Wrzesień przyniesie lawinę rozstań. Wspólne urlopy okazują się zbyt trudne dla wielu par
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
- Spojrzał mi głęboko w oczy i powiedział: "Myślałem, że po powrocie będziemy starać się o dzidziusia, ale zobaczyłem, że nie nadajesz się na matkę". Wakacje i ferie to najtrudniejsza próba dla wielu par. We wrześniu gabinety psychologiczne przeżywają oblężenie, a do sądów wpływa najwięcej wniosków rozwodowych.
Z danych GUS wynika, że najczęstszą przyczyną rozwodów w 2017 roku była "niezgodność charakterów". Zdaniem socjologa dr. hab. Piotra Szukalskiego są to różnice w sposobie myślenia i postępowania partnerów, prowadzące do coraz częstszych konfliktów. Niezgodność charakterów ujawnia się wtedy, gdy partnerzy muszą spędzić wspólnie dużo czasu. Psycholog Monika Dreger tłumaczy, że dopiero podczas wakacji ludzie zdają sobie sprawę z tego, jak wiele dzieli ich z partnerami. - To dlatego we wrześniu gabinety psychologiczne przeżywają prawdziwe oblężenie – tłumaczy ekspertka.
Podobnego zdania jest mecenas, Patrycja Lubieniecka. – Urlop jest momentem zwrotnym, w którym klienci orientują się, że dalsza wspólna przyszłość nie ma żadnego sensu. Wrzesień, podobnie jak okres po feriach zimowych, to czas, w którym najwięcej par decyduje się rozstać i złożyć papiery rozwodowe. Z obserwacji własnej praktyki mogę potwierdzić taką zależność. Np. w tym tygodniu miałam klientkę, która stwierdziła, że po wspólnych wakacjach "nie jest w stanie tak dłużej żyć". Takimi momentami bywają równieżświęta Bożego Narodzenia, czy ferie - wystarczą parodniowe zderzenia z rzeczywistością. Zazwyczaj świadomość życia w odosobnieniu zostaje stłumiona poprzez ogrom codziennych obowiązków, moment zwrotny to taki w którym klienci dostrzegają w sposób nasilony, że dalsza wspólna życiowa podróż nie ma sensu i jest codzienną udręką - tłumaczy prawniczka.
"Nie nadajesz się na matkę"
Tak właśnie było w przypadku Karoliny i jej partnera, z którym była w związku przez pięć lat. Coraz częściej rozmawiali o założeniu rodziny. Nie mieli wątpliwości, że oboje traktują tę relacje całkowicie poważnie. Niestety ostatnie miesiące dla obojga były niezwykle pracowite. Widywali się więc tylko wieczorami i snuli marzenia o wspólnym wyjeździe na włoską wyspę.
- Gdy dolecieliśmy na miejsce, zaproponowałam wspólną kąpiel w basenie. Mój partner tylko przewrócił oczami, bo przecież w hotelowych basenach jest straszny syf. Drugiego dnia, gdy przez kilka godzin leżeliśmy koło siebie na plaży, okazało się, że jeśli nie rozmawiamy na temat pracy, to milczymy. Dlatego on czytał książki, a ja pływałam – mówi Karolina, odpalając papierosa. – O właśnie, jeszcze te fajki… - dodaje i opowiada o kłótni z partnerem, do której doszło na wakacjach. Ostatnie miesiące w pracy sprawiły, że Karolina zaczęła palić. Wcześniej nie robiła tego na oczach swojego mężczyzny, ale teraz nie było innego wyjścia. Za każdym razem, gdy sięgała po fajkę czuła jego oceniające spojrzenie. Przez to nienawidziła i siebie i jego.
Psycholog, Monika Dreger nie ma wątpliwości – mnóstwo polskich par żyje prawie jak zwykli współlokatorzy. Mieszkanie to jedyne co ich łączy. Nie znają swoich przyzwyczajeń i zainteresowań. - Partnerzy przychodzą zmęczeni po pracy i kładą się spać. Nie ma czasu na rozmowy, na wspólne realizowanie pasji. To wszystko sprawia, że oddalamy się od siebie, ale dopiero na wakacjach mamy czas, żeby to zauważyć – tłumaczy psycholożka.
Ostatniego dnia w hotelu Karoliny i jej partnera zorganizowano imprezę pożegnalną. Gdy on dyskutował na polityczne tematy, ona szalała na parkiecie z przewodnikiem wycieczki. W jej partnerze nie wzbudziło to wyraźnej zazdrości, choć rzucił w jej stronę: "Nieźle się do niego kleisz!". Niestety potem padły słowa, które trudno było zignorować.
– Gdy kładliśmy się spać, spojrzał na mnie i powiedział: "Myślałem, że po powrocie będziemy starać się o dzidziusia, ale ty nie nadajesz się na matkę". Popłakałam się, a on mnie przeprosił, zwalając wszystko na zmęczenie i alkohol. Położyliśmy się do łóżka i zasnęliśmy w objęciach. To była bardzo smutna noc. W obojgu nas umierała właśnie nadzieja na to, że tę relację da się uratować – podsumowuje Karolina, która dwa tygodnie po powrocie do Polski zakończyła swój związek. Jej partner nie oponował.
"Zgrywał wyluzowanego tatusia"
"Gdyby nie dzieci, to byśmy się rozstali” – to zdanie bardzo często pada w gabinecie psycholog, Moniki Dreger. – Bezdzietne pary po powrocie z urlopu decydują się na rozstanie dużo szybciej, niż te, które mają dzieci. Rodzice często postanawiają podjąć ostatnią walkę po powrocie z koszmarnego urlopu i idą na terapię – mówi Dreger.
Podobnie było w przypadku Ani i jej męża, którzy zdecydowali się na terapię po rodzinnym urlopie w Grecji. 13-letnia córka Ani właśnie wkraczała w fazę ostrego buntu. - Cały wyjazd spędziła na Facebooku i Instagramie, a gdy zabierałam jej telefon, to zakładała słuchawki i bardzo głośno słuchała muzyki. Mąż mówił, żebym dała jej spokój, ale jak ja miałam pozwolić na to, żeby godzinami gapiła się w ekran? Zgrywał wyluzowanego tatusia, a tak naprawdę nie chciało mu się z nią użerać – żali się wściekła Ania. Z kolei jej młodszy syn okropnie bał się krabów. Za każdym razem, gdy miał wyjść na plażę, zakładał bluzę z kapturem, długie spodnie, a na nogawki naciągał skarpety. - Jak tylko widział kraba, to machał rękami jak wariat i uciekał. Mąż się z tego śmiał, w przeciwieństwie do mnie, bo to ja musiałam uspakajać naszego syna, gdy on szedł nurkować. Właściwie robił to cały czas, a ja musiałam zajmować się dziećmi- mówi Ania, która jednak dzielnie wypełniała matczyne obowiązki, ponieważ po raz pierwszy od wielu miesiący widziała, że jej mąż rzeczywiście wypoczywa.
- Pewnego dnia miarka się przebrała. Był koszmarny upał. Córka miała przewinąć najmłodszego, rocznego synka, ale coś poszło nie tak. Wszędzie była kupa. Ona piszczała na cały głos z obrzydzeniem, a młody wył. Ledwo ogarnęłam ten bałagan, jak mąż wrócił, powiedziałam, że mam w nosie takie wakacje i poszłam na wielogodzinny spacer wybrzeżem. Później mąż zarzucał mi, że jestem nieodpowiedzialna. Od tego momentu kłóciliśmy się już nieustannie - podsumowuje.
Zdaniem Moniki Dreger, sytuacja, w której jedno z rodziców zostaje sprowadzone do roli opiekuna dla dzieci i nie ma czasu na wypoczynek, zdarza się bardzo często. W dodatku, podczas urlopów, wychodzi na jaw, że partnerzy mają zupełnie inne systemy wychowawcze: tata pozwala na późne chodzenie spać i jedzenie słodyczy, a mama nie. To napędza kolejne kłótnie. - Muszę jednak przyznać, że z rodzicami pracuje się bardzo efektywnie. Dzieci są niezwykłym motywatorem do pracy nad relacją - mówi. Jej słowa potwierdzają dane GUS, zgodnie z którymi najmniej rozwodów dotyka pary z dziećmi.
Warto też zauważyć inny aspekt, a mianowicie rozmijanie się partnerów w zainteresowaniach. - Polacy żyją w takim tempie, że nie uświadamiają sobie, jak ważne jest wspólne spędzanie czasu. Ile par jeździ razem na rowerach, biega, czy w inny sposób realizuje swoje pasje? Jestem pewna, że niewielu. Raczej skupiamy się na pracy i na płynięciu razem przez życie, a nie na wspólnych aktywnościach. Kluczowe jest to, by uświadomić sobie, że fundamentem każdej relacji jest wspólne spędzanie czasu i umiejętność czerpania z tego przyjemności. A wydaje się to takie banalne...
"Zero seksu, sama złość"
Facet Pauliny od dwóch miesięcy nie pracuje. Dlatego miał wyręczyć ją w przygotowaniach do wspólnego urlopu w Maroku. Oboje liczyli, że będzie bardzo romantycznie i wreszcie będą mieli czas, żeby nadrobić "łóżkowe zaległości". Dzień przed odlotem, gdy Paulina wróciła z pracy, okazało się, że nie kupił nowych walizek, nie zabukował biletów na loty międzymiastowe i nie zajął się pakowaniem. Zamiast tego cały dzień grał na komputerze. Następnego dnia opuścili kraj w atmosferze napięcia i kłótni. Po dwóch dniach na jaw wyszły kolejne zaniedbania partnera Pauliny.
- Zrobiliśmy sobie kilkudniową wycieczkę do miasta na północy Maroka. Mój facet podobno gdzieś wyczytał, że bilet powrotny do stolicy można kupić z jednodniowym wyprzedzeniem. Ale oczywiście nie w sezonie! Miejsc nie było i musiałam szukać innej drogi powrotu do naszego hotelu. Wylądowaliśmy w zatłoczonym, śmierdzącym pociągu. Tłukliśmy się nim przez 14 godzin! Powiedziałam wtedy: "K.rwa! Dojedziemy do hotelu o 1 w nocy, zadzwoniłeś tam, upewnić się, że nas wpuszczą?" - zapytałam, choć wiedziałam, że nie. Po prostu musiałam się o coś wkurzyć - mówi Paulina. Od tej pory kłócili się każdego dnia. - Właściwie przestaliśmy uprawiać seks. Zamiast bliskości były ciągłe afery. Nie mogłam na niego patrzeć - komentuje.
- Pary często przychodzą do mnie po wspólnych wyjazdach z poczuciem wielkiego rozczarowania - mówi seksuolog, Patrycja Wonatowska. - Miało być magicznie, jak w bajce. Mieli wreszcie zadbać o siebie, ale nagle okazało się, że nie potrafią "nadrobić zalełości" w seksie. Że między nimi nie ma tak dużej bliskości, jak dawniej. To rodzi ogromną frustrację i poczucie rozczarowania - podsumowuje seksuolog.
W jeden urlop nie nadrobisz
Zarówno Wonatowska, jak i Dreger nie mają wątpliwości, że urlop okazuje się dla Polaków często bolesnym zderzeniem z rzeczywistością. - Wyobrażamy sobie, że będzie, jak w bajce. Romantyczne chwile, dużo namiętności i bliskości... a realia okazują się zupełnie inne. Przynosi to rozczarowanie i oczywiste pytanie o przyszłość - mówi Wonatowska i przekonuje, że to tak nie działa. - Nie da się nadrobić oddalenia się od siebie zarówno w sferze psychicznej jak i emocjonalnej podczas jednego wyjazdu.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl