Blisko ludziOddam termin wesela. Coraz więcej Polaków rezygnuje ze ślubu w ostatniej chwili

Oddam termin wesela. Coraz więcej Polaków rezygnuje ze ślubu w ostatniej chwili

– Musiałam zwrócić Łukaszowi całą sumę – mówi Aneta, która odwołała ślub 40 dni przed ceremonią. Chociaż historie ucieczek sprzed ołtarza czy oddawania pierścionka znamy przede wszystkim z ckliwych komedii romantycznych, to w rzeczywistym świecie coraz częściej pojawia się taki scenariusz.

Oddam termin wesela. Coraz więcej Polaków rezygnuje ze ślubu w ostatniej chwili
Źródło zdjęć: © 123RF
Klaudia Stabach

25.07.2019 | aktual.: 26.07.2019 21:20

Lepsza panna niż rozwódka

Aneta spod Rzeszowa wycofała się z małżeńskich planów po dwóch latach noszenia pierścionka zaręczynowego. – Zostawiłam Łukasza dokładnie 40 dni przed ślubem. Im było bliżej do terminu, tym częściej pojawiały się w mojej głowie wątpliwości. Czułam, że łączy nas już tylko przyzwyczajenie. Nie chciałam związać się z nim węzłem małżeńskim. Bałam się, że będę cierpieć i z każdym dniem coraz bardziej usychać – mówi 27-letnia dziewczyna w rozmowie z WP Kobieta.

Zaskoczony Łukasz wpadł w szał, słysząc wyznanie swojej ukochanej. Od razu zaznaczył, że nie chce mieć z nią już nic wspólnego. – Zrobił mi wielką awanturę. Nie dosyć, że usłyszałam stek wyzwisk, to jeszcze musiałam ponieść finansowe konsekwencje – przyznaje Aneta.

Młodzi opłacili zaliczki dla kamerzysty, fotografa i za salę weselną oraz kupili kilkadziesiąt butelek wódki. – Musiałam zwrócić Łukaszowi całą sumę, którą dołożył. W sumie ponad 10 tysięcy złotych – mówi 27-latka. – Dobrze, że chociaż alkohol udało mi się rozsprzedać po znajomych – dopowiada.

Pomimo strat kobieta nie żałuje swojej decyzji. – Na początku było mi strasznie wstyd. Miałam wrażenie, że znajomi śmieją się ze mnie za moimi plecami. Czułam się, jakbym popełniła poważne przestępstwo. Dobrze, że chociaż rodzice byli po mojej stronie i rozumieli moją decyzję – podkreśla Aneta. – Znam swój charakter i wiem, że gdyby doszło do ślubu, to byłby też i rozwód – uważa dziewczyna, która do dzisiaj jest singielką. – Wolę mieć status panny niż rozwiedzionej, ale wierzę, że jeszcze spotkam tego jedynego – mówi z przekonaniem.

Właściciele sal zostają na lodzie

Co prawda nie istnieją żadne statystyki dotyczące liczby zerwanych zaręczyn tuż przed ślubem, ale wysyp internetowych ogłoszeń to sygnał dający do myślenia. Po wpisaniu w wyszukiwarkę hasła: "odsprzedam termin na wesele" lub "sprzedam wesele" można znaleźć propozycje z całej Polski.

Z reguły ogłoszenia są bardzo zwięzłe. "Odstąpię termin na sobotnie wesele 31 sierpnia 2019 r. w Domu Weselnym KOLIBA Kluszkowce. Piękna sala w stylu rustykalnym" – napisał niedoszły małżonek, który oprócz zarezerwowanego miejsca na weselną potańcówkę ma również zamówionego kamerzystę, DJ-a oraz termin u fotografa na sesję ślubną.

Podobny anons opublikowała Ola. "Odsprzedam termin na wesele 19 sierpnia 2019 r. w Suchedniowie w hotelu Resident. Możliwość odsprzedania również orkiestry". Kobieta przyznaje, że od kilku miesięcy próbuje pozbyć się niechcianej rezerwacji. – Zadzwoniło do mnie kilka osób, ale żadna z nich się nie zdecydowała – mówi w rozmowie z WP Kobieta. – Zapłaciłam 2 tysiące zaliczki, która przepadnie, jeśli nikt się nie zgłosi – dopowiada.

Właściciele sal weselnych przyznają, że coraz częściej klienci odwołują rezerwacje w ostatniej chwili. – W tym roku mamy osiem anulowanych terminów. Człowiek trzyma ludziom termin przez półtora roku, odmawia innym chętnym, a później tamci wycofują się dwa miesiące przed imprezą i my zostajemy na lodzie – przyznaje Marcin, właściciel jednego z domów weselnych we Wrocławiu. – Jeszcze nie zdarzyło nam się, żeby ktoś wykupił miejsce na tak bliski termin. Ludzie organizują wesela z dużym wyprzedzeniem – dopowiada.

Mężczyzna przyznaje, że zaliczka jest bezzwrotna, ale dla nich to i tak marna rekompensata. – To pokrywa zaledwie niecałe 10 procent kosztów usługi – podkreśla. Jednak niedoszli małżonkowie, decydując się na odwołanie imprezy, nie myślą o stratach finansowych, tylko kierują się własnym uczuciami.

Po ślubie nic się nie zmieni

Wątpliwości przedślubne są powszechnym zjawiskiem, co potwierdza psychoterapeutka par. – Podejmujemy decyzję z grubsza na całe życie. Możemy sobie mówić, że w razie czego weźmiemy rozwód i po sprawie, ale jednak związek małżeński postrzegany jest jako bardzo poważny krok – mówi Monika Dreger w rozmowie z WP Kobieta.

Na jednej z facebookowych grup przyszła panna młoda zapytała o radę. "Dziewczyny, w lipcu mam wychodzić za mąż. Od kilku dni na samą myśl o ślubie mam dreszcze i łzy napływają mi do oczu. Obawiam się, że kocham innego mężczyznę. Rozmawiałam z siostrą, która twierdzi, że przesadzam, że nie mogę odwołać ślubu, że to przez stres" – napisała zrozpaczona internautka.

Kobieta jest w związku od dziewięciu lat i przeszła z narzeczonym wiele trudnych chwil. "Dwa lata temu mieliśmy poważny kryzys ze względu na moją nową pracę. Rozstaliśmy się, ale on później twierdził, że się zmieni, że znowu będzie dobrze" – opowiada. "Jednak teraz wróciły wszystkie dawne problemy. Kłócimy się o wszystko, nie potrafimy ze sobą rozmawiać, nie mamy wspólnych zainteresowań" – dodaje.

Zdaniem Moniki Dreger nie wolno bagatelizować znaków zapytania, które pojawiają się w naszych głowach tuż przed ślubem. – Jeśli zachowanie partnera budzi nasze wątpliwości lub gdy nie jesteśmy pewni naszych uczuć, to zastanówmy się na spokojnie. Hasło "po ślubie on się zmieni" nie sprawdza się w rzeczywistości – tłumaczy terapeutka.

Do gabinetu Moniki Dreger często przychodzą małżeństwa, które w trakcie terapii wracają wspomnieniami do obaw sprzed lat. – Mówią, że już przed ślubem coś im przeszkadzało, że już wtedy zapalała im się czerwona lampka – zdradza ekspertka. – Jednak pomimo tego powiedzieli sobie sakramentalne "tak", a później prosili mnie o pomoc – dodaje.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (291)