Od pasji do zarobków. Jak w siebie dobrze zainwestować?

"Rób to, co lubisz, a nie będziesz musiał nigdy pracować" – tę frazę słyszał pewnie każdy. Ale czy tak jest naprawdę? Czy rzeczywiście tak łatwo przełożyć swoją pasję na zarabianie pieniędzy? A może pytanie powinno brzmieć – czy warto to zrobić?

Jakub Czajkowski w Kirgistanie
Źródło zdjęć: © jakubczajkowski.com
Jakub Czajkowski

Jakub Czajkowski. Geograf i podróżnik. Od zawsze zafascynowany poznawaniem świata – najpierw na kartach książek, a potem wykorzystując każdą okazję do podróży. Od wielu lat wędruje z plecakiem po górskich ścieżkach Karpat i azjatyckich bezdrożach. Przeszedł Główny Szlak Beskidzki, drogę pamirską w Tadżykistanie oraz zdobywał szczyty Tien-szanu. O swoich wyprawach często opowiada na prelekcjach podróżniczych.

"Ale masz fajną pracę", "tak sobie cały czas gdzieś wyjeżdżasz" – do takich reakcji przyzwyczaiłem się już dawno temu, kiedy zdecydowałem się na "zawodowe" podróżowanie. Nie myślcie, że stało się to tak po prostu. Że wstałem rano i pomyślałem: "od teraz będę jeździł po świecie”. Od najmłodszych lat interesowałem się światem – zarówno tym w zasięgu ręki, jak i odległymi krainami. Jako mały chłopiec podróżowałem palcem po mapie i wyobrażałem sobie miejsca opisywane przez Alfreda Szklarskiego w książkach o przygodach Tomka. Nie mogłem doczekać się wakacji w górach i obozów harcerskich gdzieś w głębi lasu. W szkole moim ulubionym przedmiotem była oczywiście geografia. Wybór studiów mógł być więc tylko jeden.

I to był dobry wybór. Równocześnie postanowiłem zrobić coś więcej – kurs przewodników górskich okazał się świetnym pomysłem. Intensywne dwa lata wyjazdów, dodatkowych wykładów, praca z ludźmi i zdobywanie umiejętności w terenie. Choć często było ciężko i wracało się z gór prosto na uczelnię w poniedziałek rano, będąc uwędzonym dymem z ogniska – był to jeden z najfajniejszych etapów w moim życiu. Studia to też pierwsze dalsze wyjazdy – dzikie Karpaty, syberyjska tajga, mongolskie stepy. Choć wtedy wydawały się wielkimi wyprawami, dziś, gdy je wspominam, tylko uśmiecham się pod nosem. Ale chrzest gdzieś trzeba było przejść, a doświadczenie samo się nie zdobyło.

Studia studiami, a rzeczywistość rzeczywistością. Zaraz po egzaminie magisterskim pojawiła się pierwsza propozycja poważnej pracy. Taka okazja nie zdarza się często. Niestety praca z zupełnie innej bajki, mająca z geografią tyle wspólnego, co płetwy z ośmiotysięcznikiem. Spróbuję – pomyślałem. I po półtora roku już wiedziałem, że trzeba pójść własną drogą. Zacząć robić to, co chce się robić. A ja chciałem ruszyć w góry, włóczyć się po lesie, jeździć rowerem i pływać kajakiem. Zrezygnowałem więc z dobrej pracy na etacie i zamieniłem ją na dwie inne, ale za to zupełnie geograficzne. Pracę dla wydawnictwa połączyłem z pilotowaniem wycieczek dla biura podróży. Zaczęły się znów częstsze wyjazdy, a praca za biurkiem polegała na redakcji książek o geografii i przyrodzie. Idealnie wręcz – pomyślałem.

Ale taka natura człowieka, że chce się zawsze więcej, niż się ma. Któregoś dnia dojrzałem do tego, aby zrealizować w końcu swoje wielkie marzenie. Wyruszyć w daleką podróż bez biletu powrotnego. Odkrywać świat bez presji czasu, w takim rytmie, w jakim chcę. Miałem jednak pewien plan i była to przemyślana decyzja. Wyprawę tę potraktowałem jako inwestycję w siebie – czułem, że może ona zmienić moje życie. Celem wyjazdu była też eksploracja i rekonesans w nowych miejscach, w których potem chciałem zorganizować komercyjne wyprawy. Robiłem dużo zdjęć, aby móc je prezentować, opowiadając o odwiedzonych krajach i w ten sposób promować wyprawy, których plany od dawna miałem ułożone w głowie.

Przez pół roku podróżowałem po Azji – wędrowałem przez górskie pustkowia Azji Środkowej, przez zatłoczone chińskie miasta, poznawałem kulturę Azji Południowo-Wschodniej. Obserwowałem różne krainy, życie zwykłych mieszkańców i często ze zdziwieniem przyglądałem się innym turystom. Wielokrotnie znajdowałem się w zupełnie nowych sytuacjach, często zaskakujących, a czasem też niebezpiecznych. Ale o to chodziło. Ta wyprawa otworzyła mi na nowo oczy i utwierdziła w tym, że podróżowanie jest po prostu we mnie i mogę, a wręcz muszę, to wykorzystać.

Wyruszenie na pół roku do Azji wymagało ode mnie odwagi, po raz kolejny rzucenia pracy, a także pozostawienia na długi czas rodziny. To było trochę jak postawienie wszystkiego na jedną kartę. Ale coś za coś. Wiedziałem, że to właściwy krok i że robię go we właściwym momencie. Po powrocie nabrałem dużo większej pewności siebie, wiedziałem też, co chcę robić w życiu i że założenie swojego biura podróży jest tylko kwestią czasu.

I w ten sposób prawie rok temu rozpocząłem nowy etap w życiu. Wraz ze wspólnikiem wystartowaliśmy z nową działalnością. To biuro o wąskim profilu, specjalizujące się w kameralnych wyprawach przygodowych w odległe miejsca na ziemi. W pierwszym roku funkcjonowania wyjechało z nami prawie sto osób. Stawiamy na jakość, za którą ręczymy osobiście swoimi nazwiskami. Nie ma tu zatem miejsca na błędy. Organizacja tego typu wypraw wymaga dużych nakładów pracy i ogromnego doświadczenia. Ale przede wszystkim włożenia serca w to, co się robi i wykonania swoich zadań jak najlepiej. Efektem są zadowoleni klienci, którzy wybierają się z nami na kolejne wyprawy. To sprawia ogromną satysfakcję i powoduje, że każde kolejne zadanie traktuje się jako nowe wyzwanie i przygodę. Na rutynę nie ma ani miejsca, ani czasu.

Czy zatem, gdy robimy to, co lubimy, to stwierdzenie, że wtedy nie musimy pracować, jest prawdą? Absolutnie nie. Trzeba pracować i to nawet więcej. Tylko że nie czuje się wtedy, że jest się w pracy. Po prostu robi się cały czas coś fajnego. A gdy teraz ktoś mnie pyta, czy nie nudzi mi się tak cały czas jeździć do Mongolii na konie, odpowiadam – a czy ciebie nie nudzi codzienne chodzenie do biura?

Partnerem artykułu jest Alior Bank

Wybrane dla Ciebie

Matylda Damięcka w wymowny sposób zareagował na prowokację Rosji
Matylda Damięcka w wymowny sposób zareagował na prowokację Rosji
59 lat pracy i taka emerytura. Otwarcie mówi o swoim budżecie
59 lat pracy i taka emerytura. Otwarcie mówi o swoim budżecie
Po latach wspólnego życia została sama. "Samotność jest najgorsza"
Po latach wspólnego życia została sama. "Samotność jest najgorsza"
Nie urodziła się w Polsce. Przez lata ukrywała swój akcent
Nie urodziła się w Polsce. Przez lata ukrywała swój akcent
"Nie dać się zastraszyć". Rusin komentuje sytuację w Polsce
"Nie dać się zastraszyć". Rusin komentuje sytuację w Polsce
Remontował domy w "NND", ale nagle zniknął. Tak żyje dziś
Remontował domy w "NND", ale nagle zniknął. Tak żyje dziś
Była w wieży, gdy uderzył samolot. Cudem uniknęła śmierci
Była w wieży, gdy uderzył samolot. Cudem uniknęła śmierci
Stanęła na ściance. Gdy się odwróciła, zrobiła furorę
Stanęła na ściance. Gdy się odwróciła, zrobiła furorę
Cudem ocalała z WTC. Później żałowała, że przeżyła
Cudem ocalała z WTC. Później żałowała, że przeżyła
Wysmarkuj kostki przed wyjściem do lasu. Kleszcze nawet się nie zbliżą
Wysmarkuj kostki przed wyjściem do lasu. Kleszcze nawet się nie zbliżą
Co daje obrzezanie? Lekarze wymieniają korzyści
Co daje obrzezanie? Lekarze wymieniają korzyści
Wskoczyła w bikini. Aż trudno oderwać od niej wzrok
Wskoczyła w bikini. Aż trudno oderwać od niej wzrok