Od pokojówki do właścicielki firmy sprzątającej. Poznajcie historię Patrycji Krystyny
28-letnia Patrycja wyjechała do Amsterdamu w 2010 roku. Zaczynała jako pokojówka w hotelach, dzisiaj sama jest właścicielką firmy sprzątającej. Plan na najbliższy rok – rozwinąć działalność, by zatrudniać więcej Polaków i poprowadzić ją razem z mamą.
24.01.2020 | aktual.: 25.12.2020 16:20
Oto #HIT2020. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.
Dominika Czerniszewska, Wirtualna Polska: Dlaczego Holandia?
Patrycja Krystyna: Pomysł zrodził się w mojej głowie, kiedy zwyczajnie brakowało mi pieniędzy. W 2010 roku było dosyć spore bezrobocie, zwłaszcza w Małopolsce, z której pochodzę. Miałam 18 lat, zaryzykowałam i wybrałam wyjazd. Wiedziałam, że jeśli nie podołam, zawsze mogę wrócić, nie tracąc nic oprócz chęci. Nie chciałam wypominać sobie później, że miałam szansę, którą zmarnowałam. Nie żałuję, to był jeden z lepszych wyborów, których dokonałam w życiu.
Jak zareagowała rodzina? Nie próbowała cię powstrzymać?
To było ciężkie rozstanie. Dodatkowo w 2010 roku było jeszcze głośno o współczesnym niewolnictwie, o zabieraniu paszportów, wywożeniu kobiet do pracy wbrew ich woli. Do końca życia nie zapomnę dnia wyjazdu. Wsiadłam do autokaru i zadzwonił mój tata. Po raz pierwszy usłyszałam jego płacz. Mama również płakała. Mówili, że jeszcze nie jest za późno. Mogę zmienić decyzję i wysiąść. Dla nas wszystkich oznaczało to dużo smutku i stresu.
Zobacz także: Siłaczki odc. 5. Cykl Klaudii Stabach. Dajemy kobietom wsparcie, na jakie zasługują
A jednak zaryzykowałaś i nie wysiadłaś z autokaru. Co było dalej?
Kiedy już dotarłam do Amsterdamu, jedyną szansą były dla mnie prace sezonowe tj. przy warzywach, owocach, kwiatach, o których nie miałam zupełnie pojęcia. Było ciężko. Pewnego dnia zobaczyłam ofertę w jednym z hoteli. Poszukiwali pokojówki i po rozmowie zatrudnili mnie. To było wyzwanie: zmiany pościeli w 4 różnych rozmiarach, 6 różnych płynów, każdy opisany w obcym języku, każdy do czegoś innego, a mówili, że przecież sprzątać każdy potrafi…
Języka praktycznie nie znałam. Zaczęłam rozmawiać z gośćmi hotelowymi, by się nauczyć. Później dostałam pierwsze pochwały w pracy. Głównie za swoją determinację, dokładność i punktualność. A w branży hotelowej to bardzo ważne. Dostałam skrzydeł i kiedy zakończyła się moja umowa, wiedziałam, że chcę więcej. I tak trafiłam do kolejnego hotelu, tylko że tym razem z czterema gwiazdkami, a nie trzema. Tam serwis był już na wiele wyższym poziomie.
A jak reagowali znajomi, gdy słyszeli, że pracujesz jako pokojówka?
W Polsce kiepsko. "Wyjechałaś tam po to, by sprzątać?!" - słyszałam z pogardą. Wtedy nie wiedzieli jeszcze, że mam nieco ambitniejsze plany. Natomiast, jeśli chodzi o Holandię, byłam niesamowicie zaskoczona, jak tutejsi traktują osoby z mojej branży. Szanują ludzi, którzy ciężko pracują.
Bez znajomości języka trudno było ci się pewnie odnaleźć w obcym miejscu?
Z zaaklimatyzowaniem było różnie. Amsterdam to duże miasto, które lubi szokować. Jest typowo turystyczne i pełne ciekawych ludzi. Ma też i złe strony – prostytucja, narkomania. To wszystko było bardzo nowe. Zwłaszcza dla młodej kobiety pochodzącej spod Krakowa.
Po przyjeździe zaszłaś w ciążę. Jak sobie poradziłaś jako samotna matka?
Kiedy zaczęłam mieć poważne problemy w Holandii, zostałam bez mieszkania i pracy, wróciłam na chwilę do Polski. Niestety bezskutecznie szukałam pracy w okolicy. Wtedy odezwał się do mnie pięciogwiazdkowy hotel z Amsterdamu. To była moja szansa. Mama powiedziała, żebym wracała do Holandii, a ona zajmie się moją córką. To był trudny wybór, ale uznałam, że to szansa dla całej mojej rodziny.
A jak Holendrzy postrzegają Polaków?
Holendrzy wiedzą, że Polacy są pracowici. Niestety niektórzy uważają, że są dość zawistni. I z bólem serca to potwierdzam. Dużo tu takich, którzy 5 lat temu wyjechali do pracy – pracują przy pomidorach i kwiatach. Nie czują woli, by uczyć się języka, przez co tutejsi pracodawcy często zmuszeni są do opanowania podstaw języka polskiego, by usprawnić komunikację.
Rodacy mają też tutaj duże ułatwienie – na każdym rogu polskie sklepy, polski fryzjer, polska kosmetyczka. Wielu patrzy się spod byka, kiedy tylko wychodzi się poza szereg. Dlatego 10 lat na emigracji nauczyło mnie, aby bardzo ostrożnie dobierać polskich znajomych. Obecnie utrzymuję większość znajomości z tubylcami (śmiech).
Od 2018 roku jesteś właścicielką firmy sprzątającej. Jak ci się to udało?
Chciałam czegoś więcej od życia niż pracowanie na etacie. Pomyślałam, że skoro niektóre agencje i firmy mogą, to dlaczego ja nie dałabym rady. Po 9 latach pracy w branży chyba nic już nie mogło mnie zdziwić, no chyba że nowy mercedes szefa, który wzbogacił się na mojej ciężkiej pracy i wielu innych osób. To dołuje, ale też motywuje do działania. Jak napisał Napoleon Hill w książce: "Myśl i bogać się": "Człowiek może osiągnąć wszystko, cokolwiek wymyśli i w co uwierzy" .
Nie chciałam już dłużej żyć pod dyktando osób, które narzucały mi, kiedy i w jaki sposób mam pracować. Chęć samorealizacji i bycia sama sobie szefem zwyciężyła. Teraz mam satysfakcję z pracy. Zwłaszcza gdy zadowolony klient dzwoni i chwali lub poleca mnie innym firmom, z którymi mogę nawiązać współpracę.
W swojej firmie zatrudniasz Holendrów czy Polaków?
Zatrudniam jedynie Polki, bo wiem jak na początku ciężko im znaleźć pracę. Chcę pomóc. Aby gigantyczne podatki i składki mnie nie zjadły, staram się zdobywać wiele zleceń. Nie narzucam pracownicom odgórnych stawek.
Jako prawdziwa kobieta biznesu zdradzisz, jakie masz plany na najbliższy rok?
W tym roku chcę sprowadzić do Holandii moją 9-letnią córkę i mamę. Chciałabym razem z nią poprowadzić dalej moją firmę. Wiele osób, które nie poznały mnie dobrze, myśli, że jestem na wakacjach i zostawiłam dziecko w Polsce. Zupełnie nie zdają sobie sprawy, jakie to jest ciężkie i z czym się borykam na co dzień. Nie ma nic gorszego niż tęsknota matki za córką. Robię wszystko, co mogę, by zapewnić jej przyszłość. To mój priorytet jak dla każdej samotnej matki.
Mimo to zacisnęłaś zęby i ci się udało…
Osiągnęłam swój cel jako samotna matka Emilii. To z myślą o niej pracowałam. Oczywiście z ogromnym wsparciem mojej mamy, która niekiedy była katowana wieloma telefonami ode mnie. Wspierała mnie w tych złych momentach i porażkach. Jest dla mnie bohaterką.