Blisko ludziJak w ciąży, to do ołtarza. Rodzice synowej Martyniuka skrzywdzili dziewczynę

Jak w ciąży, to do ołtarza. Rodzice synowej Martyniuka skrzywdzili dziewczynę

Syn Zenona Martyniuka stwierdził, że do jego ślubu z ciężarną Eweliną doszło wyłącznie w wyniku presji ze strony rodziców 19-latki. Komentując sytuację, użył mocnych słów i zaczął prać małżeńskie brudy publicznie. Ciężko więc w tym związku doszukać się głębszych uczuć, dlatego ich związek skazany jest na liczne perturbacje. Przypadki Sylwii i Anety tylko to potwierdzają.

Jak w ciąży, to do ołtarza. Rodzice synowej Martyniuka skrzywdzili dziewczynę
Źródło zdjęć: © Forum
Klaudia Stabach

04.01.2019 | aktual.: 05.01.2019 10:27

Historia związku Daniela M., pierworodnego dziecka króla disco-polo, oraz Eweliny, córki wielkopolskiego milionera, który dorobił się fortuny m.in. na hodowli gęsi, z każdym dniem nabiera rumieńców. Po tym, jak 29-latek został zatrzymany przez policję do wyjaśnienia m.in. z powodu awantury domowej, której był prowodyrem, na jaw wyszły nowe fakty dotyczące ich małżeństwa.

Syn Martyniuka po wyjściu na wolność postanowił przedstawić za pomocą mediów społecznościowych swoją wersję wydarzeń. Związek z Eweliną miał przestać istnieć już 7 miesięcy temu, po tym jak okazało się, że 19-latka zaszła z Danielem w nieplanowaną ciążę. "Została zmuszona do ślubu przez matkę i babcię, bo co ludzie powiedzą na wsi w Russocicach panna z dzieckiem" (pisownia oryginalna) – twierdzi ojciec dziecka, które za dwa miesiące powinno pojawić się na świecie.

Małżeństwo z rozsądku zostało zawarte trzy miesiące temu i dziś wiele wskazuje na to, że z góry było skazane na porażkę. Jeśli rzeczywiście krewni Eweliny wywarli na niej presję zamążpójścia, to zamiast pomóc, skazali ją na dodatkowe cierpienie, ponieważ ciężko jest bez obustronnej miłości zbudować szczęśliwy związek. Do tego współczesnym młodym ludziom daleko jest do konformizmu znanemu pokoleniu naszych babć, gdzie w imię dobra rodziny szło się na wiele kompromisów.

Pomimo tego, że piętnowanie samotnych matek od dawna jest już w bardzo złym tonie, nadal istnieje społeczne przekonanie, że kobieta w ciąży musi natychmiast zostać mężatką. Właśnie dlatego takich kobiet jak Ewelina jest mnóstwo.

Horror zamiast bajki

Sylwia zaszła w ciążę po kilku miesiącach znajomości z Tomkiem. – Pierwszy chłopak na poważnie i niestety od razu wpadka – mówi dziewczyna w rozmowie z WP Kobieta. Sylwia miała wtedy 18 lat i przyznaje, że wiadomość o ciąży bardzo ją przytłoczyła. Rodzice nastolatki obiecali, że będą pomagać jej przy opiece nad dzieckiem. Jednocześnie nalegali, żeby wzięła ślub. "Dziecko musi mieć ojca, musi być ślub. Jak to tak na kocią łapę będziecie żyć? To nie po bożemu! Co ludzie powiedzą?"- wspomina kobieta mieszkająca w Sanoku.

Ze strony rodziny chłopaka nie było nacisku na sformalizowanie związku. – Było im to obojętne, może dlatego, że nie byli tak bardzo religijni jak moja rodzina – zastanawia się Sylwia. Dziewczyna kilka miesięcy później stanęła na ślubnym kobiercu. – Byłam głupia, że posłuchałam rad matki – twierdzi.

Sylwia niechętnie opowiedziała mi, dlaczego tak bardzo żałuje swojej decyzji i dopytywała, czy na pewno pozostanie anonimowa. W końcu przełamała się i podzieliła swoją historią, bo jak sama stwierdziła, może jej przykład będzie ostrzeżeniem dla innych młodych dziewczyn. – Starałam się być dobrą żoną i stworzyć szczęśliwą rodzinę, ale nie udało się – przyznaje. Tomek ciągle znikał z domu, pił alkohol i robił awantury po powrocie. – Urządził ring w domu. Bił mnie regularnie i nie raz uderzył też nasze dziecko. Przed zdradzaniem mnie też nie miał oporów – przyznaje.

Sylwia wytrzymała w tym piekle pięć lat. – Męczyłam się cały czas powtarzając sobie, że to dla dobra dziecka, że ono musi wychowywać się w pełnej rodzinie – wyjaśnia. – W końcu zrozumiałam, że jeśli ja nie będę szczęśliwa w tym związku, to dzieci też tego szczęścia nie doświadczą – dodaje.

Kobieta składając dokumenty rozwodowe miała 23 lata, zszargane nerwy i mnóstwo przykrych wspomnień. – Rozstanie szło jak po grudzie. Tomek kopał pode mną dołki, bo nie chciał, żeby rozwód został orzeczony z jego winy. Na szczęście prawda wyszła na jaw - wspomina.

Sylwia tak bardzo chciała odciąć się od Tomka, że wystąpiła również o unieważnienie ślubu kościelnego. – Z tym też była ciężka przeprawa. Nasze przesłuchania miały odbyć się w Przemyślu. Ja na swoje stawiłam się od razu, ale Tomek kilkukrotnie się nie pojawił. W końcu komisja, specjalnie dla niego, przyjechała do jego rodzinnego miasteczka pod Sanokiem – wspomina. Kobieta, po roku batalii uzyskała unieważnienie ślubu kościelnego. Podstawą był fakt, że Tomek znęcał się nad nią i dzieckiem oraz nie wypełniał obowiązków męża i ojca.

- Po rozwodzie poczułam wielką ulgę. Obecnie mam drugiego męża, jednak wzięliśmy tylko ślub cywilny. Moja rodzina zaczęła znowu nalegać na kościelny, jednak ja już wiem swoje i nie słucham ich – opowiada. – Z perspektywy czasu myślę, że w zupełności wystarczyłoby wspólne zamieszkanie bez jakiegokolwiek ślubu – dopowiada.

Chciała uciec sprzed ołtarza

Aneta poznała Marka niecałe dwa lata temu przez portal randkowy. – Zaczęliśmy spotykać się w lutym, a w maju już byłam w ciąży – wspomina 19-letnia kobieta. – Gdy poinformowaliśmy nasze rodziny o tym, co się stało, oni natychmiast zajęli się organizowaniem ślubu i wesela. Moja mama w ogóle nie dopuszczała do siebie myśli, że mogłabym urodzić nieślubne dziecko, bo wtedy zapadłaby się pod ziemię ze wstydu przed koleżankami z wioski – wyjaśnia Małopolanka.

Rodzice Marka również chcieli ślubu, bo jak po latach zauważyła Aneta, mężczyzna jest bardzo nieporadny życiowo i jego ojciec stwierdził, że założenie rodziny ustawi go do pionu i zmusi do zachowywania się tak, jak przystało na 27-letniego faceta.

Kobieta do ostatniej chwili próbowała przerwać ślubne przygotowania, ale czuła, że nie ma siły sprawczej. – Jeszcze dzień przed ślubem błagałam mamę, aby zrozumiała mnie i nie zmuszała do wyjścia za mąż za Marka, bo czułam, że ten człowiek nie nadaje się do poważnego związku – opowiada. – Moje tłumaczenia były jak grochem o ścianę. Ciotka zapłaciła za obrączki, jego rodzice za salę, a mój ojciec dał mi pieniądze na suknię ślubną, więc presja była z każdej strony – wylicza.

Aneta będąc w 5. miesiącu ciąży weszła w białej sukni i z grymasem na twarzy do kościoła w swojej rodzinnej parafii. 19-letnia wówczas kobieta już kilka godzin później utwierdziła się w przekonaniu, że wpakowała się na życiową minę. – Wesele skończyło się po dwóch godzinach, bo pan młody wyszedł z sali, robiąc mi nieuzasadnioną awanturę – wspomina. Następnego dnia Aneta dowiedziała się, że próbował jeszcze zdradzić ją z jedną z dziewczyn, która przyszła na uroczystość w charakterze osoby towarzyszącej kolegi Marka. Para rozstała się kilkanaście miesięcy później.

Bez miłości się nie uda

Zdaniem psychologa nie należy z góry negatywnie osądzać rodziców, którzy namawiają ciężarne córki do wyjścia za mąż. – W większości takich sytuacji matka kieruje się troską o córkę, bo uważa, że samotnej kobiecie z dzieckiem jest w życiu trudniej. Może nie poradzić sobie finansowo lub mieć utrudnione życie ze względu na negatywny osąd społeczeństwa – mówi Maria Rotkiel. – Presja, którą wywierają rodzice, ma źródło w autentycznej trosce – dodaje.

Ekspertka zwraca jednak uwagę na fakt, że czasem starszemu pokoleniu trudno jest konfrontować swoje doświadczenia z aktualnym czasem. – Ich przekonania mogły mieć uzasadnienie 20 -30 lat temu, ale niekoniecznie są aktualne dzisiaj – zauważa. – Ponadto rodzicom trudno jest zrozumieć, że córka może mieć inny pomysł na swoje życie i uszczęśliwianie na siłę nie jest dobre – dodaje.

Małżeństwo zawarte w wyniku presji ze strony bliskich może być trwałe i szczęśliwe, ale tylko wtedy, gdy będzie w nim miłość. – Niekiedy zdarza się, że uczucie może pojawić się z czasem, lecz tego typu historie znamy bardziej z opowieści naszych babć – zauważa Maria Rotkiel.

– Jeśli miłości nie będzie, to wspólne życie może zamienić się w torturę. W codziennych sytuacjach ludzie często denerwują się nawzajem nawet przy najbardziej błahych czynnościach i problemach i wtedy właśnie tylko ta prawdziwa miłość potrafi załagodzić ich nastawienie – wyjaśnia.

Dla dziecka to też nie są dobre warunki do dorastania. – Elementem wychowania jest modelowanie, czyli przekazywanie wzorców. Dziecko obserwuje relacje między rodzicami i na tej podstawie buduje sobie przekonania, na czym polega życie w rodzinie i jakie role pełnią mama i tata – analizuje Rotkiel. – Niektóre osoby w dorosłym życiu działają na zasadzie antywzorca - czyli postępują wbrew negatywnym schematom z dzieciństwa. Nie należą one do większości – dopowiada.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (353)