Ofiary przemocy domowej z najmniejszych miejscowości w Polsce zostaną bez pomocy
Ministerstwo Sprawiedliwości odmówiło w tym roku dotacji dla Centrum Praw Kobiet, teraz ogranicza pomoc dla osób pokrzywdzonych przestępstwem z najmniejszych i najbiedniejszych miejscowości w całej Polsce.
08.11.2016 | aktual.: 08.11.2016 17:42
Zlikwidowanych zostanie prawdopodobnie ponad 100 punktów pomocy. Do ofiar przestępstw, głównie przemocy domowej, w tym bitych i molestowanych seksualnie dzieci doradcy (prawnicy i psychologowie) od 2017 roku już nie dotrą. Wszystko przez nowe wymogi Departamentu Spraw Rodzinnych i Nieletnich, które opracowano bez konsultacji z ośrodkami pomocy.
Ministerstwo Sprawiedliwości co roku ogłasza konkurs na powierzenie realizacji zadań ze środków Funduszu Pomocy Pokrzywdzonym oraz Pomocy Postpenitencjarnej. Bierze w nim udział kilkaset ośrodków z całej Polski, które działają stacjonarnie we wszystkich województwach, a do mniejszych miejscowości docierają, wysyłając swoich doradców – prawników oraz psychologów - na dyżury. To tak zwane punkty mobilne, których od przyszłego roku prawdopodobnie już nie będzie. Wszystko za sprawą nowego regulaminu, który zakłada, że pomoc może być udzielana jedynie tam, gdzie doradca pracuje na stałe.
- To bardzo destrukcyjne działanie. W praktyce oznacza to likwidację całej sieci kilkuset punktów w Polsce – mówią kierownicy placówek, które zajmują się pomocą pokrzywdzonym. Udało nam się porozmawiać z kilkoma z nich, jednak ze względu na fakt, że konkurs nie został jeszcze rozstrzygnięty, nie zgodzili się na ujawnienie nazwisk i nazw instytucji. Obawiają się, że to zniweczyłoby ich szanse na jakiekolwiek dofinansowanie z ministerstwa. – Cały nasz kilkuletni dorobek pójdzie na marne, a system pomocy ofiarom przestępstw cofnie się do roku 2008, kiedy ministerstwo utworzyło tylko po jednym ośrodku w każdym województwie.
Kwota, którą w tym roku oferuje ministerstwo – i tak zmniejszonej w stosunku do poprzedniego roku o 200 tysięcy - wystarczy na utrzymanie tylko jednego punktu na całe województwo. Trzeba w to wliczyć obsługę administracyjną oraz zapewnienie pokrzywdzonym pomocy rzeczowej. Doradca pierwszego kontaktu, według założeń regulaminu, musi pracować przez siedem godzin dziennie. W dodatku pieniądze mają być mu wypłacone tylko za zrealizowane porady.
- Jeżeli prawnik przyjdzie na siedmiogodzinny dyżur, a trzech poszkodowanych z jakichś przyczyn do niego nie dotrze i udzieli tylko dwóch porad, to tylko za nie otrzyma wynagrodzenie. To tak, jakby kasjerce w sklepie wypłacano pensję nie za jej przepracowane godziny, ale za liczbę sprzedanych bułek – mówi pani Anna, która pracuje jako mediatorka w jednym z ośrodków pomocy.
Jeden ośrodek na całe województwo to, jak zgodnie twierdzą ich dyrektorzy, zdecydowanie za mało. Corocznie do każdego z nich zwraca się bowiem około 1000 osób – głównie kobiet i dzieci z najmniejszych, najbiedniejszych miejscowości. Szanse na to, że będą w stanie dojechać do głównego ośrodka, są znikome.
- Dotychczas osoby pierwszego kontaktu były zatrudniane w dwóch- trzech placówkach w województwie, na dwie-trzy godziny tygodniowo. To się świetnie sprawdzało – przekonuje prezes jednego z ośrodków. – Do tego funkcjonowało kilkanaście punktów mobilnych. Teraz nie będziemy w mogli ani ich utrzymać, ani w ogóle wysłać tam naszego doradcy.
Oprócz kilkunastu punktów mobilnych, pomoc była również udzielana posterunkach policji – to umożliwiało szybkie reagowanie.
- Policjanci zgłaszali do nas sprawę, a my wysyłaliśmy do ofiary prawnika lub psychologa – mówi mediatorka.
Pokrzywdzeni to ofiary kradzieży, pobić, ale przede wszystkim przemocy domowej. Niemal 80 proc. to kobiety i dzieci. Pod znakiem zapytania stoi także pomoc tym osobom, których sprawy są już rozpoczęte.
- Mamy np. przypadki dzieci molestowanych seksualnie, z bardzo małych wiosek, do których regularnie jeździ psycholog – wyjaśnia prezes ośrodka. – Teraz nie będzie mógł tam pojechać. Te dzieci zostaną bez pomocy.
Ministerstwo Sprawiedliwości, a dokładnie Departament Spraw Rodzinnych i Nieletnich tłumaczy, że pomoc na miejscu będzie nadal możliwa, w uzasadnionych i szczególnych przypadkach:
- Pokrzywdzeni przestępstwem będą mogli osobiście lub telefonicznie złożyć wniosek do osoby pierwszego kontaktu w ośrodku, w którym docelowo będzie świadczona pomoc. Osoba taka ustali, co jest niezbędne, by pomóc pokrzywdzonemu. Jeżeli będzie konieczna pomoc specjalistów (na przykład prawnika czy psychologa) pomoc może być udzielona także w miejscu przebywania pokrzywdzonego - czytamy w oświadczeniu przygotowanym na prośbę Wirtualnej Polski przez dyrektora departamentu, Mikołaja Pawlaka i Wiolettę Olszewską z Wydziału Komunikacji Społecznej.
Jednak zdaniem dyrektorów placówek w praktyce to nierealne. Po pierwsze dlatego, że szczególne przypadki to bardzo wąskie kryterium, obejmujące głównie osoby z niepełnosprawnością, które nie mogą dojechać do innej miejscowości, po drugie - ze względu na okrojoną kwotę, którą w tym roku proponuje ministerstwo.
- Mam wrażenie, że formułę konkursu opracowała osoba, która nie ma pojęcia o systemie naszej pracy – mówi mediatorka.
Utworzenie regulaminu faktycznie nie było poprzedzone żadnymi konsultacjami. Departament odpiera jednak te zarzuty, mówiąc, że formuła konkursu na rok 2017 wynika z analizy dotychczasowej realizacji świadczenia pomocy oraz racjonalizacji wydatkowania środków Funduszu.
- W dotychczasowej praktyce działalności organizacji, świadczenie pomocy w ramach mobilnych punktów (których jest 146) nie było obligatoryjne - dodaje rzecznik departamentu.
Nie było. Jednak jak podkreślają i dyrektorzy, i doradcy z wspomnianych organizacji - tylko taka formuła sprawdza się w praktyce.
Przeczytaj również: 800 tys. Polek rocznie pada ofiarami przemocy