Od lat walczy o prawa kobiet. Wystarczy, że nie poświęciła dobra dzieci, a już jest "niewiarygodna"
– Narobiła zamieszania, podburzyła ludzi i... wyjechała – grzmi Paweł Kukiz. Inni komentatorzy nie pozostawiają na Barbarze Nowackiej suchej nitki. Sprawia to wrażenie, jakby polityczka dopuściła się co najmniej przestępstwa. Tymczasem ona tylko wyjechała z dziećmi na ferie.
18.01.2018 | aktual.: 18.01.2018 19:15
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Liderka lewicy Barbara Nowacka nie pojawiła się na proteście po odrzuceniu przez Sejm przepisów łagodzących prawo aborcyjne w Polsce. Zamiast tego pojechała z dziećmi na ferie. Jej nieobecność została zauważona przez polityków i internautów, i dosadnie jej wytknięta. Kluczowy argument podsuwa poseł Paweł Kukiz. – Najpierw Ryszard na Maderze a teraz Nowacka na Bali – grzmi na Twitterze.
Argument zgrabnie ujęty i niewątpliwie niosący za sobą silną emocję – bo zaraz można powiedzieć, że politycy to darmozjady, zamiast pracować, wyjeżdżają na wakacje – jednak w przypadku Barbary Nowackiej zupełnie nietrafiony. Z tej prostej przyczyny, że sytuację jej i Ryszarda Petru trudno porównywać. Jak pamiętamy, ówczesny lider Nowoczesnej, pretendujący wówczas do lidera całej opozycji, postanowił wybrać się z Joanną Schmidt do Portugalii w momencie, gdy polski parlament znajdował się w sytuacji największego kryzysu. Opozycja dosłownie okupowała Sejm, a sam Petru chciał być wodzem, który powiedzie ją na barykady. Polityk, któremu zaufali wyborcy, powinien bronić wyznawanych przez nich – i podobno przez siebie – ideałów.
Barbara Nowacka po odrzuceniu przez Sejm projektu ustawy liberalizującej prawo aborcyjne - z winy posłów opozycji, którzy nie stawili się na głosowaniu - nie kryła swojego oburzenia. – Nie ma co się oszukiwać, opozycja parlamentarna straciła wiarygodność. Po tym głosowaniu jesteśmy w innej sytuacji – mówiła w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej". Ponieważ jest pełnomocniczką komitetu "Ratujmy kobiety 2017", jej nieobecność na pierwszym po tym fatalnym wydarzeniu proteście kobiet można uznawać jako niefortunne z punktu widzenia wizerunku i klimatu politycznego. Ale nie jako skandal.
Dobrze by było, gdyby wszyscy politycy, zarzucający Nowackiej niekonsekwencję, byli równie mocno zaangażowani w obronę praw kobiet, co ona. W styczniu ubiegłego roku razem z "Ratujmy Kobiety" została laureatką nagrody "Dla wolności kobiet" im. Simone de Beauvoir "za działania w ochronie praw kobiet i sprzeciwu wobec próbom wprowadzenia całkowitego zakazu aborcji". Jest jedną z najbardziej aktywnych, jeśli nie najaktywniejszą polityczką, zajmującą się kwestią aborcji w naszym kraju. Drogie panie, tylko jeśli nie Nowacka, to naprawdę nie wiem, kto nam w tym kraju pomoże.
Tylko co z tego, że wcześniej manifestowała, organizowała kobiety i nawoływała do udziału, skoro wystarczy jedno wydarzenie, by stała się łatwym obiektem ataków. O wiele łatwiejszym i bardziej medialnym, niż na przykład posłowie, którzy nie wykonują swoich obowiązków i nie uczestniczą w głosowaniach. Cóż, kobietę w Polsce zdyskredytować bardzo łatwo. Wystarczy, że nie poświęca się całkowicie, nie jest świętą i ucieleśnieniem ideałów, a już można rozprawiać o jej kompromitacjach i wpadkach.
Tymczasem, pragnę przypomnieć, że sedno całego zamieszania wokół rzekomej kompromitacji jest w zasadzie trywialne. Nowacka pojechał na ferie z dziećmi. Wykorzystała swój i ich wolny czas w roku, by spędzić razem kilka dni na odpoczynku i zabawie. I miała do tego pełne prawo. Można zgadywać, że dzieci czekały na ten wyjazd od dawna. Że przejazdy i hotel były opłacone tygodnie, a może i miesiące wcześniej. Nowacka, jako aktywistka i jako matka, musiała dokonać wyboru i każdy rodzic przyzna, że w tym wypadku nie był on trudny. Manifestacja mogła się bez niej odbyć, lecz dla dzieci jej obecność była kluczowa.
Nie ma w jej wyborze nic oburzającego. Osoby, które zarzucają jej brak szacunku dla wyborców lewicy, chyba się trochę zagalopowali. Większość z nich pewnie też nie odwołałoby wyjazdów z dziećmi na rzecz udziału w manifestacji. Zamiast wydawać wyroki, lepiej, by odpowiedziały sobie szczerze na pytanie - co one zrobiły, by kobietom w Polsce żyło się lepiej?