Od bywania na ściankach woli spędzać czas z rodziną. Agata Kulesza kończy 45 lat
Agata Kulesza to prawdziwa artystka. Niewiele jest takich aktorek, które śmiało można nazwać gwiazdami w Polsce. Ona udowadnia, że nie trzeba bywać na wszystkich imprezach, by zostać zauważonym.
Od lat wybiera tylko ambitne role, które zachwycają widzów. Nie zadowala się byle czym i nic dziwnego, że odnosi takie sukcesy w swoim zawodzie. Przy okazji jest kobietą ciepłą, uśmiechniętą i łatwo zjednuje sobie innych ludzi. Właśnie obchodzi 45. urodziny.
Z Nosowską i Kożuchowską pod jednym dachem
Agata Kulesza urodziła się 27 września 1971 roku w Szczecinie. Jej najlepszą kumpelą w dzieciństwie była Katarzyna Nosowska. Ich rodzice się znali, chodziły razem do podstawówki, blisko siebie mieszkały. Po latach Kulesza wyznała, że uwielbiały zamykać się razem w jej pokoju i śpiewać piosenki Maanamu. Nosowska wsiąknęła w muzykę, Kulesza wolała jednak scenę teatralną.
Do szkoły teatralnej zapisała się pod wpływem chwili. Przyjaciele powtarzali jej, że przecież bez znajomości i tak się nie dostanie. Ale i tak osiągnęła to, co chciała. W szkole poznała Małgorzatę Kożuchowską. Jak opowiadała w jednym z wywiadów, „Gośka głównie siedziała nad książkami”. Mieszkały razem 5 lat. - Kiedyś, akurat nie było mnie w domu, zorganizowała niezwykłą imprezę dla studentów z wymiany zagranicznej. Ludzie siedzieli nawet w łazience i na balkonie. Zastanawiałam się później, dlaczego sąsiedzi patrzą na mnie tak dziwnie - mówiła o Kożuchowskiej w „Pani”.
Szczecinianka z krwi i kości
Choć obecnie Agata Kulesza mieszka w Warszawie, zawsze podkreśla, że jest szczecinianką. O swoim rodzinnym mieście wypowiada się z sentymentem:
- Lubię tam wracać i zawsze jest mi smutno, gdy widzę, jak znikają miejsca, które pamiętam z dzieciństwa. W tamtych czasach Szczecin był dla mnie taki europejski. Teraz oglądam go z innej perspektywy, bo już w nim nie mieszkam, ale cieszy mnie, kiedy pojawia się nowe miejsce, ostatnio piękny budynek filharmonii, z którego możemy być dumni.
Woli spędzać czas z rodziną
Wielkie sukcesy nie przyszły od razu. Karierę budowała krok po kroku, bez pośpiechu. Dzisiaj, choć jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych aktorek, stroni od imprez, a tym bardziej od fotografowania się na ściankach. Wielokrotnie przyznawała już, że woli spędzać czas z rodziną.
- Najbardziej cieszę się, że mając różne grzechy na sumieniu, jak wstaję rano, to jednak odważnie patrzę w lustro. Nie mam sobie do zarzucenia świństw, oszustw. Myślę, że uczciwość w życiu jest bardzo ważna. Czyste sumienie to wolność. Mam wielkie szczęście, że praca jest moją pasją – mówiła w „Gali”. - Bardzo ważna jest dla mnie rodzina. Daje spokój, harmonię. Czasem mam tendencję do takiego nakręcania się, zapętlenia, że zaczynam tracić kontakt z rzeczywistością. Mąż zawsze sprowadza mnie na ziemię. Kiedy zaczynam się czymś egzaltować, powie: „stop, mówiłaś to już trzy razy”. Bardzo o mnie dba, żebym się nie zagubiła.
Ulubienica widzów
W 2008 roku wygrała telewizyjne show „Taniec z gwiazdami”. Przyznaje, że udziału w programie nie żałuje.
- Nie miałam nic do stracenia. Lubię tańczyć. Powiedziałam sobie tylko: „nie możesz się mizdrzyć”. Byłam więc sobą, nie kłamałam, pytana, mówiłam prawdę i okazało się, że ludzie to polubili, poszli za mną. Po tym programie wiedziałam, że mogę sobie zaufać, że nie muszę się bać – przyznała w jednym wywiadzie.
Łatwiej poradzić sobie z porażką
Dziś Kulesza w swoim dorobku ma liczne nagrody, w tym Złotego Lwa za najlepszą rolę pierwszoplanową w oscarowej „Idzie” Pawła Pawlikowskiego.
- Mam szczęście, że przydarzyło mi się to wszystko, kiedy miałam czterdzieści parę lat. Gdybym była o 20 lat młodsza, mniej dojrzała, być może uwierzyłabym, że jestem kimś wyjątkowym, mogę żyć w otoczce tzw. sukcesu i wypowiadać się autorytatywnie na każdy temat – mówiła na łamach „Twojego Stylu”. Jak wyznała, z porażką znacznie łatwiej można sobie poradzić niż z sukcesem, gdyż ten drugi wywołuje ogromną presję.