Jego matka przyłapała ich na tapczanie. "Wpadła w jakąś furię"

Jego matka przyłapała ich na tapczanie. "Wpadła w jakąś furię"

Niektórzy rodzice pilnują konserwatywnych zasad pod swoim dachem - zdjęcie ilustracyjne
Niektórzy rodzice pilnują konserwatywnych zasad pod swoim dachem - zdjęcie ilustracyjne
Źródło zdjęć: © Adobe Stock | Nemanja Saric
21.01.2024 15:54

Choć obecnie wiele par rezygnuje ze ślubu, niektórzy rodzice nie potrafią tego zaakceptować. Przywiązanie do tradycji bywa tak duże, że nawet po latach dorosłe dzieci i ich partnerzy nie mogą spać w jednym łóżku podczas wizyt w domach rodzinnych.

Anna mieszka ze swoim partnerem od dziewięciu lat, jednak wciąż, gdy odwiedzają jego rodziców, on śpi w swoim starym pokoju, a ona ma przygotowane miejsce na wyremontowanym strychu.

- Nie idzie za tym nic szczególnego - po prostu jego rodzice są bardzo wierzący i od zawsze jest dla mnie przygotowane pościelone łóżko na wyremontowanym, mieszkalnym strychu. Jest tam ręczniczek, czasem nawet piżamka - śmieje się Anna w rozmowie z Wirtualną Polską.

Choć partner ma prawie 36 lat, jego rodzice wciąż trzymają się jasnych zasad - brak ślubu, brak wspólnego łóżka.

- Rzadko tam bywamy. Zdarzyło nam się też wziąć hotel, a raz nocować u znajomych, żeby nie spać u rodziców, bo to jednak troszkę upokarzające - dodaje. Przyznaje, że nie wie, czy ślub zmieni tę sytuację, ponieważ nie planują uroczystości kościelnej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Osobne sypialnie i mruganie okiem

Z podobną sytuacją mierzy się też Julia, z tym, że to jej rodzice wciąż nie do końca przyjmują do wiadomości, że mieszka ze swoim partnerem bez ślubu.

- Bardziej pilnuje tego mama, która dość intensywnie działa przy parafii, udziela się w róży różańcowej, pomaga przy procesjach. Za każdym razem, gdy przyjeżdżamy, sugeruje mojemu partnerowi, że dawno powinien się oświadczyć i zupełnie nie przyjmuje do wiadomości, że nie chcemy ślubu, bo jest nam dobrze tak, jak jest - mówi.

- Już przynajmniej nie każe nam chodzić razem w niedzielę wspólnie na mszę, bo chyba sama nie chce się tłumaczyć koleżankom, że ta jej Julka to trafiła na jakiegoś szemranego gościa, który "wpędzi ją w lata" – przyznaje.

Co ciekawe – jak twierdzi Julia – nieco inne podejście ma jej ojciec, który jednak oficjalnie trzyma stronę żony.

- Wiele razy mrugał porozumiewawczo do mojego partnera, sugerując, że przecież w nocy to oni śpią, a "czego oczy nie widzą"... Także bywa nawet zabawnie, choć jest to dla nas przykre, bo mam poczucie, jakby mama nie szanowała naszego wieloletniego, dobrego związku i nie chce mi się do nich jeździć, żeby znowu przechodzić przez to samo - podsumowuje.

"Pięknie cię matka wychowała"

Z przykrą sytuacją związaną z konserwatywnym podejściem teściów do życia spotkała się Karolina.

- W domu męża wiara jest bardzo istotna i nie mówię tego z jakimś przekąsem. Teściowe faktycznie są ludźmi ze zdrowym podejściem do Kościoła, jednak mieli problem z naszym spaniem w jednym pokoju przed ślubem. On spał w swoim pokoju, a ja razem z jego siostrą w jej sypialni - wspomina.

- Raz wieczorem leżeliśmy sobie z wtedy jeszcze z narzeczonym, bo dziś już jesteśmy po ślubie, w jego pokoju i po prostu się przytulaliśmy. Niestety w pewnym momencie teściowa weszła do środka i widząc, że się całujemy, wpadła w jakąś furię. Stwierdziła, że ją oszukujemy i w nocy nie wiadomo co robimy, że to niedopuszczalne pod jej dachem i rzuciła, że pięknie mnie matka wychowała. Popłakałam się i zamknęłam w toalecie - wyznaje.

Na szczęście - jak mówi - narzeczony zareagował od razu i stanowczo powiedział, co o tym myśli.

- Ucieszyłam się, bo wcześniej byłam na niego zła, że nie potrafił się przeciwstawić, a ja za każdym razem musiałam gnieść się z jego siostrą na tapczanie. Zresztą ona tego wieczora też stanęła po naszej stronie i w nocy, razem z Łukaszem, po prostu wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do siebie. Rodziców męża zobaczyliśmy dopiero kilka miesięcy później, na ślubie. "Przepraszam" jednak nigdy nie padło i choć minęło kilka lat, wciąż mam takie neutralne podejście do teściowej - dodaje Karolina.

Tradycja kontra zmiany społeczne

Psycholożka Barbara Wesołowska-Budka przyznaje, że tego typu sytuacje mogą wynikać z kilku czynników.

- Przede wszystkim, należy zauważyć, że zachowanie takich pozorów często jest zakorzenione w tradycjach kulturowych i religijnych. W wielu społecznościach istnieje nadal silne przekonanie, że wspólne życie przed ślubem jest nieakceptowalne. Dla niektórych rodziców przestrzeganie tych norm jest ważniejsze niż akceptacja współczesnych trendów czy nawet szczęścia własnych dzieci. To może prowadzić do sytuacji, w której utrzymują oni pozory moralności według własnych standardów, nawet jeśli jest to w sprzeczności z rzeczywistością - komentuje.

- W ich przekonaniu przestrzeganie tych zasad jest formą szacunku dla rodziny i społeczności, do której należą. Mogą więc nie być świadomi, że ich postawa jest źródłem dyskomfortu – dodaje.

Barbara Wesołowska-Budka - psycholog, psychoterapeuta, superwizor, właścicielka Poradni Zdrowia Psychicznego "Psychoklinika". Prowadzi na Instagramie profil @psychoterapia_i_zycie.

"Co ludzie powiedzą?"

Kolejnym powodem – zdaniem terapeutki – może być strach przed oceną, zwłaszcza w konserwatywnych i przywiązanych do religii środowiskach.

- Rodzice faktycznie mogą obawiać się negatywnego odbioru ich rodziny przez sąsiadów, a zachowanie zasad lub choćby ich pozorów, nawet kosztem szczęścia własnych dzieci, to ochrona swojego obrazu w społeczności - mówi ekspertka.

Barbara Wesołowska-Budka zwraca uwagę na fakt, że niektórym osobom trudno zaakceptować zmieniające się normy społeczne i styl życia swoich dzieci, co może prowadzić do wewnętrznego konfliktu między przekonaniami a chęcią wsparcia.

- Warto również podkreślić, że dla niektórych rodziców taka postawa może wynikać z chęci ochrony swoich dzieci przed zranieniem, rozczarowaniem czy potencjalnymi problemami, które mogą wynikać z przedwczesnego współżycia. Mogą oni wierzyć też, że zachowanie pewnych norm i wartości jest kluczowe dla zachowania struktury i stabilności rodziny. W niektórych przypadkach sztywne trzymanie się tradycji może też dawać poczucie kontroli i wpływu na dorosłe dzieci – przyznaje.

Psychoterapeutka przyznaje też, że często rodzice mogą nie zdawać sobie sprawy, że ich zachowanie negatywnie wpływają na relację z dziećmi, prowadząc do unikania przyjazdów i do osłabienia więzi rodzinnych.

Komunikacja to podstawa

Barbara Wesołowska-Budka przyznaje, że w takich sytuacjach często brakuje otwartej komunikacji, a narastające nieporozumienia mogą prowadzić do konfliktów, wzajemnego niezrozumienia, poczucia wyobcowania, a nawet obniżenia poczucia własnej wartości i tożsamości.

- W rezultacie dzieci mogą czuć się niezrozumiane i nierespektowane, co z kolei prowadzi do unikania wizyt u rodziców. Mogą one odczuwać dyskomfort, czując się zmuszone do ukrywania swojego prawdziwego życia – stwierdza i podsumowuje, że w takich przypadkach konieczne jest obustronne otwarcie na dialog i kompromis, a także wsparcie partnera, wspólne stanowisko pary oraz świadomość, że akceptacja naszego wyboru może wymagać czasu.

Joanna Bercal-Lorenc, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (339)
Zobacz także