"Pani mama" przesadziła. Interweniowała właścicielka pensjonatu
Na pytanie o spędzanie wakacji z teściami można usłyszeć wiele odpowiedzi. Od: "Oczywiście! Jak chcą, to jadą i ogarniają nam dzieci. Rozwiązanie idealne", po wywrócenie oczami i wymowne: "Nigdy w życiu! Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać". Zdania są podzielone, podobnie jak doświadczenia naszych rozmówczyń.
29.06.2023 | aktual.: 12.07.2024 22:40
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agnieszka wyjechała z rodzicami przyszłego męża do Chorwacji. Już sama podróż starym samochodem dawała się we znaki, jednak najgorsze – jak mówi w rozmowie z Wirtualną Polską – nadeszło dopiero na miejscu, na polu namiotowym.
- Pochodzę z niewielkiej wsi i to był mój pierwszy wyjazd za granicę. Niestety już wtedy mogłam odczuć, jak teściowie podchodzą do tej kwestii. Traktowali mnie dosłownie jak głupią gęś ze wsi. Popisywali się sprzętem kempingowym, a szczególnie jego wartością. Pokazywali oczywistości, jakby sądzili, że pierwszy raz mogę pewne przedmioty na oczy widzieć, a tymczasem to moi "biedni, wiejscy rodzice" sponsorowali nam paliwo i zadbali, żebyśmy z narzeczonym mieli wygodny materac. Wygodniejszy niż teściowie - wspomina.
- Zresztą swojego syna też nie oszczędzali. Ich zdaniem – wszystko robiliśmy źle, nawet rzeczy, które zabraliśmy, były nieodpowiednie. Choć to było już parę lat temu, do dziś czuję niesmak. Od tamtego czasu nie zapraszamy ich na dłużej niż weekend, sami też jeździmy maksymalnie na jedną noc. Lepiej nie spędzać ze sobą zbyt dużo czasu, bo to się zawsze źle kończy. I nigdy więcej nie pojedziemy na wspólne wakacje, nawet gdyby mi ktoś dopłacił - podsumowuje.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niezapowiedziana wizyta
Magdalena (imię zmienione – red.) mieszka z mężem w Trójmieście, dlatego pewnego lata teściowa postanowiła spędzić część urlopu u nich. - Tak ułożyliśmy tydzień, żeby ktoś dotrzymywał jej towarzystwa. I dobrze, bo choć mieliśmy sobie nie zawracać nią głowy, a ona miała podobno plan na pobyt, jej obecności nie dało się nie odczuć - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską.
Teściowa krytykowała prawie wszystko, łącznie z płytkami w łazience, które "jednak na dłuższą metę były za ciemne". - Nie chcę mówić, ile razy w ciągu tego tygodnia usłyszałam: "Nie odbieraj tego źle, to tylko moja sugestia" albo co powinna wiedzieć i robić "mądra kobieta" - opowiada Magdalena.
- Chcieliśmy jej pokazać nasze ulubione miejsca i o ile początkowo podchodziła do tego z entuzjazmem, w każdej restauracji czy kawiarni coś jej nie pasowało. Od menu, poprzez podanie, po rachunek, choć za nic nie płaciła. Wybrzydzała, stresowała kelnerów, głośno komentowała najdrobniejsze wpadki. Nie chciała też próbować niczego nowego, bo na wszystko ma alergię, więc skończyło się na "domowych" obiadach w barze mlecznym i komentarzu, że powinnam jednak więcej w domu gotować, bo tak chodząc do restauracji, to się w życiu niczego nie dorobimy – wspomina Magdalena.
Przyznaje też, że więcej nie zgodzili się na to, by ktokolwiek z rodziny przesiadywał u nich dłużej niż weekend. - I już więcej nie marnowałam swojego urlopu na gościnne wizyty mamusi. Jej syn zresztą też nie - podsumowała.
Zobacz także: Plażowiczom puszczają nerwy. "Nie chcemy takich widoków"
Reakcja z zewnątrz
Stres i rodzinne kłótnie to niemalże codzienność, którą w czasie wakacji z boku obserwują też właściciele i obsługa hoteli. W rozmowie z Wirtualną Polską Joanna, właścicielka niewielkiego pensjonatu w Beskidach przyznaje, że raz zdarzyło jej się zareagować, bo nie mogła znieść zachowania pewnej kobiety.
- Przyjechało narzeczeństwo z rodzicami mężczyzny i jego młodszą siostrą. Nastolatka ogólnie z nosem w telefonie, prychała na wszystko, jak to młodzież. A jego rodzice? No cóż, tylko weszli i wiedzieliśmy, że będzie ciężko - mówi.
- Jak ktoś pracuje w tej branży kilka lat, to czasem po pierwszym "dzień dobry" potrafi ocenić, czy z kimś będzie problem. Tu się nie pomyliłam, bo "pani mama", jak na nią mówiliśmy wtedy między sobą, krytykowała dosłownie wszystko: pokój, pościel, śniadania, pomysły na aktywności, obgadywała też innych gości. A ta biedna synowa, która to załatwiła, z dnia na dzień robiła się coraz bardziej zestresowana – wspomina Joanna.
- Ja też jestem matką i w życiu bym nie pozwoliła na to, żeby ktoś w ten sposób traktował moje dziecko. Kobieta potrafiła skomplementować sukienkę dziewczyny, powiedzieć, że sama taką miała w młodości, po czym dodać po cichu: "Tylko, że ja ważyłam wtedy niecałe 50 kg". Co zabawne, ja nie wiem, czy ta dziewczyna ważyła więcej, miała po prostu inną figurę i była wyższa.
Joanna przyznaje, że zwykle nie komentuje zachowania klientów i nie wtrąca się w ich życie czy odpoczynek, ale tym razem postanowiła zareagować, bo drobnych, metaforycznych przytyków "pani mamy" pod adresem przyszłej synowej było więcej, a wtórował im swoim śmiechem rozbawiony mąż kobiety. Zaczepiła przechodzącego obok recepcji chłopaka i poprosiła o chwilkę rozmowy.
- Powiedziałam, że bardzo go przepraszam za wtrącanie, ale jeśli chce mieć narzeczoną, to powinien o nią nieco bardziej zadbać i zwrócić uwagę na zachowanie swojej matki. Był trochę zaskoczony, ja też się potem martwiłam, że może niepotrzebnie komentowałam, ale przy wyjeździe mi podziękował. Co ciekawe, od tego czasu ta para przyjechała już do mojego pensjonatu ze trzy razy i za każdym razem śmieją się, że jestem matką chrzestną tej relacji. Na szczęście są już po ślubie - podsumowuje Joanna.
Pozytywne doświadczenia
Jednak wspólne, rodzinne wakacje nie zawsze są traumatyczne. Dobre doświadczenia ma z kolei Justyna, która po ślubie zaczęła wyjeżdżać na wakacje z mężem, rodzicami i teściami.
- Mamy szczęście, że rodziny się bardzo polubiły i przyznam szczerze, że te wyjazdy to najlepsza część roku. Zarówno moi rodzice, jak i teściowie to ludzie z ogromnym poczuciem humoru, więc zwykle to około dwa tygodnie nieustannego śmiechu - mówi Wirtualnej Polsce.
- Dodatkowo mój teść jest człowiekiem, który zawsze przygotuje się do podróży i zdąży przeczytać chyba wszystkie możliwe przewodniki. Później zasypuje nas ciekawostkami związanymi z historią danego miejsca. Byliśmy już razem w Grecji, Chorwacji, Bułgarii i na Węgrzech. W tym roku, ze względu na ceny, ponownie wracamy do Bułgarii, ale już się uśmiecham, gdy pomyślę o wyjeździe - dodaje.
- Oczywiście zdarzały się różnice zdań, ale zawsze też staramy się znaleźć hotel albo pensjonat z osobnymi pokojami. A teraz, kiedy na świecie jest już nasza córka, to wspólne wyjazdy dają mi i mężowi chwilę dla siebie, bo babcie same chętnie zabierają małą na wycieczki. Oczywiście niemalże zawsze pojawia się uśmieszek, że może tak kolejny maluszek w rodzinie, ale są to raczej miłe sugestie z przymrużeniem oka - śmieje się.
Komunikacja to podstawa
Paulina Czesnoić, psycholożka współpracująca z Kliniką PsychoMedic w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że podstawą udanego urlopu jest odpowiednia komunikacja oraz ustalenie wspólnych zasad i oczekiwań jeszcze przed wyjazdem.
- Warto powiedzieć, kto chce aktywnie spędzać czas, a kto woli leżeć na plaży, kto planuje wstawać o godz. 10, a kto o 7. Nie bać się tego, że ktoś może się poczuć urażony taką szczerością, tylko mówić o swoich potrzebach i nie liczyć, że takie kwestie wyjdą w trakcie, bo wtedy mogą już generować niepotrzebne emocje – mówi.
- Oczywiście trzeba też potrafić pójść na kompromis. Skoro jedziemy razem, to z pewnością pojawią się sytuacje, w których konieczne będzie dostosowanie się do grupy. Jeśli jednak wszyscy wiemy, czego potrzebujemy, jest zdecydowanie łatwiej - dodaje.
Jasne ustalenia
Jak zauważa ekspertka - jeśli na wakacje jadą dzieci, ustalenia powinny obejmować też tę kwestię. - To jest świetny czas na pogłębianie relacji, nie należy jednak zapominać, że dziadkowie też mają wakacje. Powinno się to uszanować i nie traktować ich jako darmowych opiekunów. Warto jednak przedstawić stosowane przez rodziców zasady wychowawcze, jak godzina snu czy jedzenie słodyczy, by uniknąć niepotrzebnych spięć na tym tle - przekonuje.
- Jeśli jednak w czasie urlopu zdarzy się jakikolwiek konflikt, trzeba dać sobie przestrzeń i czas, aby emocje opadły i dopiero wtedy wrócić do rozmowy, pamiętając o komunikacji bez przemocy. Lepiej powiedzieć spokojnie, co nas dotknęło, jak się poczuliśmy, a nie generalizować w stylu: "ty zawsze, ty nigdy". Wtedy jest większa szansa na to, że się usłyszymy - podsumowuje.
Joanna Bercal, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl