąż wierzy, że jeszcze go kiedyś przytuli. I jest szansa na szczęśliwy finał. Czy amerykański żołnierz, bohater z Afganistanu odznaczony przez Baracka Obamę Medalem Honoru może być zaginionym synem?
30.10.2015 | aktual.: 02.11.2015 18:53
Tomasz Cichowicz, lat 30, zaginiony od 25 lat. Jego mama wciąż wierzy, że jeszcze go kiedyś przytuli. I jest szansa na szczęśliwy finał. Czy amerykański żołnierz, bohater z Afganistanu odznaczony przez Baracka Obamę Medalem Honoru, może być zaginionym synem?
W dniu zaginięcia miał niespełna pięć lat. Wiadomo, że bawił się z kolegami przed domem. Nagle zniknął. – Ja nie wierzę, że on umarł. Czekam, aż wróci do domu – Jolanta Cichowicz, mama zaginionego od ćwierć wieku nie ustaje w poszukiwaniach.
Tomek pochodzi z Dobrego Miasta na Warmii. Kiedy zaginął wiosną 17 marca 1990 roku, opiekował się nim ojciec. – Bawił się kolegami na podwórku. Byłam wtedy w pracy i jakby coś nie dawało mi spokoju przez cały dzień – wspomina ciężkie chwile Jolanta. – Kiedy wróciłam do domu około godziny 17, pierwsze słowa jakie wypowiedziałam, to było pytanie: Gdzie jest Tomek? Okazało się, że zniknął z podwórka.
- Zaczęliśmy go szukać. Poszliśmy na policję. Patrol przeczesał całe osiedle, na którym mieszkamy. Mąż poszedł na 19 na dyżur, bo pracował w pogotowiu. A ja całą noc szukałam syna. Nikt nic nie widział. Następnego dnia rano spotkałam chłopca, który bawił się z Tomkiem. Powiedział mi, że podczas zabawy przyszedł do nich pan z czarnymi wąsami. Mówił, że pan był brzydki, że Tomek z nim rozmawiał, wziął go za rękę i poszli w kierunku szosy.
Jolanta pamięta, że rodzice kolegi Tomka nie chcieli wyrazić zgody na przesłuchanie syna przez policję. Zgodzili się po paru dniach.
- Przed policją chłopiec wszystkiego się wyparł, nawet rozmowy ze mną - mówi kobieta.
To było wtedy, kiedy dla policjantów ważniejsze było włamanie niż zaginięcie niespełna pięcioletniego dziecka. Przyjęli zgłoszenie i już. To matka tak naprawdę go szukała. Teraz jest inaczej i Jolanta o tym wie. Wystarczy chwycić za telefon, wybrać numer. Dwadzieścia minut rozmowy z psychologiem czyni cuda. Ale wtedy były inne czasy...
Mówili, że się utopił
Wszyscy mówili, że Tomek się utopił w rzece. Ona postanowiła to sprawdzić. Mąż miał znajomego lekarza z uprawnieniami płetwonurka i z odpowiednim sprzętem. Lekarz zszedł do wody, dokładnie sprawdził. Nic nie znalazł. Oceniając dno, powiedział: gdyby dziecko tu wpadło, nie ma możliwości, żeby nie pozostał po nim żaden ślad. To w końcu była wczesna wiosna, dno jeszcze nie porośnięte. Dopiero doba po zaginięciu. Trochę dalej, pod Kosyniem, były powalone drzewa. Wielkie, grube kloce. Tworzyły naturalną tamę. Tam lekarz znalazł szczątki rowerów. Ale nic związanego z Tomkiem.
- Policja przyjęła najprostszą wersję, że Tomek utopił się w pobliskiej rzece. Ktoś go niby zauważył w pobliżu wody. Ale ciała nigdy nie znaleziono. A jeśli ktoś utonął w Dobrym Mieście, to rzeka wyrzucała ciało na brzeg najpóźniej po dwóch latach. Ja widziałam odbite na piasku ślady gumiaczków Tomka. To był marzec, duża wilgotność powietrza. Tomek miał charakterystyczne buty. Ślady prowadziły w kierunku szosy.
Matka Tomka wciąż wierzy, że chłopak żyje. – Pewnie nie pamięta, skąd pochodził, był za mały. Myślę, że dostał nowe nazwisko i żyje zagranicą - powtarzała od lat w mediach, które co jakiś czas do niej wracały, aby przypomnieć smutną historię. Dwukrotnie chciała popełnić samobójstwo. Dziś mówi, że przed śmiercią chronił ją Tomek i myśl, że nie może jej zabraknąć, gdy on wróci. Z jego ojcem rozstała się cztery lata temu. Mieszka w Olsztynie.
Czułam, że on żyje
Dzięki pomocy fundacji Itaka, udało się wykonać tzw. progresję wiekową czyli stworzyć portret Tomka, tak jakby wyglądał teraz.
Kilka tygodni po zaginięciu Tomka, załamaną kobietę odwiedziła wróżka, stara Cyganka. — A oglądasz „Dynastię”?
— No, oglądam.
— To patrz, Adam (jeden z bohaterów serialu - red.) się znalazł po 25 latach. Musisz wierzyć, że twoje dziecko żyje i się odnajdzie. I w przyszłości jeszcze będziesz szczęśliwa.
Jolanta wierzy. Uwierzyła jej też Iwona, która kilka miesięcy temu założyła na Facebooku profil "Zaginiony Cichowicz Tomasz". - Przeczytałam artykuł o Joli i czułam, że on żyje, że tylko trzeba go poszukać - wyjaśnia Iwona mieszkająca na stałe w Wielkiej Brytanii.
Wiele nieznanych osób zaczęło pomagać i tłumaczyć informacje o chłopcu, który zaginał 25 lat temu. Zaczęły przychodzić zdjęcia mężczyzn, na podstawie których można by sądzić, że to Tomek. Podobieństwo bywało uderzające. Jednak za każdym to nie był on.
W sierpniu ktoś wysłał na konto 3 zdjęcia amerykańskiego żołnierza. - Myślę, że chciał nam go pokazać. Jola od razu rozpoznała w nim syna.
Ten Amerykanin to bohater narodowy USA. Były sierżant armii amerykańskiej, który za walkę z 200 talibami w jednej z najkrwawszych bitew w Afganistanie w 2008 roku został odznaczony Medalem Honoru przez prezydenta Baracka Obamę. Spędził 90 minut, odpierając atak pomimo urazów z odłamków na obu nogach i ramieniu. Zginęło wtedy 9 żołnierzy, a 27 zostało rannych.
- Ustaliłyśmy miejsce jego pracy, wysłałyśmy wiadomości na Facebooku. Nie mogłam znieść oczekiwania. On nie ma takiego samego nazwiska jak jego rodzice. Jego brat jest adoptowany - Jola wciąż ma nadzieję.
I nagle, 11 października: - Kim wy jesteście? Po co to robicie? Jak to ma sens? - odezwał się młody mężczyzna z USA.
- Opisałyśmy mu całą sytuację od początku mówiąc, że zależy mi na ustaleniu, czy to on nie został porwany 25 lat temu. Wystarczy, żeby powiedział, jaką ma grupę krwi i sprawdził, czy ma bliznę po wycięciu wyrostka robaczkowego, taką jaką miał Tomek. Poprosiłyśmy jeszcze o przesłanie zdjęć z dzieciństwa. Odpowiedział, że poszuka zdjęć, że odpisze. Od tamtego czasu milczy.
– Może się pomyliłam. Powtarzam sobie, że to może nie być tak, jak sobie myślę… Ale skąd wzięło się to uczucie, że to Tomek? Ciekawi mnie, dlaczego on zapytany o grupę krwi i bliznę nie dał jednoznacznej odpowiedzi - mówi wolno Jola. Stara się być spokojna. Chce dać mu czas.
Sprawą zajął się Interpol. Ma sprawdzić DNA rodziców zaginionego Tomka i porównać z DNA Amerykanina.
- Chcę tylko wiedzieć, czy mój syn żyje. Czy ma szczęśliwe życie. – Którejś nocy, kiedy nie mogłam spać, pomyślałam: „A co, jeśli te badania DNA się nie potwierdzą?”. Przecież zaingerowałam w czyjeś życie. Nie mam prawa go nikomu niszczyć - mówi Jola. - Czekam...
Jolanta ma jeszcze jednego syna. Karol skończył 23 lata. - Zawsze mówiłam mu, że ma brata. Opowiadałam o nim, w domu jest mnóstwo zdjęć Tomka. Razem z Karolem wierzymy, że zdarzy się cud.
Ingrid Hintz/(kg)/WPKobieta