Blisko ludziOjcowie bez dzieci. Jak matki utrudniają kontakty byłym mężom

Ojcowie bez dzieci. Jak matki utrudniają kontakty byłym mężom

- Mówią, że walczą o alimenty, że ojcowie nie zajmują się dziećmi, że zapominają, a same nie są lepsze - mówi 34-letni Marcin, tata dwójki dzieci: 4-letniego Fabianka i 6-letniej Oli. - Moja historia jest jedną z wielu, wystarczy trochę popytać, poszukać, a ojcowie potraktowani jak gorszej kategorii rodzice sami się do ciebie zgłoszą.

Ojcowie bez dzieci. Jak matki utrudniają kontakty byłym mężom
Źródło zdjęć: © 123RF.COM

13.01.2017 | aktual.: 15.01.2017 08:55

Mówiła, że chcę porwać dzieci

Nie był święty, sam przyznaje: - Poznałem kogoś, jak Fabian miał dwa lata. Nie jestem z tego powodu dumny, też nie ma się czym chwalić. Ale dzisiaj, kiedy wiem, jak zachowała się moja była żona, nie żałuję, bo w trakcie rozwodu pokazała swoją prawdziwą twarz. Chciałem wszystko załatwić na poziomie. Przeprosiłem ją, mówiłem, żebyśmy nie grali dziećmi, bo one niczemu nie są winne, to my spieprzyliśmy nasze życie, bo wina zawsze leży po dwóch stronach.

Ona przytakiwała, mówiła, że dogadają się w kwestii opieki, ale i tak zrobiła swoje.

- Podczas rozwodu usłyszałem, że nie mam do nich prawa, że skoro ją zdradziłem, to zdradziłem też dzieci, że mogłem wcześniej pomyśleć o konsekwencjach. Nie widziałem dzieci przez cztery miesiące - żali się Marcin. - Panie w przedszkolu zostały poinstruowane i w obawie, że mogę dzieci porwać, groziły mi policją. Miałem związane ręce, próbowałem prośbą, groźbą. Kocham moje dzieci, tęsknię za nimi, więc byłem gotów zrobić wszystko. A ona mnie nagrywała, kiedy mówiłem, że pożałuje. Mówiłem dużo rzeczy, ale wiadomo, że wykorzystała to, co dla niej wygodne. Zgłosiła na policję, że ją nękam, że nękam dzieci. Ostatecznie decyzją sądu mogłem się z nimi spotykać, ale tylko w obecności kuratora. One nie chciały iść do mnie, były nieufne, bały się, płakały, że chcą do mamy. Wiesz, jak się czułem? Jakby mi ktoś w pysk dał. Moje dzieci, które przebierałem, myłem, na spacery chodziłem, na przedstawienia do przedszkola.

Sprawa Marcina o kontakty z dziećmi jest w sądzie. Mężczyzna mówi, że nie odpuści.

- Zbieram dokumenty, jestem dobrym ojcem, normalnym człowiekiem, płacę alimenty, bo tylko tak mogę moim dzieciom pomóc. Mam nadzieję, że sąd weźmie to wszystko pod uwagę, choć wiem, że sprzyja matkom. Ojcowie są kompletnie pozbawieni praw.

Szantażowała mnie wszystkim, czym mogła

Paweł rozwiódł się sześć lat temu. Ona chciała się rozstać tłumacząc, że już go nie kocha.

- Nie układało się nam. Braliśmy ślub, gdy Paulina była w ciąży - opowiada mężczyzna. - Rodzice naciskali, a byliśmy ze sobą zaledwie rok. Kiedy urodziła się Oliwka, zwariowałem. Nie wiedziałem, że facet może tak bardzo kochać dziecko, zawsze myślałem, że tak mają tylko kobiety, zwłaszcza że mój ojciec poszedł w długą, gdy miałem 7 lat i nic o nim do dziś nie wiem.

Mówi, że wszystko zaczęło się psuć, gdy Oliwia poszła do przedszkola. Chorowała i to Paweł siedział z nią w domu.

- Paulina twardo oznajmiła, że ona już się nasiedziała z nią w domu, teraz moja kolej, ona musi pracować, na nowo udowodnić, na co ją w pracy stać. W sumie nie narzekałem. Fajnie było z małą.

Zaczęły się służbowe wyjazdy żony, kolacje z klientami. Często się kłócili – właściwie każdy powód był dobry.

- Pewnego wieczoru powiedziała, że nie chce tak dłużej żyć, że ją ograniczam, nie daję wolności, że właściwie to ona sobie sama jest w stanie poradzić i ja jej do niczego nie jestem potrzebny… Byłem w szoku, choć chyba się tego już gdzieś spodziewałem.

Adwokat od razu poradził im spisanie porozumienia w sprawie opieki nad córką, żeby nie było problemów. Ustalili, że co drugi weekend plus jedno popołudnie w tygodniu Oliwią będzie zajmował się Paweł.

- Nie miałem wyjścia. Paulina zapowiedziała, że jeśli dam jej o dwie stówy więcej alimentów, to wtedy podpisze porozumienie, jeśli nie, wystąpi o ograniczenie praw rodzicielskich. Stałem pod ścianą…

To nie był koniec. Okazało się, że pomimo ustaleń wcześniejszych, żona domaga się, by Paweł spłacił jeszcze część mieszkania, oddał jej samochód.

- Słyszałem: „Nie chcesz? Nie zobaczysz Oliwii”. Nie chciałem igrać z ogniem. Na co mogłem, godziłem się, wziąłem pożyczkę. Wynająłem mieszkanie blisko szkoły, żeby móc córkę odbierać, a czasami zobaczyć przez okno.

Paweł wkrótce przekonał się, że Paulina już kogoś ma. On dwa lata po rozwodzie również związał się po raz drugi, wziął ślub, ma syna.

- Oliwia była buntowana przeciwko nam, widziałem, jak się miota, nie wie, jak się zachować, boi się powiedzieć - opowiada Paweł. - Musiałem być cierpliwy i wyrozumiały, liczyć na to, że ten nasz wspólnie spędzany czas w końcu kiedyś zaprocentuje.

Paweł wniósł do sądu o opiekę naprzemienną. Jeśli nie uda mu się tego przeforsować, będzie walczył o większą liczbę godzin spędzanych z córką.

- Adwokat spojrzał na mnie jak na wariata: „Pan wierzy, że uzyska opiekę naprzemienną? Nie ma takiej opcji, niech pan lepiej zejdzie na ziemię”. Z byłą żoną kontaktuję się tylko SMS-ami, pismami od naszych adwokatów. Nie odpuszczę.

Miejsce dziecka jest przy matce

Tak usłyszał Daniel, gdy jego żona wyprowadziła się z ich synem do swoich rodziców 500 kilometrów dalej. Nie mógł nic zrobić. Zgodnie z decyzją sądu mógł odwiedzać syna.

- 500 kilometrów, co drugi weekend, gdzie ja pracuję na zmiany. Muszę dojechać, wynająć pokój w hotelu. Byłem w takim szoku, że na rozprawę rozwodową poszedłem bez adwokata, bo myślałem, że sąd wyśle nas na jakąś terapię, każe poczynić jakieś ustalenia. A tu 20 minut i już nie byliśmy małżeństwem. Co do opieki nad dzieckiem usłyszałem, że miejsce pobytu dziecka ustala się przy matce. Kiedy próbowałem protestować, sąd prosił, by nie przeszkadzać, a jeśli mam uwagi, to złożyć je piśmiennie. Jasne, że złożyłem… I co z tego.

Nic się nie zmieniło. Dzwonił, wysyłał prezenty. Raz na kilka miesięcy jechał. Aż syn przestał chcieć rozmawiać z nim przez telefon.

- Była żona powiedziała, żebym dał sobie spokój i nie ośmieszał się z tymi listami, bo ona i tak mu ich nie przekazuje. Wiem, że on ma dobre życie, ma rodzinę, teraz mu się siostra urodziła. Po co ja mam mu mieszać. Mam tylko nadzieję, że jak będzie większy, dorośnie, to zapuka do moich drzwi, prosząc o wyjaśnienia, a wtedy pokażę mu wszystkie dokumenty, które są dowodem na to, że o niego walczyłem.

Jak oskubać frajera

Krzysztof nie ukrywa swojego rozżalenia:

- Kobiety mają prosty przepis na to, jak uwalić męża - mówi z goryczą i podaje ironicznie "przepis na oskubanie frajera": - Skopiuj jego wszystkie faktury, umowy o pracę, wyciągi z konta chociaż raz w miesiącu – to podstawa do ustalenia wysokości alimentów. Załóż mu niebieską kartę na policji. Wyprowadź się do matki najlepiej jakieś 100 km od miejsca zamieszkania i wystąp do sądu o ustalenie miejsca pobytu dziecka zgodnie z art. 26 kc. Szkaluj ojca przed sądem, pomówienia mają siłę sprawczą. Jeśli powiesz, że cię gwałcił, że molestował dziecko, policja i prokurator mają obowiązek odizolować frajera od społeczeństwa. Wszystko to musisz robić do momentu, gdy odbiorą mu prawa rodzicielskie. Zażądaj połowy jego pensji, dostaniesz jedną czwartą. Jeśli zarabia 6000 złotych, to będzie 1500 na dziecko. Zrezygnuj z pracy, na rozprawę niech przyjdzie twoja matka i zezna, że mąż groził ci śmiercią – winny rozwodu będzie on, a ty jako matka niepracująca dostaniesz alimenty na siebie, bo pogorszy ci się stan majątkowy. Przedszkolanka będzie chronić twoje dziecko przed frajerem i gdy on się pojawi, wezwie policję.

Kiedy wysyłam zapytanie do ojców, którzy walczą o kontakt z dziećmi po rozwodach dostaję dziesiątki maili. Wszystkie historie mają jeden wspólny mianownik: kobietę, która z chęci zemsty na byłym mężu, w czasie rozwodu gra dziećmi. Zdecydowanie bardziej dba o własny interes i satysfakcję niż o dobro dzieci. Zapomina, że matka to tylko jeden z dwojga rodziców. Prawo też o tym nie pamięta.

Źródło artykułu:WP Kobieta
Komentarze (492)